Dychnowszy trochę po pracy na 18:00 śmigam do Oddziału. Dziś kolejny spęd ludzi i możemy więcej przerzucić na nowy lokal. Po zakończeniu tychże czynności z Krzychem kręcimy odwiedzić Tomasza w Egzo, a przy okazji obejrzeć wystawę tematyczną dot. historii Egzotarium.
W tygodniu zabiegani. Dopiero dziś udało się razem wyrwać na przejażdżkę.
Trochę kombinowania, sporo terenu. Cel Sławków.
Na początek przez Upadową na Julek i dalej lasem na Maczki. Przebijamy się przez rozkopaną dzielnię i kierujemy się przez Stare Maczki na Piernikarkę. Przynajmniej tak zamierzałem. Jednak coś pokićkałem i wylądowaliśmy na Burkach. Jechać od razu na Niwę było bezsensownie. W głowie zapadło w pamięci, że przez Ryszkę dało się dotrzeć pod Szerokotorówkę. Na Ryszkę chyba dotarłem, ale jakby nie w to miejsce, w którym bylem ze starą gwardią. Od tego momentu zaczęło się rzeźbienie. W efekcie wylatujemy dopiero przy stacji Bukowno Przymiarki.
Koniec lasu. Wracamy na asfalt i kręcimy na rynek w Sławkowie.W Austerii popas i prrez Niwkę powrót na Zagórze/
Poranek sobotni nie przepowiadał ładniej pogody. Całe szczęście ICM się nie mylił i koło 11:00 zaczęło się robić całkiem całkiem. Nim jednak wyruszyłem na trasę z Anią i Aldoną ruszyliśmy na spacer po Rezerwacie Parkowe.
Przed 13:00 dopiero dosiadłem 2 koła i w drogą. Cel się zrodził spontanicznie. Na początek test pieszego Szlaku Orlich Gniazd na odcinku Ostrężnik - Trzebniów - Niegowa - Mirów - Bobolice - Zdów - Góra Zborów. Generalnie super - jedynie w Niegowej trochę się zamotałem nim znalazłem właściwą marszrutę.
Za Górą Zborów odbijam na rowerowy, aby w Podlesicach zrobić przerwę na ciepły popas. Posilony dalej rowerowym Orlich Gniazd kieruję się na Morsko. Zjeżdżając z zamku po raz drugi gubię szlak bo wpadam na czerwony, ale po Powiecie Zawierciańskim. Szybko czynię jednak korektę i wracam na szlak w Skarżycach. Następnie Żerkowice i nużący podjazd do Bzowa, gdzie znajdują się źródła Czarnej Przemszy.
Ostatnie promienie Słońca jeszcze łapię w Podzamczu, gdzie opuszczam Orle Gniazda. Tam wpadam na pieszy zielony, którym przez Pazurek docieram pod Rodaki. Noc już zapadła. Stwierdzam coraz bardziej manewry nocą po Jurze coraz bardziej mi się podobają. Coś czuję, że niebawem jakiś rajdzik wymyślę.
W Rodakach przesiadka na czarny pieszy, którym docieram pod wielbłąda w Chechle. Tyle było by manewrów. Od tego momentu cała na przód i przez Błędów, Hutę, Laski, Gołonóg śmigam na Sosnowiec.
Wspólnie z kolegami kursantami w malowniczej scenerii Rezerwatu Parkowe przed gremium Przewodników z Oddziału Przewodnickiego w Częstochowie złożyliśmy przysięgę przewodnicką na Przewodników Jurajskich.
„Świadomy zadań i roli przewodnika turystycznego PTTK – przyrzekam pełnić swoje obowiązki sumiennie i staranie, być rzecznikiem krzewienia wiedzy o swoim regionie i Polsce. Dbać o godność, honor i postawę moralną przewodnika turystycznego PTTK, godnie reprezentując swoje Koło Przewodnickie”
Nim jednak przy gitarze i ognisku zapadła ta podniosła chwila dzień się zaczął od dniówki w Euro. Wiedząc, że chcę dotrzeć na miejsce rowerem urywam się nieco wcześniej z pracy. Pogoda nieco się załamała. Jednak się nie zrażam i nadal decyduję się na rower.
Do domu po sakwy i rura na Złoty Potok. 60 km przede mną. Bez kluczenia jadę najkrótszą drogą. Po pokonaniu P4 dopada mnie mżawka. W Siewierzu już regularny deszcz. Kurta na plery i lecę dalej. Margines zapasu czasu niewielki. Deszcz ustaje dopiero na zjeździe do Myszkowa. Główna droga przelotowa przez Myszków zakorkowana wlot i wylot z ,miasta w remoncie. Na rowerze jednak udaje się sprawnie pokonać utrudnienia, nawet zamknięty odcinek prowadzący do Żarek. W samych Żarkach zaopatruję się w popas żywnościowy i pojeniowy po czym prosto już do Złotego Potoku na imprezowanie. Mimo jazdy w deszczu całkiem fajny czasowo przelot. Wieczorem impregnacja w czasie integracji to mogłem sobie pozwolić na odrobinę wariacji jazdy w deszczu.
Po wczorajszych manewrach dziś się zebrać nie umiałem ogólnie tzw. niedzielne błogie lenistwo mnie dopadło. Jak już stwierdziłem, że w domu nie przesiedzę to pomysły były 3. Jura z akcentem na zwiedzenie Domaniewic, gdzie planowana biesiada przewodnicka. Przy okazji Pilica i Smoleń, tudzież w drugą stronę może Oświęcim lub przed siebie a pomysł sam się zrobi.
Jednak jak sobie przypomniałem miałem na tyle luzy. Więc początek to skontrowanie piasty, co by kołem nie bujało. Ruszam. Na zjeździe do Kazimierza, czuję że przerzutki chodzą dziwnie. Tak zacząłem modyfikować linką, że totalnie się rozregulowała i przy kopalni odpuściłem dalszą jazdę. Postanowiłem pobłądzić trochę po hałdzie kopalnianej - tam co ostatnio byłem na trekingu w ramach miejskich spacerów, Przy okazji doprowadzam przerzutki do normalnego stanu. Dodatkowo zaliczam las zagórski i odkrywam kolejne ścieżynki po nasypach kolejowych.
Obiadek i 2 pętelka. Zaczynam w kierunku Juliusza, Miało być Jaworzno, ale wpadam na Dżoanę, Iwonę i Żelkę z którymi zmieniam zamysł trasy. Żelka odłącza się na upadowej, a Ja odwożę Panie na Dąbrówkę Małą. Tam i my się żegnamy, a Ja zwrot na Zagórze.
Pętla 3. Wieczorne testy oświetleniowe z Agnieszką. Krótko bo tylko na Balaton i powrót.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym