Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 4, Gorzyczki - Kuźnia Raciborska.
Czwartek, 20 sierpnia 2015
· Komentarze(0)
Kategoria wyprawy rowerowe
Dziś jakoś to wstawanie gładko poszło i przed 8 już jesteśmy na kółkach. Rześko z rana. Z Gorzyczek udajemy się do Chałupek po kolejne potwierdzenie z PK. W Olzie na postoju przy sklepie podsuwam Limitowi pomysł suszenia ręcznika na superbohatera. Nie sądziłem, że na to pójdzie, ale przewiązał sobie ręcznik tworząc swojego rodzaju pelerynę i tak jechał do samych Chałupek.
Fotki na przejściu granicznym, pieczątki w Pałacu i na Poczcie. Z Chałupek kręcimy przez Krzyżanowice do Tworkowa, gdzie podbijam kajety w punkcie pocztowym oraz udajemy się pod ruiny Zamku. Brama zamknięta, za ogrodzenia widać, że trwają jakieś prace remontowe. Już mamy jechać dalej, aż tu zaczepia nas pani czy byśmy nie chcieli zwiedzić ruin. Jest możliwość czemu nie. Łapiemy dodatkową pieczątkę i kręcimy się między robotnikami.
Pora na nas. Następny punkt Krzanowice. Z PK nie było problemu, bo Urząd Miasta otwarty i mogłem się podbić w sekretariacie.
Na długich prostych między polami wiatr daje się nam we znaki. Jak już pieczęć pozyskałem, zasiadamy na rynku na popas drugośniadaniowy, a może już trzeci. Nie pamiętam co chwilę coś się na ząb wrzucało.
Akumulatory naładowane. Rzeźbimy dalej kilometry. Przez Pietraszyn docieramy do Pietrowic Wielkich, tu krótki postój na zakupy pieczątki w Punkcie Pocztowym i Urzędzie Gminy. Następnie musieliśmy dotrzeć do Raciborza. Niby 10 km, ale przez ten silny wiatr w twarzoczaszkę droga dłużyła się niesamowicie i kosztowała nas sporo energii. Jak tak będzie wiało to daleko nie pociągniemy.
W Raciborzu zatrzymujemy się na nico dłuższą chwilę. Podbijam kajety w informacji i kierujemy się do PTTK. Obiecywałem Panu Staszkowi, że dojadę do Raciborza. Okazja się wreszcie nadarzyła. Szukając budynku Oddziału, szczęśliwym trafem wpadam akurat na Pana Stanisława idącego do Oddziału. 79 lat na karku, ale nad aktywny działacz i przewodnik turystyczny.
Zasiadamy na kawkę, nabywamy książeczki Odznaki Turysta Ziemi Raciborskiej i wymieniamy się wspomnieniami z różnych wycieczek po Polsce. Z racji, że niektóre miejscowości przez które dziś przejechaliśmy, znajdują się na liście punktów zaliczeniowych gospodarz podbija nam zaliczenie tych punktów.
Kawka wypita, zostawiamy rowery jeszcze na chwilę i idziemy zwiedzić Muzeum Raciborskie. Żegnamy się i znów z polecenia podążamy pod Magistrat, gdzie w podziemiach mieści się Restauracja "Swojskie Jadło". Dwudaniowy obiad znów nas napełnił na dalszą drogę. Wychodzimy na zewnątrz i zaczepia nas Radny z którym wymieniamy się uwagami nt. infrastruktury rowerowej. Od niego też dowiaduję się, że organizują raz do roku Raciborską Masę Krytyczną. Pora na nas żegnamy się i kierujemy się do kolejnego PK - Nędza. Jedziemy tam przez Rezerwat Łężczok, bardzo ciekawe miejsce pod względem krajobrazowym. W Nędzy jednak się nie podbijamy. Nie przyszło mi do głowy iść do sklepu po stempel.Z resztą zmęczenie dawało już się we znaki i powoli organizm domagał się odpoczynku. Z Nędzy udajemy się do Wsi Turze, gdzie trafiam do Pani Sołtys, która podbija nam pieczątkę na znak, że tu dotarliśmy. Powoli zaczynamy rozglądać się za spaniem. Pani Sołtys wspomniała, że u nich w przyszłym roku szykują bazę noclegową z przystanią nad rzeką Rudą, a najbliższe obiekty noclegowe to Kuźnia Raciborska. Tam też przybraliśmy azymut. Robimy zakupy popasowe, a ja dzwonię do Maryny z prośbą zlokalizowania obiektu. Wymęczeni tą szarpaniną z wiatrem docieramy do Hotelu "Gracja", gdzie udaje nam się przebunkrować do rana.
Fotki na przejściu granicznym, pieczątki w Pałacu i na Poczcie. Z Chałupek kręcimy przez Krzyżanowice do Tworkowa, gdzie podbijam kajety w punkcie pocztowym oraz udajemy się pod ruiny Zamku. Brama zamknięta, za ogrodzenia widać, że trwają jakieś prace remontowe. Już mamy jechać dalej, aż tu zaczepia nas pani czy byśmy nie chcieli zwiedzić ruin. Jest możliwość czemu nie. Łapiemy dodatkową pieczątkę i kręcimy się między robotnikami.
Pora na nas. Następny punkt Krzanowice. Z PK nie było problemu, bo Urząd Miasta otwarty i mogłem się podbić w sekretariacie.
Na długich prostych między polami wiatr daje się nam we znaki. Jak już pieczęć pozyskałem, zasiadamy na rynku na popas drugośniadaniowy, a może już trzeci. Nie pamiętam co chwilę coś się na ząb wrzucało.
Akumulatory naładowane. Rzeźbimy dalej kilometry. Przez Pietraszyn docieramy do Pietrowic Wielkich, tu krótki postój na zakupy pieczątki w Punkcie Pocztowym i Urzędzie Gminy. Następnie musieliśmy dotrzeć do Raciborza. Niby 10 km, ale przez ten silny wiatr w twarzoczaszkę droga dłużyła się niesamowicie i kosztowała nas sporo energii. Jak tak będzie wiało to daleko nie pociągniemy.
W Raciborzu zatrzymujemy się na nico dłuższą chwilę. Podbijam kajety w informacji i kierujemy się do PTTK. Obiecywałem Panu Staszkowi, że dojadę do Raciborza. Okazja się wreszcie nadarzyła. Szukając budynku Oddziału, szczęśliwym trafem wpadam akurat na Pana Stanisława idącego do Oddziału. 79 lat na karku, ale nad aktywny działacz i przewodnik turystyczny.
Zasiadamy na kawkę, nabywamy książeczki Odznaki Turysta Ziemi Raciborskiej i wymieniamy się wspomnieniami z różnych wycieczek po Polsce. Z racji, że niektóre miejscowości przez które dziś przejechaliśmy, znajdują się na liście punktów zaliczeniowych gospodarz podbija nam zaliczenie tych punktów.
Kawka wypita, zostawiamy rowery jeszcze na chwilę i idziemy zwiedzić Muzeum Raciborskie. Żegnamy się i znów z polecenia podążamy pod Magistrat, gdzie w podziemiach mieści się Restauracja "Swojskie Jadło". Dwudaniowy obiad znów nas napełnił na dalszą drogę. Wychodzimy na zewnątrz i zaczepia nas Radny z którym wymieniamy się uwagami nt. infrastruktury rowerowej. Od niego też dowiaduję się, że organizują raz do roku Raciborską Masę Krytyczną. Pora na nas żegnamy się i kierujemy się do kolejnego PK - Nędza. Jedziemy tam przez Rezerwat Łężczok, bardzo ciekawe miejsce pod względem krajobrazowym. W Nędzy jednak się nie podbijamy. Nie przyszło mi do głowy iść do sklepu po stempel.Z resztą zmęczenie dawało już się we znaki i powoli organizm domagał się odpoczynku. Z Nędzy udajemy się do Wsi Turze, gdzie trafiam do Pani Sołtys, która podbija nam pieczątkę na znak, że tu dotarliśmy. Powoli zaczynamy rozglądać się za spaniem. Pani Sołtys wspomniała, że u nich w przyszłym roku szykują bazę noclegową z przystanią nad rzeką Rudą, a najbliższe obiekty noclegowe to Kuźnia Raciborska. Tam też przybraliśmy azymut. Robimy zakupy popasowe, a ja dzwonię do Maryny z prośbą zlokalizowania obiektu. Wymęczeni tą szarpaniną z wiatrem docieramy do Hotelu "Gracja", gdzie udaje nam się przebunkrować do rana.