Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:2198.00 km (w terenie 220.00 km; 10.01%)
Czas w ruchu:121:08
Średnia prędkość:17.98 km/h
Maksymalna prędkość:54.80 km/h
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:61.06 km i 3h 33m
Więcej statystyk

Sobota tuptusiana

Sobota, 12 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Sobota rozpoczęta obfitym deszczem co skłoniło mnie na jazdę do pracy zbiórkomem, 
Rower sobie odpuściłem nawet po południu, gdy była pogoda, ale za to ufundowałem sobie spacerek z centrum Kato na Pogoń, tam pojenie izo płynem i dalej z buta na Środulę, przerwa w Palma chillout i dalej na kwadrat. Skromne 15 km się nazbierało.

Kajakiem po Widawce

Niedziela, 23 lipca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Coroczny sierściuchowy spływ kajakowy. Kocurek tym razem dla wesołej ferajny zorganizował wodowanie na Widawce. Trochę nam pogoda szyki popsuła i musieliśmy nieco wcześniej wyjść na ląd, ale i tak zacnie wyprawa się udała.
Wodowanie na wysokości Restarzewa Cmentarnego - finisz Górki Grabińskie. Pokonane ok. 20 km. Do planowanego celu brakło 9 km. Zjazd do ośrodka w Antoninie na ognisko i powrót do domku.



Zalety jedyneczki


Towarzysz skoczek

Trekking - Skałka 964 m. (Czechy)

Niedziela, 12 marca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
12 km przejście trasy w Czechach z Sosnowieckim PTTK na odcinku
Metylowice - żółty szlak - Kubalonky - niebieski szlak - schronisko Ondrejnik - szczyt Skałka 964 m.n.p.m - Kuncice.

Wczorajsza setunia fajnie rozgrzała mięśnie i spokojnie się tuptusiało po tamtych terenach.

SZCZYT


WIDOK NA SKAŁKĘ OD STRONY KUNCIC

Tuptusianie Spodek - Patelnia

Niedziela, 19 lutego 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
W niedzielę w ramach rozruchu i dotlenienia urządziłem sobie spacerek od Spodka w Kato do Centrum Sosnowca.
Dystansowo wyszło ok. 9 km. Trasa gdzieś na 3 godzinki mi wyszła.

Tuptusiowy weekend w Ustroniu.

Niedziela, 22 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Jeździć się w sumie da, ale jakoś jak biało bardziej mnie na tuptusianie ciągnie.
Mam wrażenie, że przez ten biały, śnieżny okres to puki co więcej km na nogach zrobiłem jak na rowerze. Przed weekendem nawiedziło nie na krótkie 6 do 10 km spacery na odcinkach Zagórze - Centrum Sc, Centrum Sc - Katowice.

W sobotę się z małżonką na weekend wybraliśmy do Ustronia. Pierwszy dzień minął na zdobywaniu szczytu Czantorii.
Z kolei niedziela to szczytowanie na Równicy. Och jak tam się miło oddychało powyżej warstwy oparów smogowych.
Generalnie aktywnie spędzony czas.

Czas na Baranią Górę

Sobota, 22 października 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Akurat grafik sprzyjał i mogłem przez weekend nieco inaczej spędzić aktywnie czas. Zamiast rowerku, po raz kolejny trochę trekkingu z małżonką.

Sobota przeznaczona była na dotarcie do schroniska na Przysłopie pod Baranią Górą, gdzie znajomi Waldek oraz Monia wraz z Dominem opowiadali o swoich wakacyjnych wojażach.
Po dotarciu komunikacją Kolei Śląskich do Wisły Głębce, grupką: ja z Martyną, teść i szwagier rozpoczynamy marszrutę i pokonujemy trasę zielonym pieszym do Kubalonki, skąd na czerwony (główny szlak beskidzki) przez Stecówkę docelowo do schroniska.

Drugi dzień marszruty zaczynamy od zdobycia szczytu Baraniej Góry. Po analizie wariantów zejścia pada na kontynuację czerwonego, którym to schodzimy do Węgierskiej Górki.

Potem pociąg i powrót do Kato.

Za dwa dni tuptusiania wynik:
- najwyższy punkt Barania Góra 1220 m
- dystans 27,6 km (sob.-11,3 km, niedz.-16.3 km)
- przewyższenia 1091 m
- obniżenia 1240 m.

Kolejny szczyt odhaczony. Nieco inna aktywność niż na co dzień, a i tak pozytywnie się człowiek umordował.

Do niedzieli raczej pauza od bika.

Środa, 5 października 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Trochę pauzy z rowerkiem, za to żeby nie było trochę spraw około rowerowych, czyli załatwianie naszych klubowych materiałów promocyjnych. Po opaskach i kamizelkach oraz banerze, nadeszły koszulki, a obecnie klub dorobił się dwóch flag i chorągiewek. Niebawem dotrą bluzy, co by futerka na jesień nie marzły.

Rowerowo-piesze zdobywanie Klimczoka.

Niedziela, 11 września 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Generalnie to w planach korciło mnie dotarcie do Bielska. Pogoda idealna, więc ruszam i jak dotarłem na centrum Sosnowca dostałem telefon od Mariusza, czy nie jadę z nim do Bielska samochodem. Hmm. Wola słaba, rower pozostawiam w PTTK-u, a z buta podchodzę na Kościelną, gdzie już osobnik na mnie czekał. 
Docieramy pod Hale pod Dębowcem i stamtąd treking pod kolejkę linową na Szyndzielnię. Miało być zdobywanie szczytu z buta, ale się wspomagamy gondolą. Spod górniej stacji czerwonym udajemy się pod schronisko na Szyndzielni i dalej pod szczyt Klimczoka. Chwilka odpoczynku odbicie do schroniska na Klimczoku i nawrót pod Szyndzielnię. Trasa mało ambitna, ale atrakcyjna w widoki.
Zjazd na dół i przejęcie żon wracających z wojaży w Zakopanem.

Znów samochód powrót do Sosnowsi, gdzie przeskakuje na Meridiana i sunę na kwadrat.

Kajakowanie po Liswarcie

Sobota, 6 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Inne, rekreacja
Samym rowerem człowiek żyje, ale i tak czasem warto wybrać inną dyscyplinę.
Nad dzisiejszymi kajakami wisiały czarne chmury. Plan był, ekipa się znalazła, a tu firma organizująca spływ w ostatniej chwili wymówiła nam możliwość wypożyczenia i kontynuacja przepływania Małej Panwi poszła się rypać. 
Kot nie dał za wygraną i rzutem na taśmę powiadomił ekipę, że wodujemy się w Dankowie i spławiamy się po Liswarcie do Wąsosza.

Pobudka o 4:00 i półgodziny później jadę z młodym do Kato na spotkanie z ekipą. Rotacja w samochodach i w opadach deszczu z nutką niepewności ruszamy. Na szczęście w Dankowie już sucho i termicznie nawet znośnie. Czekamy jeszcze trochę, aż dojadą kajaki i kwadrans po 8:00 17-sto osobową grupą wodujemy się na rzece. W porównaniu do Panwi, rzeka ta już na tym odcinku jest szersza, też z większym stanem wody. W sumie sporo było opadów w ostatnim czasie i może dla tego też. Nurt też mam wrażenie spokojniejszy. Na trasie dwie wywrotki kajaków. Po za tym dość spokojnie. Generalnie humor dopisywał i było dość wesoło na naszych jednostkach pływających. Koło 18:00 docieramy po pokonaniu ok. 30 km na polanę w Wąsoszu, gdzie kto miał możliwość został pod namiotami na noc, a kto nie mógł w tym ja wracał tego dnia na kwaterę. Jak to na udanym spływie nie obyło się bez posiadówki przy ognisku.

W oczekiwaniu na wodne bolidy


Przygotowanie


Załoga spod bandery Czarny Kot


Płyniemy


i płyniemy


Przeszkody i inne atrakcje


chill na koniec


Było tak

Dla odmiany trochę górek - Czupel zaliczony

Poniedziałek, 13 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Po 23 miesiącach razem wreszcie udało nam się w dwójeczkę wybrać w górki. Tym razem operatorem wycieczki była małżonka.

Różne wersje marszruty, aż w końcu padło na Beskid Mały. Wskakujemy w ciapong ok. 9:00 i po półtorej godzinie docieramy do Łodygowic. Rzut okiem na mapkę i ruszamy. 

Trochę intensywnego tuptusiowania dobrze mi zrobi. Na początek czerwony pieszy szlak i wdrapujemy się na jednego z Rogaczy. Po drodze mijając Diabli Kamień i Polanę Koliby, gdzie robimy krótką przerwę popasową. Już od samego początku spoglądając na Skrzyczne niepokoją nas chmury frontowe. Docierając w okolice węzła szlaków Pod Czuplem łapiemy lekkim rykoszetem tą chmurę. Między drzewami to tylko pojedyncze krople nas dopadają. 

Przeskakujemy na niebieski szlak, którym to już docelowo na Czupel. Kilka fociszy i dreptamy dalej za niebieskim podążając do schroniska na Magurce. Tam znów przerwa popasowa. Pora zbierać się dalej. Po tym jak już doszliśmy do ładu ze szlakami podążamy za żółtym do mniejszego Rogacza i dalej za nim do Łysej Przełęczy, gdzie przeskok na czerwony i już za nim stromym kamienistym zejściem do B.B Mikuszowic, skąd już do B.B Leszczyny na powrotny ciapong do Katowic.

Pozytywnie naładowany dzionek, czasem warto sobie inną formę aktywności zastosować. W sumie marszruty wyszło ok. 15 km w czasie 6,5 godz.

W drodze na Czupel, a na horyzoncie Skrzyczne.


Diabli Kamień z moją połowicą


i dalej pod górę


Czupel (930 m.n.p.m.) osiągnięty


jest i Magurka


Pora schodzić, w górę mi się lepiej idzie


Nieliczne żywiątka na trasie - w końcu Salamandrę na żywo spotkałem