Po pasywnym weekendzie nierowerowym dziś pasowało odpowiednio zgromadzoną energię spożytkować.
Rano na bazę. Droga bezproblemowa i na tyle ciepło, ze decyzja jazdy w krótkim zestawie. Morawę opuszczam jeszcze przed południem. Droga powrotna do domu na okrętkę. Z bazy podążam do Rawa cafe odwiedzić moje kochanie i degustuję się herbatką energetyczną. Akumulator naładowany to ruszam przez Dąbrówkę Małą do Czeladzi, gdzie znów przerwa. M1, nic co potrzebuję jednak nie znajduję to zmykam do rodziców przez Syberkę, Ksawerę i centrum Dąbrowy na Zagórze. Dwie godziny siesty i o 18:00 ruszam na pętlę która w trakcie obiadu przyszła mi do głowy.
Z Zagórza na Pogorię 3, objazd jeziora ozachodu, skąd na piekło i wpadam na leśny odcinek pętli wokół P4. Przecinam gierkówkę i kieruję się na Ujejsce, gdzie znów terenowym szlakiem dąbrowskim przebijam się na Sikorkę. Trochę asfaltu by przedostać sie na Tucznawę i znów podążając za terenowym szlakiem zmierzam na Okradzionów. W między czasie zapada szarówka, ale jestem na punkcie przy młynie Freya przed planowanym czasem to jeszcze rozszerzam pętlę. Zwrot na dolinkę miłości jeszcze na tyle jasno, że spokojnie pokonuję ten odcinek. Następnie już tylko asfalty. Kierując się przez Krzykawkę, Małobądz, Ujków wpadam na DK 94. Wrażenie, że nosi się na deszcz to do Sławkowa przedzieram się poboczem krajówki. Bezsens lecieć dalej 94 na Strzemieszyce bo jednak moje obawy deszczu były mylne i zjeżdżam na sławkowski rynek. Wybija 20:00 na ratuszowym zegarze. Bez chwili przerwy opuszczam Sławków i kierując się przez Niwę i Euroterminal, gdzie spotyka mnie niespodzianka w postaci nowej nawierzchni wokół ogrodzenia wracam na Sosnowiec. Asfalt jak stół przez co dojazd na Ostrowy był bezproblemowy. Nie to co kiedyś slalom gigant. Z Ostrów na Porąbkę, gdzie dopiero krótki pitstop przy sklepie w celu uzupełnienia płynów. Dalej hop pod zawodówkę na galocie, skad na skrótem przebijam się pod zajezdnię PKM. Ostatni zwrot na Szymanowskiego i prosto do domu. Plan zrealizowany w 99%. Zakładałem dobić do 6k km, ale ostatnie 20 km zostawię na jutro. Na dobre mi to wyszło bo jak się doturlałem do domu to niedługo po tym zaczęło padać. Znaczy przeczucie dobrze doradziło by na setce spasować.
Komentarze (2)
Grunt to znaleść czas na to co się lubi nawet gdy tego czasu brakuje :)
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym