NB Jaworzno
Sobota, 29 sierpnia 2015
· Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Tyle propozycji na tą sobotę było, że nie wiedziałem na co się zdecydować. I Racibórz w dwóch odsłonach, i wypad na pałace w Pławniowicach i Mosznej, i Rajd na Orientację w okolicach Siedlca, a może Night Biking w Jaworznie.
Po przeliczeniu budżetu i analizie czasu wybór padł na Jaworzno.
Nim jednak udaliśmy się z tam z Martyną wcześniej pokręciliśmy do Reala uzupełnić zapasy. Obiadek na szybko w postaci ryżu z kurczakiem i ananasem.
Posileni na ostatnią chwilę 19:45 śmigamy na rynek w Jaworznie. Jadąc przez Juliusz i Maczki docieramy na rynek chwilę po 20:30.
Tam spotykamy Adriana, który wyruszył tam z większym zapasem czasu. Na rynku stawiła się dość spora grupa cyklistów. Kilka słów od organizatorów i ruszamy. Dziś będzie głośno i wesoło. Muza leci z różnego typu urządzeń bike audio. Dzwonki, trąbki, wuwuzele, Jaworzno wcześnie dziś nie zaśnie. W gwarnym peletonie ruszamy na objazd zaplanowanej trasy przez niektóre dzielnice miasta. Jakoś za bardzo nie chciało mi się doszukiwać, gdzie w danym momencie jestem, ale przelatywaliśmy przez niektóre tereny, które kojarzyłem Wilkoszyn, Bycznę, Jeleń, gdzie przy MDK-u była przerwa i zwrot na Bory, znów Wilkoszyn by odbić na Ciężkowice i zakotwiczyliśmy nad Sosiną około północy.
Nie był to za długi NB, ale za to gwarny i z przytupem.
Chwilę jeszcze przesiadujemy nad jeziorem, ale nic specjalnego się nie dzieje to postanawiamy wracać na nasze tereny. W trójkę jedziemy na Szczakową, potem zjazd do Osiedla Stałego i przelatując przez Łubowiec kierujemy się na Sosnowiec.
Potem na Modrzejów i zjeżdżamy z ronda na ul. Mikołajczyka i docieramy nią pod rondo na Ludwiku. Kawałek jeszcze razem kręcimy w okolice Aldi-ka na Wawelu, tam się żegnamy Adi odbija do siebie, a my przez Kombajnistów kręcimy do siebie na kwadrat.
Po przeliczeniu budżetu i analizie czasu wybór padł na Jaworzno.
Nim jednak udaliśmy się z tam z Martyną wcześniej pokręciliśmy do Reala uzupełnić zapasy. Obiadek na szybko w postaci ryżu z kurczakiem i ananasem.
Posileni na ostatnią chwilę 19:45 śmigamy na rynek w Jaworznie. Jadąc przez Juliusz i Maczki docieramy na rynek chwilę po 20:30.
Tam spotykamy Adriana, który wyruszył tam z większym zapasem czasu. Na rynku stawiła się dość spora grupa cyklistów. Kilka słów od organizatorów i ruszamy. Dziś będzie głośno i wesoło. Muza leci z różnego typu urządzeń bike audio. Dzwonki, trąbki, wuwuzele, Jaworzno wcześnie dziś nie zaśnie. W gwarnym peletonie ruszamy na objazd zaplanowanej trasy przez niektóre dzielnice miasta. Jakoś za bardzo nie chciało mi się doszukiwać, gdzie w danym momencie jestem, ale przelatywaliśmy przez niektóre tereny, które kojarzyłem Wilkoszyn, Bycznę, Jeleń, gdzie przy MDK-u była przerwa i zwrot na Bory, znów Wilkoszyn by odbić na Ciężkowice i zakotwiczyliśmy nad Sosiną około północy.
Nie był to za długi NB, ale za to gwarny i z przytupem.
Chwilę jeszcze przesiadujemy nad jeziorem, ale nic specjalnego się nie dzieje to postanawiamy wracać na nasze tereny. W trójkę jedziemy na Szczakową, potem zjazd do Osiedla Stałego i przelatując przez Łubowiec kierujemy się na Sosnowiec.
Potem na Modrzejów i zjeżdżamy z ronda na ul. Mikołajczyka i docieramy nią pod rondo na Ludwiku. Kawałek jeszcze razem kręcimy w okolice Aldi-ka na Wawelu, tam się żegnamy Adi odbija do siebie, a my przez Kombajnistów kręcimy do siebie na kwadrat.