Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:2198.00 km (w terenie 220.00 km; 10.01%)
Czas w ruchu:121:08
Średnia prędkość:17.98 km/h
Maksymalna prędkość:54.80 km/h
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:61.06 km i 3h 33m
Więcej statystyk

Pierwszy szyderczy spływ kajakowy

Sobota, 1 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja, Inne
Sobota minęła bardzo aktywnie. Pora nadeszła spróbować swoich sił na spływach kajakowych.
Parę dni temu dowiedziałem się, że Kocur organizuje spływ po Małej Panwi, a że akurat termin mi spasował, bo wolne miałem to się z Martyną zapisaliśmy. 

Pobudka wczas jak na sobotę - 5:00, delikatne śniadanie, bo organizm więcej nie przyjmuje i godzinę później wskakujemy na rowery i kręcimy na kwadrat do Kota. Zostawiamy dwuślady w bunkrze i ruszamy na cztery samochody do mieściny Osada Żyłka, skąd mieliśmy wodowanie. Z bliższego grona sporo znajomych. Oprócz Kota i Oli, stawił się Rysio, Mario z rodzinką, oraz Domin i Monia, po za tym kilka osóbek mniej mi znanych. 

Docierają kajaki, mianowanie jednostek pływających, przydział do wiosła i wodujemy 8 jednostek pływających. Spływ bardzo klimatyczny. Sporo przeszkód w postaci kamieni, gałęzi, konarów i mielizn, co dawało uroku na 20 km odcinku prowadzącym do przystani Młyn Bąbelka w Żędowicach. Finisz zwieńczony grillowaniem. 

Co dobre trzeba było i zakończyć. Zbieramy się do carów i wracamy do Kato. Już w kameralnym gronie, afterek u Kota na stancji. Zmęczenie i świadomość, że jutro do pracy sprowadzają do pionu i po 23:00 w tył zwrot i kręcimy do domu.

PIRACI W AKCJI

DUMA PREZESA

DOMI NATOR

ABORDAŻ

ROZPROWADZANIE


ZMK 2015

Niedziela, 3 maja 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Na mnie akurat Meridian nie mógł liczyć na majówkę, ale za to dostał innego jeźdźca w postaci brata Adama.

Przynajmniej rowerek się nie nudził, brat skorzystał i wszyscy zadowoleni.

W marcu jak w garncu - witamy Julcię na pokładzie

Poniedziałek, 2 marca 2015 · Komentarze(6)
Kategoria Inne, praca
Luty buty spalił minął nie wiadomo kiedy. Patrzę na tabelę, a tu szok raptem 5 wypadów w lutym zdążył człowiek zrobić w tym tymczasowy tegoroczny rekord dystansu - 72 km w wietrze i chłodzie.

Według ICM pogoda nie za ciekawie się zapowiadała na pierwszy wiosenny miesiąc. Najważniejsze, że do pracy człowiek na sucho dojechał. Start z domu 8:30 i 23 minuty później jestem na Morawie. Rozładowanie autków po targach i nim wybija południe jestem już wolny. 

Planowo o 10:00 deszczyk wyskoczył i też o odpowiedniej porze zaprzestało sikać z nieba. Z Morawy terenem przebijam się pod Stadion na Kresowej, skąd już wzdłuż Szlaku Pogranicza na Naftową i zjazd do PTTK-u. 

Czekam chwil parę na mojego skarba i z buta idziemy do Plastrów po zamówionego nowego rumaka do naszej rodzinnej stajni jednośladów.

Wybór padł na Meridę Juliet 15-V rocznik 2014. Pani Prezesowa od razu przechrzciła jednoślad nadając tytuł JULIA.

Powrót do Oddziału dokończyć trochę papierologii i pora ochrzcić bika po po mojemu czyli jazda próbna. 

Z Oddziału objazdem przez Mireckiego i Kilińskiego do Fiskusa pobrać druki zeznań PIT. Pogoda nijaka lecz nie pada to śmigamy dalej. Zwrot na Pogoń i tym razem zakosem przez Będzin zmierzamy do Decathlonu  Oj jak dobrze, że ten dyskont sportowy wyposażony jest w profesjonalny zadaszony parking dla rowerów. Przemierzając poszczególne działy dochodzi do mnie niepokojący dźwięk grzmotu. Znaczy się leje i mamy pierwszą burzę. Udaje się parę promocji wyhaczyć. Na dworze przestaje padać. Pora do domku zmykać. Żeby nie było za prosto jeszcze pętla przez Józefów i domki na Mydlicach, zwrot przy Nemo i już od Expo zjazd Mieroszewskich prosto na kwaterę. Wisienką na torcie był finisz czyli wjazd z pełnym impetem w rozlewisko na wysokości Stadionu na Zagórzu. Deszcz nas nie złapał, a tu się człowiek wjazdem w big kałużę załatwił.

Pierwsze koty za płoty. Chrzest zaliczony. Julka się spisuje, na jej konto jak na razie 16 km.  Pora za Meridiana się wziąć bo się tam chłopak obrazi.

Nightbiking Katowice & single bike mtb

Sobota, 20 września 2014 · Komentarze(1)
Kategoria Inne, serwis, wycieczki
Narazie tyle, że dane reszta pikanterii jak znajdę chwilę.

EDIT:

Sobota zaczęła się jakoś nijako w sumie bez żadnych planów, aczkolwiek chodziło po głowie długodystansowe kręcenie bo weekend znów w domu. Normalnie zapomniałem już że coś takiego istnieje. Budzę się coś koło 7:00 słyszę, że za oknem dudni deszcz i długo się nie namyślając zwrot na drugi bok i dogorywam dalej w wyrku.

Dobiega południe już mnie nosi. Doprowadzam się do porządku i powoli rozkminiam co z tym dniem zdziałać zwłaszcza, że pogoda się poprawiła.
Z pomocą przyszedł Facebook. Spoglądam co się dziś dzieje, a tu opcja jazdy bikem na strefę kibica pod Spodek na mecz półfinałowy, na dokładkę zaskakuję, że dziś jeszcze do wyboru dwie nocne rowerowe imprezy. Jeden nightbiking w Jaworznie, a drugi w Kato. Co tu wybrać myślę. Trochę czatowania trochę telefonów i padło na nocne manewry po Katowicach.

Ale nim zapadł zmierz i nocne wojaże miały się zacząć zgaduję się z Pawłem na popołudniowe rowerowanie po okolicy w ramach supportu przed tą zakręconą nocą. Na 17:00 umawiamy się pod Dorjanem skąd we dwóch ruszamy rozruszać się trochę po dąbrowskich kałużach. Jako, tereny bliżej mi znane niż Pawłowi to ja w roli przewodnika i robimy objazd "trójki i czwórki". Kończąc pętlę przy molo spotykamy Doms'a. Chwila pogaduch i się żegnamy. Powrót na Zagórze. Ciemno i chłodnawo się robi to uzbrajamy się w długi ciuch, a ja dodatkowo ładuję do plecaka trochę popasu na rowerową noc.

Załadowani sprawnie przedostajemy się trasą do centrum Sosnowca, gdzie umówiliśmy się z Adim, który również się skusił na nocną jazdę. W trójkę ruszamy pod Spodek, połączyć dwa z trzech możliwych wariantów - czyli trochę meczu i resztę jazdy.
Docieramy na rozpoczęcie. Zaraz za nami zjawiają się Darek z Andrzejem oraz Kocur. Przetasowanie ekipy: Ja z Kocurem i Adim ruszamy na Muchowiec na główny punkt programu, a reszta ekipy zostają w strefie do końca półfinałowego meczu.

Dobiega 21:00 wpisujemy się na listy startowe, do naszej trójcy dołącza kolejny szyderczy człek FREY,  znaczy się będzie wesoło. Wspólne foto i ruszamy na całonocny objazd Katowic.
Na początek ruszamy spod lotniska pod Spodek. Jak się okazuje prowadzimy już 2:0 w setach. Noc długa przed nami to robimy pitstop na pomniku Powstańców śledząc trzeci set. Niestety tracimy go i mecz się jeszcze dalej będzie ciągnął. Ruszamy. Spod Spodka po kolei na Bogucice, Dąbrówkę, Szopki, gdzie dostaję sms-a od Pawła, że czwarty set wygrany i z wynikiem 3:1 przechodzimy do finału. Niusa od razu puściłem wśród peletonu. Dalej przez Janów, Nikisz i Giszowiec na Murcki, gdzie dłuższy pitstop na stacji benzynowej. Potem Ochojec, Piotrowice i insze katowickie dzielnice. Trochę odcinków leśnych, os-ów specjalnych co by umilić i uatrakcyjnić trasę. Po dłuższym bajaniu docieramy na Tauzena. Już po 2:00, gdzie tam jeszcze do rana, a tu zaczyna pokrapywać. Przebijamy się do Parku Śląskiego. Przy komarze zbiorowe foto i tniemy dalej do Silesii na popas. Przy wylocie z parku zaczyna dość solidnie padać. Przez co do Tesco docieramy solidnie zmoczeni. Półtorej godziny przerwy w środku galerii sprawia, że większość ciuchów szczególnie rowerowych zaczyna wysychać. Następuje kryzys w ekipie dochodzi 4 nad ranem. Sporo osób przemokniętych dalszą trasę sobie odpuszcza, a my brniemy dalej. Docieramy na Sokolską, Rafał nas opuszcza i wraca na DG, a niedobitki choć ich jeszcze sporo zostało błąkamy się jeszcze po okolicznych uliczkach Śródmieścia. Na godzinę przed finiszem na hałdzie z Kotem i Adim opuszczamy peleton i jedziemy na Dworzec do Maca na małe co nieco.

Nie wiem czy to kryzys jakiś nastał, czy mało mi było po ostatnim upadku - na rogu Mariackiej i Dworcowej jakoś dziwacznie zbieram zakręt i wpadam na krawężnik. Powtórka z rozrywki czyli katapulta z roweru i zaliczam spektakularną glebę. Normalnie sam bym sobie szydeczego palca pokazał, ale już mnie Kot wyręczył. Podnoszę się, tym razem jakoś lepiej upadłem bo nic nie zdarte. Oczywiście zastanawiam się jak tego krawężnika mogłem nie widzieć, dwa po co tak szeroko wchodziłem jak tyle chodnika do dyspozycji było. No cóż stało się, ogarniam się i kręcimy dalej pod Maca. Czuję, że jednak jest coś nie tak z rowerem. Jakoś dziwnie napęd chodzi.  Robię redukcję, a tu jak na złość na wysokości Hotelu Monopol wózek tylnej przerzutki zawija się w szprychy, krzywiąc przy okazji hak. Poziom zirytowania dochodzi fazy krytycznej czyli nici z dogonienia grupy i dotarcia przed świtem na hałdę i jeszcze nie wiem czy uda się bika doprowadzić do ładu czy będzie trzeba ściągać transport nad ranem.

Rozpoczynamy ogarnianie problemu. Próbuję jakoś doprowadzić przerzutkę do stanu używalności ale wykrzywienie jest na tyle duże, że próba naprostowania haka i wózka się nie powiodła. Czas na plan B. Łapy już mega uwalone i do tego zaczyna znów popadywać. Chowamy się pod zadaszenie i biorę się za przerobienie Meridiana w Singa. HEH czas na debiut rozpinania i skracania łańcucha. Jakoś to ogarniam przełożenie 2-6 jakoś się pociągnie do domu. Nim skończyłem się babrać z tym defektem zrobiło się jasno. Pakuję zestaw naprawczy w szmatę nadmiary smaru z rąk i jedziemy wreszcie do tego Maca. Gdyby nie te zachciewajki może rower byłby jeszcze na chodzie, a tak kolejne wydatki. Wrzucam w siebie kawę o poranku i wracamy na Sosnowiec. Na Bogucicach, żegnamy się z Kotem, a my dalej na Dąbrówkę, Morawę i wjazd przez Sobieskiego na Sosnowiec. Nawet dobrze mi się udało spiąć łańcuch bo luzów nie ma i leci się stale na równym tempie 20 do 25 km/h.  Przy Żeromie odbija i Adrian, a ja już sam za drogą na Zagórze. W domu 8:15 co za tym idzie 24 na nogach.

Jakoś mnie ten upadek i awaria totalnie nie załamała i tak do domu wróciłem z bananem na mordzie, że mimo wszystko nocka i tak fajnie minęła.
KIBICUJEMY


DRON BZZZ...


Z początkiem urlopu fucha

Poniedziałek, 28 lipca 2014 · Komentarze(1)
Kategoria Inne
Wyjazd na Annę dopiero jutro to dziś korzystam z okazji na dorobienie coś flo i załapuję się na dniówkę w pieczarkarni. 
Uporawszy się po 16:00 kręcę do domu uciekając przed nadchodzącą burzą. Na Pogoni łapie mnie lekki deszcz w sam raz na ochłodę, druga porcja ulewy napotkana na Sroduli. Ledwo udaje mi się schować pod wiatę przystankową po czym momentalnie zaczęło lać.

Jak skończyło dudnić lecę na Zagórze przejąć z busa Martynę ii do domku szykować się na jutrzejszy wyjazd.

By nikomu nic się nie stało - obstawa biegu

Niedziela, 22 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Już druga edycja biegu trzeźwości w Mysłowicach, którego to nasz klub służy jako zaplecze techniczne w postaci obstawiaczy trasy.

Z domu wybywam chwilę przed 15:00 i rura pod fontannę. Aerodynamika nie chce współracować wiatr stważał taki opór jakbym spadochron zasobą ciągnął. Na miejsce się kulam  jako ostatni ale w granicach kwadransu akademickiego.

Ekipa w kompecie, na chwilę podjazd do Macieja i stamtąd lecimy do Mysłowic na Bończyk na miejsce startu, gdzie dołączają klubowicze z Mysłowic. Dociera również organizatorka Asia, z którą robimy objazd trasy z wytyczeniem miejsc, gdzie kto ma stać i jakie dostaje zadania. Powrót pod bramę startową skąd tuż przed 17:00 ruszamy na posterunki. 

Ponad 200 aktywnych 90% biegaczy i 10% kijkarzy. W biegu startuje również klubowy Rysiek z rodziną.

Po zakończeniu zwijamy taśmy i na metę po ciepłą strawę w postaci kiełbaski. Posileni ruszamy na objazd MYSłOWICpo czym powrót  na Sosnowiec i toaścik za rocznego wnuczka Maćka. Toast przeciąga się do 23:00 zwijamy zabawki i zjazd do dom bo jutro zaś robota :D.

SKRADZONO ROWER NA ZAGÓRZU - POTRZEBNA WASZA POMOC

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(5)
Kategoria Inne
Uwaga Koledzy i Koleżanki CYKLIŚCI !!!!!

Jak sami dobrze wiecie złodzieje rowerowi w naszym kręgu nie mają prawa bytu i wszelakie tego typu występki należy tępić. Dlatego zwracamy się do WAS z pomocą w odnalezieniu skradzionego sprzętu. Ostatnio rower znajdował się w dzielnicy Sosnowca ZAGÓRZE.

Jeśli komuś uda się namierzyć białego GENESISA prosimy o kontakt pod nr. 501 631 588 lub na numer Prezesa naszego KLUBU 502 484 693.

Udostępnianie i powielanie informacji mile widziane.




hej ho w góry by się szło

Niedziela, 9 lutego 2014 · Komentarze(2)
Kategoria Inne
szło szło i się poszło w sumie blog rowerowy ale swoisty debiut pieszo górski jakoś trzeba sobie utrwalić
Skłoniwszy się w końcu udaje mi się skorelować i w trójkę Marcinów Gozdków dwóch i Waldi postanowiliśmy spalić trochę kilogramów i przy okazji spożytkować wolną niedzielę w nieco inny sposób niż rower. Pogody nie za obiecujące ale po pogodnym tygodniu niedziela nie mogła być gorsza i równie ładnie nas ugościła w Beskidzie Żywieckim.

Za kwadrans 7:00 dociera Waldek i ruszamy do Rycerki, skąd zaczęliśmy ok. 20 km okrężną trasę: Rycerka Górna - WIELKA RACZA (1236 m n.p.m.) - Mała Racza - Bugaj - Kikula - Przełęcz Przegibek (Schronisko PTTK ) - Rycerka Górna.

Generalnie jak na debiut jestem zadowolony z siebie, że harpaganom dotrzymywałem tempa. Plus kolejny, że zimy nie dało się odczuć na szlaku. Może czasem gdzieś trochę białego zmrożonego śniegu na zacienionym stoku, błotko i zamarznięte brudy, na których czasem noga uciekała ale ogólnie to się dobrze dreptało. Dzionek jak najbardziej na plus. Zdjątka dojdą niebawem.
Trasa mniej więcej przebiegała tak:
mapa
Rozpoczynamy wspinaczkę na 1236 m n.p.m.

i mamy pierwszy szczyt Wielka Racza

no to pora ruszać dalej

i coś dla Limita z akcentem klubowym

krótka foto przerwa

i witamy na Przegibku

Cyklozowe wigilijum

Niedziela, 22 grudnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 3 napęd, Inne

Święta za pasem to i we wszelakich instytucyjach organizowane spotkania opłatkowe. Tym oto śladem i w tym roku poszedł nasz Klub. Na mikołajkowym przejeździe wpadło nam do głowy spotkać się jeszcze raz w tym roku w większym klubowym gronie. Termin ustalony grafik dopasowany i słowo się stało faktem.

Przyszła niedziela, po tygodniowej absencji ruchowej wskakuję po 15:00 na bika i ruszam do Oddziału przygotować naszą plenarną salę klubową. W międzyczasie wesoła ferajna się powoli schodziła. Wreszcie gdy na niebie ukazała się pierwsza gwiazdka astronomicznej Zimy przyszła pora podsumować i serdecznych życzeń. Biesiadowanie ciągnęłoby się bez końca ale jutro jednak Poniedziałek i trzeba było się rozejść.

W drodze powrotnej odholowuję Waldiego który również zdecydował się dotrzeć na kole skąd już powrót na Zagórze.

Tour de Senior - czyli Gozdi znów robi zamieszanie w mieście :D

Sobota, 24 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 3 napęd, Inne
Kolejna impreza w której jako klub współdziałamy i zabezpieczamy trasę przejazdu. Ostatnio w Mysłowicach przy biegu. Dziś wspólnie z Aktywnymi Kobietami w ramach projektu aktywizacji seniorów na rozpoczęcie zorganizowaliśmy przejazd po mieście - TOUR DE SENIOR.

W sumie pierwsza impreza w której swoją obecność potwierdził i wziął udział Prezydent Miasta. Do tego zabezpieczenie trasy przez moją zacną załogę klubową i policjantów na rowerach.

Pogoda dopisała na piątkę, tradycyjnie już chyba jedynymi poszkodowanymi byli Limit łapiący kapcia i Darek przy nie groźnej wywrotce. Po za tym bez ekscesów ze strony kierowców i uczestników.

Główna organizatorka liczyła na max 50 osób, a tu 15km trasie stawiło czoło blisko 80 cyklistów.

Na mecie grillowanie i biesiadowanie do wieczora albo i kto sobie mógł pozwolić i dłużej. Na jutro brak planów obiad się wrzuci i się wymyśli jakiś azymut gdzie mnie dawno nie było.