DPD i znów wieczorkiem relaks na pogorii
Pobudka trochę wcześniej by na spokojnie wszystko ogarnąć i ruszyć bezstresowo w 10 km trasę do pracy, ale to nie ja wszystko na ostatnią chwilę. Plan był ruszyć o 7:30 i przeciągnęło się jeszcze do 7:40 smarując łańcuch oraz w Odido zakupując zapas wody na dniówkę. Wreszcie ruszam i od razu z kopyta. By uniknąć górki wybieram wariant na 94 i odbicie tamtędy na 3 Maja i wlot do Centrum Sosnowca. Tłumów na drodze nie ma więc jedzie się rewelacyjnie co prawda ciepławo już ale wiatr tym razem współpracował wiejąc od pleców i można było czasówkę kręcić. Światła pod estakadą ( ślimakiem) udaje się przelecieć bez postoju dopiero łapię się zaraz przed wylotem na Sobieskiego. Do firmy docieram na styk tym razem kiero nie mógł łatki przyczepić. Średnia na 10 km wyszła mi dość nie oczekiwanie 28 km/h także nowy rekord udało się dopaść.
Po dniówce próba dopasowania się z Tomkiem na powrót ale przedłuża mu się w Kato więc spokojnie bo słońce znów ładnie grzeje do przodu. Lekkim objazdem przez Stawy Hubertus. Dalej na Naftową przez Kościelną na Sielec i skarpą na Środulę. Nie chce mi się wdrapywać pod Mec więc decyduję się dotrzeć pod Makro i z tamtąd ciąć do domu.
Wieczorem znów dokrętka. Zamiast samej trójki na początek trochę po mieście, podjazd na wzgórze gołonowskie i na P1. Miałem ciąć na dwójkę ale jakość nie chciałem babrać w błocie kół więc wzdłuż torów docieram na Piekło skąd już na P3. Raptem zrobiłem pół okrążenia i przy Alladynie zjazd na bocznicę. Frey, Domino brodaty oraz Wallace dołączam do jakże zacnego grona i przerwa na izobronka. Posiadywana zlatuje do zachodu słońca. Przez komary trzeba się ewakuować i każdy w swoją stronę. Mi jeszcze mało i do równego rachunku ciągnę na odchodne samotnie okrążenie i również zbijam na Zagórze.