Akcja reanimacja - Orzeł wylądował oraz odprawa technicza przed jutrzejszym zabezpieczaniem trasy

Sobota, 22 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Dziś tylko dane liczbowe.
Edit:

Dzień jako na sobotę zaczyna się dość wcześnie. Na wczorajszym zebraniu wyszedł spontaniczny pomysł przywitania na Pyrzowicach naszego ambasadora do spraw wschodnich Waldka wracającego z Gruzji. Pomysł przeszedł większością głosów. Co prawda za dużo nas nie pojechało ale intencja się liczy.

Pobudka o 5:00 ale moje przyciągające łoże jakoś mnie nie chce puścić i ucieka mi pół godz. dobrze, że Darek dotarł parę min. wcześniej pod mój blok i dzwoniąc już na dobre postawił mnie na nogi. Wrzucam coś lekkiego na ruszt i o 5:50 ruszamy w dwóch na lotnisko. Aura sprzyja słońce nie jest jeszcze tak wysoko więc się fajnie jedzie. Z Zagórza na pojezierze dąbrowskie by przedostać się do Wojkowic Kościelnych, dalej na Przeczyce, Boguchwałowice "78" docieramy do Mierzęcic. Trasa mi się trochę pokręciła i fundujemy sobie dodatkową pętlę wkoło lotniska przez Zadzień, Zendek i Ożarowice. Po drodze nad głowami przelatuje lądujący Wizzair (pewnie Waldkowy) ale coś na 15 min przed czasem) wreszcie docieramy pod terminal A, a tu ani Limita, ani Waldka. Nagle słyszę, że ktoś mnie woła rozglądam się, a Jacek nas uprzedził i Waldek już w aucie. Uff w ostatniej chwili. Waldek daje się przekonać i wraca z nami na rowerze, a Jackowi podrzucamy same bagaże. Na parkingu w trakcie rozplombowania i składnia Weltura - Waldek opowiada nam jak było.
Fota pamiątkowa powitania na lotnisku i prowadzeni przez Limita ruszamy do Sosnowca.



Na Ratanicach powitalne bro i kolejna porcja opowieści. Dzień się powoli rozkręca, żona się niecierpliwi więc eskortujemy dalej Waldiego. Na Mariankach Limit odbija do siebie, a Ja z Darkiem na Zagórze, gdzie i ja odłączam, a Darek z racji, że na Mysłowice wraca odprowadza Waldka pod same drzwi.

W domu dwugodzinna drzemka i ruszam na Mysłowice pod Muzeum Pożarnictwa na spotkanie z rodzinką. Przy okazji łapię pieczątkę. Na horyzoncie burza. Po porcji lodów razem z siostrą i tatą wracamy na S-c, pod fontanną łapie dogania nas chmura i unikając moknięcia przeczekujemy burze w oddziale. Za jakiś czas dołącza do nas Limit z Adrianem. Wreszcie przestaje padać. Dzwonię jeszcze po Elę i Maćka. Posilony kebabem zgadujemy się z Darkiem i w piątkę, znów ruszamy na Mysłowice by wspomóc kolegów kolarzy w zabezpieczaniu trasy przejazdu biegaczy. Koledzy z Mysłowic przydzielają nam posterunki do obstawiania i wolnym tempem przejeżdżamy całą 7 km trasę by wskazać te punkty. Na zakończenie - nie wiem czy planowane to było czy nie na Bończyku Paweł imprezował na 18-stce kuzynki. To my jako dobrzy koledzy anielskim chórem by źle nie wypaść solenizantce STO LAT śpiewamy. Po dawce imprezowego trunku się żegnamy i wracamy za Brynicę.

W nogach już wyszło ponad 120 kilometrów, a chodziła mi jeszcze na zakończenie długiego dnia rowerowa nocka, ale sobie jednak odpuszczam bo zmęczenie materiału zrobiło swoje. Dzień zaliczam do udanych.

Komentarze (2)

no dobrze nazwane od dupy strony, tak to jest jak mój naczelny gps w głowie pomyli trasy i wybiera dłuższy wariant dojazdu

gozdi89 22:35 niedziela, 23 czerwca 2013

czyli pofarciło się Wam bo dotarliście w ostatniej chwili i jak przez Zadzień i Zendek to, że tak powiem od d... strony znaczy od tyłu ;)

noibasta 22:16 niedziela, 23 czerwca 2013
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa htrza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]