Chciał nie chciał 2-ego do pracy. Do tego 9 h bo we wtorek przegapiłem moment, że moja zmiana przychodzi godzinę wcześniej i dziś przyszło mi odrobić to co straciłem. Całe szczęście popołudniówka jak w piątek i o 17:00 już wolny. Prędko do domu, szybkie ogarnięcie i kierunek Rycerka - złapać oddechu na łonie przyrody.
Ostatnia dniówka na drugą zmianę. Uf przynajmniej można było dojść do siebie po klubowym zebraniu. Niby nic, a długo trzymało.
Mimo popołudnia już od 7:30 odpalam Meridę. Na początek dokonać wymiany ze Swietą: nagłośnienie za podpisane umowy. Z dokumentami na center podrzucić do Oddziału. Zawijam trochę przez Naftową, żeby zobaczyć czy MZUK się wywiązał i frezem rozlewisko zasypał. No niestety. Skończy się chyba jutro na małym objeździe. Czas mam dobry, więc kręcę bokami na Józefów, aby odbić od tyłu na Expo złapać na fotce stan rozbiórki.
Jakoś tak znów przy okazji wpadam do DK i funduję sobie nową deszczówkę i kondom na plecak. Zakupy zrobione, foto ustrzelone. No to jeszcze może kawusia u starzyków. Takoż dokuję się na godzinkę. Potem już prosto na Inwestycyjną.
Po pracy już prosto na kwadrat.
Jak na kwiecień frekwencja fajna, tylko 3 dni bez kręcenia, ale kilometraż, myślałem, że będzie więcej a tu tylko i aż zarazem 800 km.
Miały być górki, ale pogoda się rozkraczyła to skorzystałem z dorobku i 3 sobotę na dyżur na magazyn. I tak więcej deszczu zapowiadało się, a tu trochę mżawki jedynie.
I w sumie znów spontan Kato. Myślałem na radę jechać busem, ale z drugiej strony szkoda nie deszczowego dnia.
Generalnie rozruch Meridy i poranny terenowy kurs na Inwestycyjną. Po pracy ponownie terenem lekko zmodyfikowanym na kwadrat. Wpadam na szybko do domu, zmiana załadunku plecaka i kręcę do rodziców. Popołudniowa kawka i godzinę później rowerem na Kato najkrótszą drogą na spotkanie Rady Kolarskiej. Godzinka spotkania i myślę co dalej,
Powrót jakoś sam się wyrzeźbił. Z centrum Kato na Padarewa, skąd przebijam się na drugą stronę DK 86 i kręcę na Nikisz. Dalej na krechę z ciekawości gdzie droga mnie ta poprowadzi. Wylatuję na Janowie i to w znanym miejscu w którym wogóle nie spodziewałem się, że ta droga którą jadę mnie tam doprowadzi. I tak kręcę dalej, aż znalazłem się na Bończyku. Zwrot przy kościele w prawo i dalej za drogą, która wyprowadziła mnie w okolice cmentarza, gdzie Darek spoczywa. Skoro już wiem gdzie jestem odbijam na 79 i nią że na Niwkę, skąd już za drogą na kwadrat.
Jeszcze nie koniec
Ponownie wpadam jak po ogień, zabieram pocztę właścicieli i kręcę przekazać na Kazimierz. Żeby nie dublować odcinków wpadam na teren, którym docieram pod Zajezdnię i dalej na dół przez las Zagórski na Ośrodek. Potem już prosta na adres. Zostawiam przesyłki i przy okazji wpadam do Patyka na inspekcję jak tam się prace remontowe posuwają. Starczy gadki śmigam dalej. Oczywiście znów zakole bo po co najkrócej i kręcę przez Porąbkę na Klimontów, skąd do Kaufiego na szybkie zakupy, Popas uzupełniony, więc już starczy śmigania na dziś.
Dziś w ruch poszła Merida z myślą dłuższego zakola popracowego. Poranny rozruch i śmigam na Inwestycyjną. Po pracy miał być w sumie szybki szpil do Oddziału zakupić znaczki spóźnialskim. Tak też się do Śródmieścia udałem. A tu psikus p. Teresa mówi znaczków brakło. I tak jakoś wyszło, żeby nie marnować czasu zebrałem się z kwitkiem i pognałem do Kato na Staromiejską do Fundacji Regionalnej PTTK celem pobrania znaczków na potrzeby Oddziału. W godzinę się obrobiłem - kilometrów wpadło, a i znaczki mam dla moich klubowiczów.
Sprawa załatwiona, zjazd do starzyków na popołudniową kawę i docelowo już na kwadrat.
Jak od poniedziałku zacząłem z urzędami, tak przeszło na wtorek. Dziś korzystając z wolnego dopołudnia śmigam na center do Urzędu Miejskiego podpisać kolejną umowę dotyczącą projektów. Powrót na Zagórze wrzucić coś na ruszt i długa na Inwestycyjną.
Wieczorem już bez dokrętki tylko grzecznie na kwaterę.
Plan minimum wykonany, standard dotrzymany, czyli ukręcone rozruchowe 1000 km w pierwszym kwartale.
Po aktywnie spędzonym weekendzie powrót do pracy. Popołudniówka niby i można było by nieco pobyczyć się w wyrku. Jednak zajęć trochę i już od 6:00 na nogach. Trochę wirtualnych prac na PC-cie. Rower odpalam o 9:00 i śmigam podrzucić papiery zgłoszeniowe do komisji wyborczej. Następnie długa do Kato z kolejną przesyłką do Urzędu Marszałkowskiego. Chłodno, ale w tamtą stronę jechało się nico lepiej może, że z wiatrem. Trochę jeszcze czasu zostało, to nieśpiesznie powrót na Sosnowiec, małe zakupy i na chwilę do domu przepakować plecach i terenem na 13:00 do pracy.
Popołudniówka to już szybko leci. Na koniec szychty dzwoni Tomek z newsem, że po pękniętym amorze, teraz wykończył korbę na powrocie z Rabki - myślę kawał z racji dnia. Ale umawiam się po pracy na ploty w Egzo. Takoż się stało.
Po pracy już w świetle nocnego oświetlenia śmigam znów na centrum odwiedzić Tomasza. Czas szybko mija na opowieści z weekendowego wypadu. Nim wybiła północ kręcę już na kwadrat zakończyć jeszcze w rytmie dobowym ten dzień.
Rozpoczęcie przygody z Intermalem zacząłem od międzyzmiany. Dziś już planowo na rano. Pobudka przesunięta w porównaniu z euro o półgodziny i pionizacja następuje o 4:00. O ile tam miałem prawie godzinę na dobudzenie się tutaj w półgodziny szybkie ogarnięcie i 4:30 ruszam.
Dzień nieśpiesznie się rozpoczyna. Pod firmą już świta. Generalnie dojazd spokojny pustawo na drogach, jedynie zimno. Droga się szkli, więc nie naginam na zjeździe do Dańdówki.
Nim się ogarniam 13:00 i pora do domu. Powietrze nadal zimne. Powrót na kwadrat podobnie jak wczoraj, czyli terenem po dawnym nasypie kolejowym wylatując z tyłu działej przy Paderewskiego.
Może i kilometrów było by więcej, ale jakoś mi się nie chciało kręcić więc sobie podobny dystans rowerowy z buta przeszedłem.
Dziś Big w rozruchu. Trochę tobołków miałem do przewiezienia głównie ciuchy robocze więc zbroję wielkiego w bagażnik z sakwami i w drogę. Na początek jednak jeszcze zjazd do Euro po świadectwo, szybka kawa u rodziców (bo po drodze) i długa na Inwestycyjną. Pierwsza dniówka po formalnościach z podpisywaniem umowy szybko zleciała. Terenowy powrót na Zagórze. Odstawiam Biga i agnieszkowym rumakiem kierunek Plastry oddać na serwis. Zostałem bez koła, więc przyszło się posiłkować zbiórkomem. Gdyby tak pieruńsko zimno nie wiało, całkiem przyjemny ten dzionek byłby.
Ostatnie podrygi w strefie Euro. Za tydzień transfer na inwestycyjną. Dziś krótko, pogoda na objazdy nie sprzyja, a po drugie po powrocie zabrałem się za małe naprawy przy Zenicie. Wymianie uległ mostek z regulowanego na sztywny, oraz zabrałem się za regulację skrzyni biegów. Zostało jeszcze stukanie w suporcie. Tylko nie potrafię namierzyć czy pedały, czy przyjdzie wkład zmienić.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym