Weekend nie rowerowy ale i tak równie miło i aktywnie spędzony. Dziś zebrać się wogóle nie miałem siły. Wreszcie się udało i na 10:00 ruszam nabazę do pracy. Na firmie sporo się dzieje ekipy targowe się rozpakowują, a ja słyszę że mam zaległy urlop i do środy chillout. No cóż w tył zwrot i już mnie nie ma.
Korzystam z okazji i ruszam na objazd katowickich sportshop - ów. Z Morawy na 3 stapy, potem Dk na Gliwickiej i finisz na Aks-ie. Nic specjalnego nie wpadło mi w oczy. Nadeszła pora popołudniowej kawy. Jadę do parku śląskiego zobaczyć big komara po czym już prosto do Rawa cafe.
Milo się siedzi ale trzeba ruszać dalej. Opuszczam rawę i powrót na Sosnowiec. W drodze powrotnej zakrecam na chwilę do Oddziału i zmykam do domu wrzucić w siebie obiadokolację. Korcila mnie stówa ale dnia mi braklo.
Wieczorem jak przystało na prezesa odwożę z Jackiem Waldka na lotnisko. Tym razem klubowy skarbnik leci podbijać górzystą Armenię.
Nosiło mnie nosiło ale po mimo wolnego piątku rower dopiero pod osłoną nocy. Za dnia jako pilot z tatą do Tych.
Chmury ołowiane jakoś mnie tak zniechęcały ale jak już słońce zaszło chmur już nie było widać i mogłem śmiało d... ruszyć.
Na początek na bieżnię rozkręcić się trochę. Widać tu dość padało bo sporo kałuż wszystko paruje i asfalt mokry. Rundka po bieżni, po czym na piekło, P4 do pod bar pod Dębami. Zwrot na Preczów i do Sarnowa. Wszędzie mokro a na Zagórzu ani śladu deszczu. Z Sarnowa zwrot i azymut Będzin przez Łagiszę. Zawijas na nerce i lecim na Sosnowiecką Pogoń rywalizując z T27. W Remedium pustki to dalej za tramwajem na centrum Sc. Zwrot przy Dęblińskiej w kierunku Ludwika. Blakać sie jeszcze by można ale ssanie sie załącza i do tego trza rychtować sie na wesele to sobie odpuszczam. Zjazd na Kombajnistów i prosto do domu.
Dwie nocki i dwa dni rowerowo z życia wyjęte. Kilometrów tyle co minimalne minimum do pokonania trasy na wiadomym odcinku.
7:00 wybija wrzucam na siebie długi zestaw bikewdzianka i lekkim zawijasem przez Hallera, Akademiki, Chemiczną, Środulę i BMC do domku nadrobić braki snu.
Tak dla odmiany rowerowy dzień zaczęty od powrotu skoro świt do domu po nocce spędzonej na firmie.
Chociaż warunki pogodowe pozwalały urobić trochę kilometrów jak odespałem trochę, ale jakoś się zebrać nie mogłem i dopiero o 18:30 po raz drugi odpalam bika i ruszam na bazę na kolejną dwunastkę.
Dziś do pracy odbębnić nockę to dzień zaczynam dość późno i śpię ile się da. Spanie na siłę nie w moim stylu i doprowadzam się koło 10:00 do pionu. Śniadanie i o 11:00 ruszam z tatą pozałatwiać kilka spraw na mieście. Sprawy formalne załatwione to reszta dnia spędzona na jeździe po sklepach w poszukiwaniu koszuli na weselną zabawę. Wreszcie po kilku próbach udaje się znaleść odpowiednią w Plejadzie. Powrót do domu na obiadokolację. 18:30 wybija pakuję sakwę i ruszam na firmę. Dwunastkę odhaczyć i jutro do dom.
Po pasywnym weekendzie nierowerowym dziś pasowało odpowiednio zgromadzoną energię spożytkować.
Rano na bazę. Droga bezproblemowa i na tyle ciepło, ze decyzja jazdy w krótkim zestawie. Morawę opuszczam jeszcze przed południem. Droga powrotna do domu na okrętkę. Z bazy podążam do Rawa cafe odwiedzić moje kochanie i degustuję się herbatką energetyczną. Akumulator naładowany to ruszam przez Dąbrówkę Małą do Czeladzi, gdzie znów przerwa. M1, nic co potrzebuję jednak nie znajduję to zmykam do rodziców przez Syberkę, Ksawerę i centrum Dąbrowy na Zagórze. Dwie godziny siesty i o 18:00 ruszam na pętlę która w trakcie obiadu przyszła mi do głowy.
Z Zagórza na Pogorię 3, objazd jeziora ozachodu, skąd na piekło i wpadam na leśny odcinek pętli wokół P4. Przecinam gierkówkę i kieruję się na Ujejsce, gdzie znów terenowym szlakiem dąbrowskim przebijam się na Sikorkę. Trochę asfaltu by przedostać sie na Tucznawę i znów podążając za terenowym szlakiem zmierzam na Okradzionów. W między czasie zapada szarówka, ale jestem na punkcie przy młynie Freya przed planowanym czasem to jeszcze rozszerzam pętlę. Zwrot na dolinkę miłości jeszcze na tyle jasno, że spokojnie pokonuję ten odcinek. Następnie już tylko asfalty. Kierując się przez Krzykawkę, Małobądz, Ujków wpadam na DK 94. Wrażenie, że nosi się na deszcz to do Sławkowa przedzieram się poboczem krajówki. Bezsens lecieć dalej 94 na Strzemieszyce bo jednak moje obawy deszczu były mylne i zjeżdżam na sławkowski rynek. Wybija 20:00 na ratuszowym zegarze. Bez chwili przerwy opuszczam Sławków i kierując się przez Niwę i Euroterminal, gdzie spotyka mnie niespodzianka w postaci nowej nawierzchni wokół ogrodzenia wracam na Sosnowiec. Asfalt jak stół przez co dojazd na Ostrowy był bezproblemowy. Nie to co kiedyś slalom gigant. Z Ostrów na Porąbkę, gdzie dopiero krótki pitstop przy sklepie w celu uzupełnienia płynów. Dalej hop pod zawodówkę na galocie, skad na skrótem przebijam się pod zajezdnię PKM. Ostatni zwrot na Szymanowskiego i prosto do domu. Plan zrealizowany w 99%. Zakładałem dobić do 6k km, ale ostatnie 20 km zostawię na jutro. Na dobre mi to wyszło bo jak się doturlałem do domu to niedługo po tym zaczęło padać. Znaczy przeczucie dobrze doradziło by na setce spasować.
Plany nie co inne byly z opcją nabicia wiekszej ilości kilometrów, ale natłok zajęć sprawił, że ukręciło się minimum.
Wyjazd z domu 8:30 i standardową trasą na Morawę zapakować mastera na kolejny wyjazd delegacyjny do Wisły. Pakowanie idzie żwawo i teoretycznie o 11:00 człowiek wolny. Opuszczam bazę i nieco inną drogą powrót do domu. Zmiana odzienia i jeszcze w ramach ppracy dostawa fotela do Bytomia.
Właściwie czasu na dokrętkę jeszcze było, ale jeszcze jeden rower został do zrobienia to popołudnie spędzone na przeglądzie Authora. Czas na krótką dwudniową pauzę od bika.
Kolejna międzydniówka na Morawie. Wyjazd z domu 8:50 przez co od razu trzeba było się wstrzelić w ramy czasowe i kręcić żwawszym tempem. Udało się trochę podgonić ale wiatr robił swoje i co jakiś czas mnie wspowalniał. Na bazie 9:15.
Po pracy zdecydowanie cieplej niż rano. Długa bluza do sakwy i jazda na krótki zestaw. Korzystając z aury na początek ruszam do Rawy na kawkę do panny M. Energetyk wlany można śmigać dalej, a zapomiałbym w drodze na Rawę spotykam Tomka z którym to tylko przelotowe cześć i każdy w swoją stronę.
Opuszczam salon i kierunek Dąbrówka Mała, potem koło schroniska na Czeladź. Trochę eksploracji dawno nie uczęszczanym szlakiem w kierunku Piasków. Dalej drogą pod M1 i wspinaczka na Syberkę. Zjazd pod nerkę i znów szlakiem wzdłuż Przemszy na Zieloną i P3. Rundka po bieżni i zjazd na Zagórze. W drodze do domu dowiaduję się że czeka na mnie rower do przeserwisowania na cito. Znaczy się zaś wieczór się wydłuży.
Dzis dniówka na bazie. Wyjazd z kwatery 8:40. Zestaw na długo, z wiatrem za pleców znów udało się dobry czas dojazdu ukręcić. Po pracy zaś powrót z rowerem na pace bo wypadła dostawa.
Dwie godziny przerwy i o 19:00 pora nocną rundkę. Jadę wzdłuż trasy do Kato. W tamtą stronę nadal się spoko jedzie bo wiatr współpracuje. Droga powrotna już zdecydowanie idzie oporniej. Cały czas jazda pod zimny wmordewind chodź na dworze 17 na plusie. Jeszcze do tego łapie mnie lekki kryzys ktory dodatkowo sprawia że powrót się strasznie dłuży.
Dzień zaczęty już od 7:00, ale bika dopiero odpalam o 11:00.
Na początek dosiadam meridiana i kierunek UM, gdzie z Waldkiem załatwiamy kilka okołorowerowych spraw. Po Magistracie do Plastrów po cZym odpalam drugi bieg i jadę na chwilę na firmę.
Sprawy służbowe zrealizowane. Telefon do Martyny, że już się obrobiłem i ruszam w jej kierunku. Objazdowo przez Nikisz, lasem i doliną 3S wpadam na Brynów i już ostatnia prosta na Panewniki. Docieram pod klatkę a moje kochanie już zwarte i gotowe do rowerowej wycieczki. Wstepny plan zakładał rundkę na Sosnowiec i powrót na Kato,ale w praniu wyszło, že wezmę na przegląd jej bika przez co objazd nieco wydłużyliśmy z uwagi na fakt, że wycieczkę skończymy na Zagórzu.
To ruszamy, na rozgrzewkę Załęska Hałda. Potem przez Załęże i tauzen do Parku Śląskiego. Szczytem przez park do Bytkowa. Przemykamy koło TV Katowice i za drogą na Siemce. Tryb szwędacz prowadzi na Bażantarnię. Przecinamy DK 94 i przez Bańgów i Przełajkę docieramy na drugą stronę Brynicy. Miała być dorotka, ale w stronę Grodźca spory ruch to z Wojkowic kręcimy na Psary. Na krzyżówce koło Limita odbijamy na Strzyżowice i wjazd na punkt widokowy na Górze Siewierskiej. Dziś jednak przejrzystość powietrza nie za ciekawa toteż i widoki ograniczone. Odpoczniwszy na szczycie trochę azymut dąbrowskie kałuże. Zjazd do Dąbia przez Goląszę i odbijamy na Malinowice.
Moją panią dopada drobny kryzys i w Sarnowie sobie trochę energi w postaci czekolady. Posileni kierunek Preczow i lądujemy na P4. Wczoraj spotkany Mario , a dziś biegający Domino. Krótka wymiana zdań po czym każdy w swoją stronę. Z czwórki przez Piekło na bieżnię i zawijamy na małe conieco na Zagórze. Do planowanej setki jeszcze trochę zostało.
Podładowani wieczorną strawą odprowadzam Słońce na osiemsetę i trzymając się w tunelu ,,eskortuję" busa do centrum Sc. Na liczniku 97 km znaczy się można zapętlać do domu. Nawrot przy pttku w kierunku Ludwika, i za sciezką na Kombajnistów, szczytem przez park na Sroduli, Małe Zagorze i finisz na kwaterze.
Dzien zdecydowanie na pro. Połączone piękne z pożytecznym. Setkę ukręciłem i miło spędziłem czas z drugą połową. Kochanie naprawdę jestem z ciebie dumny, szczególnie za determinację na spontanicznej - 60 km trasie :* .
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym