Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:1246.00 km (w terenie 111.00 km; 8.91%)
Czas w ruchu:66:37
Średnia prędkość:18.70 km/h
Maksymalna prędkość:58.70 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:56.64 km i 3h 01m
Więcej statystyk

DPD + wieczora P3

Środa, 19 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Jak mnie rzadko jakiś uczestnik ruchu zirytuje tak dziś kierowca linii 18 w kierunku niwki podniósł mi ciśnienie. Ale o tym dalej.

Na 8:00 do pracy na Szopki. Trasa standard Popiełuszki, Małe Zagórze i wlatuje na 3 Maja aż do Dęblińskiej i terenem przebijam się na Stawiki. Wyjazd lekko spóźniony ale udaje się zmieścić w dopuszczalnym kwadransie studenckim. Lekka żartobliwa bura od Kiera i od razu do działania.

Po dniówce nim ma ruszać chyba dostrzegam Tomka ale jak wyjeżdżam z bramy już nikogo nie widzę próba gonitwy nie udana więc od Dęblińskiej już delikatnie lekkimi zakolami przez Park Sielecki, Kombajnistów i Środulską Górkę.

Słońce dało się we znaki to po obiadku drzemka regeneracyjna i przed 20:00 jak już temperatura była w miarę to kierunek Pogoria numero 3. Po drodze analizuję układ znaków przy kontrapasie. Jak jeszcze od Cieplaka widnieją znaki zakaz wjazdu nie dotyczy rowerów oraz zmiana organizacji ruchu tak na Kopernika jest tylko Ustąp. A na wylocie z "czerwonego dywanu" widnieją znaki Ustąp i nakaz jazdy w lewo oraz NIE DOTYCZY ROWERÓW. Więc jadąc dalej ul. Konopnickiej mamy pierwszeństwo ale trzeba dać pozór, że jednak jakiś zadumany może nie przypuszczać, że wylecimy i może być buba. Jadąc Konopnickiej od przejazdu widnieje tablica zmiana organizacji ruchu. Czyli nie jest tak źle ale przydał0 by się jeszcze jakiś info znak że z lewej zrobili dziwny twór dla kierowców kontrapas rowerowy.

Na P3 suma kółek 4, dwa delikatniej i dwa kolejne znajduje się sparing parter i podkręcamy tempo. Po serii na Zieloną na zielonego izobronka Radlerka. Krwiopijcy komary nie dają za długo przesiadywać pod parasolem więc wlew na szybko i jadę pod tamę na P4. Z tamy asfaltem na P3 po drodze odkiwnięcie z Pawłem Kłymem. Na trójce dostrzegam Adiego z Panną tak się zagadujemy, że od kamiennego grilla do molo przerzuciłem się na spacerek. Na parkingu pożegnanie i ruszam już po zachodzie na Zagórze. Dzień jak na razie mija zajebiście. Z Konopnickiej na rondo Hendrixa i w Kościuszki spokojnie oświetlony kamizela ciągnę prawym pasem.
Cuda się zaczęły po przekroczeniu wiaduktu przy Expo. Z lewej patrzę co tak żyłuje silnik, rzut kontem oka i mija mnie rozpędzony autobus ja miałem jakieś 30 to musiał lecieć minimum 70, a Ikarus stary ale potrafi. Na światłach go doganiam z dystansem trzymam się za nim ale skręca w zatoczkę nie ma co rozpędzony tnę dalej. Na światłach przy Kępie czerwone rozpędzony powyżej 40 stopniowo zwalniam, a autobus za mną tnie lewym docieram do świateł, a ten ciul na ciągłej tuż przed pasami ryje się z lewego na mnie. Chamstwa i dziadostwa na drodze nie trawię. Nie dość, że jedzie gorzej jak by przewoził ziemniaki nie pasażerów to jeszcze łamie kutafon przepisy. Nim ruszył szparą przeciskam się przed niego. Na co słyszę ładną wiązankę z jego strony. Oj mnie zbulwersował. Stojąc już na chodniku zostaję znów otitany ale już mi się za bucem nie chciało gonić i w pyskówkę wdawać.

Po za tym finiszowym zajściem dzień miło spędzony.

Po nowego laćka na tył

Wtorek, 18 czerwca 2013 · Komentarze(4)
Z racji, że poranny kurs wypadał i dopiero ruszam w trasę o 15:00 to z rana zmiana organizacji planów.
Śniadanie i kręcę do DG po nową oponę na tył. Masakra to już 3 opona w tym sezonie poszła orginalna i jedna używka. Zakup udany wrzucam w sakwę i do domu. Zakładam nową przy okazji wzięło mnie na wyczyszczenie napędu i tak zlatuje do południa. Krótka rundka do pana Robka przy okazji dostępu do narzędzi reguluję sobie tylną przerzutkę. Gra i buczy powrót na obiad, przesiadka do szoferki i kierunek okolice Częstochowy rozwieść pakunki.

Szlakiem marketowym.

Poniedziałek, 17 czerwca 2013 · Komentarze(1)
Z uwagi, że na kolejnej trefnej oponie da się jeszcze jechać to trochę jeszcze pokręciłem. Ale jazda wyglądała jak bym na bombie jechał jedna większa nierówność i kapeć murowany. To pół biedy gorzej jak już mi się opona całkowicie rozsypie.

Najpierw około 15:00 ruszam na garaże w odwiedziny do pana Robka podcentrować tylne koło i przy okazji na maszynie zobaczyć czy nie jest jajowate i znaleść przyczynę tych pęknięć opon. Koło wycentrowane ale na feldze nie znajdujemy nic niepokojącego. Do domu na obiad i ruszam na marketów obejrzeć stan ogumienia oraz tuszów do drukarki. Na początek na ogień poszedł Decathlon, dalej Auchan ale nic mnie nie zadowala. Dalej na pogranicze Będzińsko-Czeladzkie do M1 ale też nic. Opona jeszcze daje radę. Z M1 do ostatniej deski ratunku może w Plejadzie coś mnie zadowoli. Niestety nic z tego wracam na Zagórze. Jutro robota więc rower chwilowo pauza dopuki nie wymienię tylnej opony.

Niedzielna pętla po Jurze.

Niedziela, 16 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Niedziela stała pod względem zapytania jeśli chodzi o dalszy wypad rowerowy. Ofert dużo. Dwie imprezy w Bytomiu i Katowice swoją organizowały co tu wybrać do tego Maciek dzwoni z ciekawą ofertą na wycieczkę po Jurze. Do ostatnich chwil nie wiedziałem czy coś z tych imprez uda się ogarnąć. W ostateczności udaje się tak ułożyć niedzielny plan i wybrać najciekawszą propozycję. Po namyśle i analizie ofert wybieram propozycję Maćka. Organizacja szczegółów i niedziela ustawiona.

Pobudka o 6:00 małe śniadanko i lecę na Dworzec PKP w Dąbrowie, by dołączyć do chłopaków (Maćka i Dominika), którzy wsiadali w Sosnowcu. Do końca nieświadomy na który pociąg (czy o 7:00 czy o 8:00) się ustawiliśmy - wyleciało mi z głowy pojechałem na ten pierwszy. Się opłaciło o ten chodziło. Mało przygód pomyliłem się i zamiast do kupić bilet do Myszkowa Światowidu, kupuję do stacji wcześniej Mrzygłodu. Nie było by problemu dociągnąć stację dalej, ale reszta ekipy siadła z tyłu składu, a ja znalazłem miejsce na czole pociągu. Wysiadam na tak mi się wydawało dogranej stacji, a tu szok pociąg odjechał, a reszty nie widzę. Od razu za telefon, gdzie są mówiąc, że ja na stacji już stoję. Nagle śmiech przez tel. okazuje się, że miałem wysiąść na Światowidzie. Całe szczęście, że w miarę układ Myszkowa znam dla pewności rzut okiem na mapę i rura rowerem stację dalej by dołączyć do reszty. Także już na wstępie miałem 6 km ekstra dodatkowych kilometrów.

Wreszcie już w trójkę ruszamy na objazd czarnego szlaku rowerowego. Jako główny prowodyr Maciek prowadzi. Słońce ładnie przygrzewa więc nie ma co w drogę. Niektóre odcinki pokrywały się z terenami które już zdążyłem poznać. I tak z Myszkowa na Górę Włodawską, następnie Rzędkowice z małym postojem przy skałkach. Foto dla upamiętnienia. To na jakiś czas opuszczamy asfalt i dalej jak szlak prowadzi terenami przebijamy się do podnóża Góry Zborów. Tam w budynku przy Rezerwacje Góra Zborów łapię pieczątkę. U szczytu znów zbiorowe foto i tniemy pod Ośrodek wypoczynkowy "Orle Gniazdo" w Hucisku. Oczywiście lecę po pieczątkę i kierunek Bobolice. Przebijając się przez piaskowy teren prawie pod Zamkiem zaliczam kontrolowaną glebę na piachu. Początkowo opony się sprawdzały na zjeździe goniłem jak oszalały piach nie piach aż w końcu wpadłem na taką bryłę przy 40 km/h że stanąłem momentalnie zdrapując sobie delikatnie karoserię na nodze. Ogarniam straty jucha się nie leje. Można jechać dalej już tym razem więcej pokory na tym terenie. Przy zamku w Bobolicach foto, pieczątka i gonimy do Mirowa na naleśnika. Przysmak polecony przez Maćka okazał się bardzo smaczny. Po dłuższym odpoczynku ruszamy dalej. Na przemian asfaltem i terenami piaskowo zielonymi przez Łutowiec, Moczydło udajemy się pod pustelnię w Czatachowej. Z uwagi na niedzielę nie robimy zamieszania z pieczątkami i udajemy się dalej za szlakiem. A zapomniałem przed Czatachową. Do grona zaliczających glebę dołącza Dominik. Z Pustelni pod Strażnicę w Przewodziszowicach i wyjeżdżamy przy Sanktuarium w Żarkach Leśniowie. Godzina się zbliża więc korzystając z garmina trafiamy w centrum Żarek na Karczmę Wiejską, gdzie fundujemy sobie obiad. Dobrze się złożyło bo nie opuściliśmy szlaku. Posileni ruszamy dalej. Terenem przebijamy się do Żarek Letnisko, przecinamy tory kolejowe CMK i przez Oczko, Nową Kuźnicę docieramy do Koziegłów. Tutaj hasło dnia UWAGA TRAWA się sprawdziło. Pod rogatki miasta przebijamy się przez podmokłą łąkę. Foto na rynku, analiza mapy i następny cel Siewierz. W większości już asfaltami zmierzamy jak szlak prowadzi. A było to przez Koziegłówki, Mysłów, Pińczyce i Nową Wioskę. Omijamy Rynek Siewierski i ostatnia przerwa pod Zamkiem Biskupim. Odjeżdżając spod Zamku spotkanie ze Sławkiem i Anią (Aniutą). Krótka wymiana zdań i lecimy dalej. Asfaltem z racji ograniczonego czasu przebijamy się do Trzebiesławic i na wysokości Bukowej Góry kierujemy się na Pogorię czwartą od strony Wojkowic Kościelnych. Ludzi na czwórce sporo ale wężykiem dociągamy do tamy. Pierwsza rozkmina czy ktoś się odłącza wychodzi, że nie z Tamy na Zieloną i wbijamy się na wały. Dalej w osiedle i wylatujemy na Ksawerze. Wzdłuż torów pod Dworzec Będzin Miasto i dalej na Pogoń. Pod Dinozaurem odłącza się Maciek, a my w dwóję lecimy na Zagórze. Nagle jakieś durne fatum na prostej drodze na estakadzie łapię panę przy okazji zauważam, że kolejną oponę załatwiłem i pójdzie do wymiany. Przeskok na chodnik serwis wymiany dętki pompuję może z 2 atmosfery by tylko się dotoczyć i ruszamy dalej. Przez Wawel, Kombajnistów pod park na Środuli. Podjazd pod Zaruskiego i na Plac Papieski. Tam i ja się żegnam z Dominikiem i każdy w swoją stronę.

Dzięki chłopaki za wspólny trip. A co do czarnego szlaku super trasa chodź nie polecam od razu amatorom miejscami jest dość techniczna do pokonania.

Pierwszy postój w Rzędkowicach przy łapie skalnego stwora


Góra Zborów znajome tereny


Zamek w Bobolicach - rezydencja jak za czasów piastowskich


Po naleśnikach w Mirowie i Obiadku w Żarkach kolejny postój na rynku w Koziegłowach


Ostatnia przerwa pod zamkiem w Siewierzu

Na przeciw Limitowi.

Sobota, 15 czerwca 2013 · Komentarze(4)
Zjechał ostatni z ekipy, z którą maiłem jechać wzdłuż Wisły, ale fanicjanie, czas i studia - determinanty, które wpłynęły na to, że skończyło się na tym, że jako dobry gospodarz byłem duchem z nimi i skrupulatnie relacjonowałem przebieg eskapady. No cóż było minęło jeszcze nadarzy się okazja.

Z uwagi, że Limitowi jednak udało się rzutem na taśmę znaleść wczoraj kwaterunek na rogatkach Częstochowy to dziś postanowiłem wyjechać mu na przeciw i powitać na naszej małej ojczyźnie. Rano zakupy (piekarnia, targowisko i powrót) potem telefon od Limita, którędy rusza na ostatni etap tej dwutygodniowej tułaczki po Polsce. Za miejsce spotkania ustaliliśmy park w Świerklańcu. Nim wybiło południe wskakuję na rumaka i przybieram wiadomy kierunek. Jeszcze rzut okiem na mapę jaki wariant będzie najsensowniejszy i w drogę. Od razu jakoś się dobrze kręciło. Z Zagórza na Józefów i dalej obok Decathlona na Będzin. Slalom przez Nerkę i pod bramę targu pod Zamkiem. Na lewy pas i podjazd na Dorotkę. Zaraz za zakrętem podpinam się za dwoma na szosach ale jakoś dziwnie jechali to redukcja i zaczęło się wyprzedzanie. Na wiadukcie nad 86 już byłem dobry kawałek przed nimi. Nawet sam podjazd jakoś tak łatwo pokonałem z prędkością nie spadającą poniżej 20 km/h wreszcie chłopaki próbują ataku, a mi w to graj na zjeździe w kierunku Wojkowic jeszcze bardziej zwiększam dystans mijając po drodze Jadzię, którą rozpędzony nie poznałem. Na podjazdach wojkowickich trochę się chłopaki poprawili i zmniejszyli dystans ale nadal za mną. I tak do samego zjazdu na Rogoźnik dojechałem jako pierwszy. Może presja szosówek albo inne wiatry spowodowały, że na 15 km średnia 26. Chwila zwolnienia tempa na klinkierze i już samemu na Dobieszowice i przecinam A1 lądując w Wymysłowie przy sklepie. Jeszcze tylko przelecieć tamę trochę wału i już w Parku. Limit jest już i sączy ciepły napój. Godzinka przerwy pod parasolami, relacja nt. wyprawy oraz co u nas się działo i się zbieramy. Żeby się droga nie pokrywała i uniknąć elementów błotka przez które ja się przebijałem jedziemy przez Wymysłów, Dobieszowice i Strzyżowice do Psar. Na dwieście metrów przed kwaterom Limita znów wpadamy na Jadzię (Jagęrybę), krótka pogawędka i każdy w swoim kierunku. Podkręcam jeszcze z Limitem wymienić sakwy w domu i lecimy na Lewiatana by uzupełnić lodówkowy przeciąg. Pod sklepem się żegnamy i odbijam Szkolną w kierunku Sarnowa i Preczowa na P4. Ledwo ruszyłem i z bramy słyszę hej. Spoglądam znów Jadzia też jedzie w moim kierunku więc kręcimy razem. Na Mariankach Jadzia odbija na Ratanice, a ja w kierunku P3 mijam tamę i przebitka przez tory. Ale dziś zakorkowane to wąskie gardło. Tylu luda przeskakującego to dawno tu nie widziałem. Na P3 pod molo i dalej na Zagórze do domu. Wrzucam cosik na ruszta i na zakończenie rowerowego dnia jeszcze zakładam sakwy i z tatą do reala również po większy zakup. A jutro z Maćkiem i Dominikiem pętla po Jurze.

Pogoria III x 2

Piątek, 14 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Dwa dni w trasie. Jednak udało się dziś wrócić sensownie krótka drzemka i po 19:00 jadę się trochę zrelaksować. Trasa z Oriona na Pogorię 3. Dwie pętle wokół zbiornika i powrót na zagórze. Osoby spotkane. Grupa duchów wracająca ze spotkania i Domino w drodze powrotnej.

Czerwcowa Rada, uczelnia, objazd, dom

Środa, 12 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Dzień jakoś tak bez większych ciekawostek. Na 16:00 śmigam na comiesięczne spotkanie prezesów klubów PTTK w regionie. Po drodze na Mec ogarnąć czy są tusze do mojego Canona. Dalej na Orion i 3 Maja lecę na Centrum. Na lewym pasie trochę pomarańczowych dłubie przy torowisku więc momentami jazda slalomem. Z centrum na Dęblińską i wbijam na Stawiki dalej Borki i 86 do Kato. Unikając świateł wbijam się na ścieżkę przez Gwiazdy i Bankową na Staromiejską.

Po zebraniu kierunek Chorzów. Na Gliwickiej nie ma tłoku więc minuta siedem i już na Batorym skąd nawrót na Sportową. Łapię wpis u wykładowcy. Czasu jeszcze w zapasie więc trochę sobie zaokrąglam drogę powrotną.
Na początek do Parku Śląskiego i na przestrzał pod TV Katowice w Bytkowie. Dalej z Bytkowa jak droga prowadzi na Michałkowice, przecinam DK 94 i kierunek Piekary. Przejeżdżam Dąbrówkę Wielką i w Wojkowicach wracam na Zagłębiowskie tereny. W przygranicznym Netto w Wojkowicach zakup czegoś na ząb i ruszam na Rogoźnik. Przy jednym ze zbiorników konsumpcja zakupów. Posilony dalej zmierzam na Strzyżowice. Korzystając z okazji i w miarę przejrzystego powietrza wdrapuję się na Górę Siewierską. Zjazd i polami melduję się w Psarach. Dalszy zjazd przez Sarnów, Przeczów na Marianki do P4. Ludzisków trochę myślę może ktoś da z kopyta i będzie się z kim pogonić. Gdzie tam samemu ciągnę do końca asfaltu na Piekle i wjazd na pętlę wokół P3. Pogoda sprzyja więc jazda slalomem. Docieram pod plażę zwalniam tempo, a tu się ukazują wyścigówki Duszków i Frey. Pogawędka i przegrupowanie Haibike i ekipą ruszają żwawo na koleją szybką pętlę. A ja jeszcze nawijka z Rafałem. Potem się rozchodzimy, znów pętla wokół zbiornika dogonić biegnącego Łukasza. Kawałek jego tempem jadę za nim po czym na końcu bruku docierają Andrzej i podpinam się za nimi. Na finiszu mi trochę uciekają. Postój na Patrycję i za jej namową jeszcze jedno okrążenie. To już była mordęga. Pierwsze kilometry tnę jako pierwszy ale na 2 km bateria słabnie i lecę już za kołem. Średnio pow. 35km/h ciężko ale się nie poddaję. Na półmetku próba ataku między Patką ale uległem. Sakwa i już przejechany dystans robią swoje i w efekcie do końca trzymam się za kołem. Chwila oddechu i zmykam wreszcie na Zagórze. Wpadając tym razem na Dominika z którym ciągnę pod sam dom, a on dalej na Klimontów.

Z pomocą Waldiemu - czyli Cykloza podbija Gruzję.

Poniedziałek, 10 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Poniedziałek nieco przyjemniejszy od gorącej niedzieli. Pół dnia zleciało na różnych pierdołach. Po południu w planach miałem zajrzeć na wernisaż sosnowieckiego stowarzyszenia miłośników fotografii, gdzie motywem przewodnim był Plener Pyzdry 2012. Miałem z Limitem okazję się na nich napatoczyć akurat w Pyzdrach w czasie zeszłorocznej wyprawy nad Bałtyk. Ale plany się pozmieniały nie mogłem zostawić klubowicza w potrzebie. Około 16:00 wsiadam na rower i kierunek Niwka. Pomimo wczorajszej przejechanej stówki noga zapodaje dość dobrze. Sprawny wjazd na Mec skąd już praktycznie same zjazdy. Przelotowa 40km/h. Na Orionie podpinam się za zwyżką i lecę nieprzerwanie powyżej 40. Na Dańdówce mała redukcja bo torowisko i rondo. Po czym znów się rozpędzam ścigając się z czoperkiem do takiego stopnia, że przelatuję nie wiem kiedy blok Waldka i orientuję się dopiero przy kopalni. Nawrót i ucieczka przed nieuniknioną chmurą burzową. Na sekundy wpadam do klatki, a zaraz za mną deszcz i grad. Uf uszło na sucho. U Waldka jeszcze wszystko w stanie surowym, a do odlotu raptem parę godzin. Nie było by tak tragicznie, gdybyśmy nie musieli zmieścić się z paczką w limicie wagowym. Po licznych próbach udaje się dość do wymaganej wagi teraz tylko i aż jakoś paczkę z rowerem sensownie zabezpieczyć. Taśma i sznurek nie dają wystarczającego efektu, z pomocą przychodzi Dorota, podsuwając ciekawy pomysł. Z racji braku czasu autem ruszamy do Auchana po pasy mocujące. Akurat są takie jak potrzebujemy. Powrót; próba teraz jest oczekiwany efekt, wagowo się też mieścimy.


Pamiątkowa fota efektu końcowego, przestało padać więc zbieram się na małą pętelkę po okolicy.



Spod Cedlera na center do Plazy, wymienić kupon na nagrodę w Macu. Następnie na chwilę do Oddziału. Asfalty wyschły to z centrum na Pogoń, dalej do Będzina na Nerce odbijam na DG, aż do ronda Merkury i powrót na Zagórze. Przy Expo dostrzegam Dominika, wspólnie toczymy się na Mec. Ja powrót do siebie, a On dalej na Klimontów.

O 22:00 podjeżdża autem już gotowy do drogi Waldek ze znajomym i razem jedziemy na Pyrzowice, gdzie o 00:50 startuje samolotem do Gruzji. Zdajemy większy bagaż, odprawa na bramkach i Waldi rusza na dwutygodniowy wypad w nieznane. A my powrót na Sosnowiec.

III Śląska Masa Krytyczna czyli Śląsk na Rowery

Niedziela, 9 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, Inne
Tydzień pochmurny i deszczowy ale na kolejny weekend pogoda nie zawiodła. Piątek i Sobota znów wyjazd w Łódzkie, ale za to w niedzielę sobie odbiłem. Pobudka dość opornie szła z przyczyn sobotniej imprezowej nocy i powrotu nad ranem, ale jakoś się ograniam i o 8:00 kierunek Sosnowiec pod Dworzec PKP skąd z Olem ustaliliśmy, że zwołujemy ekipę na III Śląską Masówkę. 15 min przed ruszaniem jeszcze nikogo nie widzę to lecę do Oddziału po drodze spotykam Maćka i wspólnie jedziemy po pakunek dla niego. Powrót i się ludzisków trochę już zjechało coś około 15. Sporo znajomych twarzyczek. Paweł Kłym, Marta, Robredo, Domino, Kocur, Maciek, Stanisław, Rysiek i parę jeszcze duszyczek. Dzwonię od Ola, ale skubaniec nie odbiera więc na moich barkach spoczęło dociągnięcie ekipy do pod Spodek. Tutaj znów kolejne znane postacie i mniej znane. Wybija 10:00. Pora formować peleton eskortowani przez Policję, zabezpieczeni przez Służbę Medyczną oraz samochód serwisowy wspólnie z Romkiem ciągniemy wyznaczoną trasą około 300 osobową masę do Gliwic. Tempo jak przystało na Masę w granicach 15km/h. Na początek lekki podjazd na Słoneczną dalej pod TV Katowice na Bytkowie, Park Śląski i wjeżdżamy do Chorzowa. Przy Magistracie dołączają kolejni uczestnicy. Bez postoju kierunek Świętochłowice. Tutaj również w biegu dołączają następni. Na Rynku w Rudzie jesteśmy w samo południe słońce daje o sobie znać. Krótki postój i jedziemy do Bytomia. Na placu Sobieskiego dłuższy postój przetasowanie i zmierzamy do Zabrza. Przy CH Platan dołączają następni w szczytowym momencie w peletonie było przeszło 400 uczestników. Już prawie na finiszu. Ulicą Wolności prosto na Gliwice. Prawie, że planowo ok. 15:05 docieramy pod Wieżę Radiostacji w Gliwicach. Parę atrakcji na miejscu po mimo dość dużej promocji wrażenie odniosłem, że Gliwiccy cykliści coś się wyłamali i zrobili coś pod siebie zamiast dopasować się z nami i zrobić faktycznie fajny finisz tej imprezy. No cóż nie jechaliśmy po jakieś złote kalesony ale, żeby się pokazać ale chociaż jakąś małą stawę mogli by postawić. Półgodziny odpoczynku i nasza Zagłębiowska grupa zawija w swoje strony. Tym razem już bez żadnego zbędnego kluczenia ciągnę ekipę najkrótszą sensowną drogą na Grunwald. Na Rynku w Zabrzu przerwa na Maca w celu uzupełnienia kalorii. Z Zabrza wzdłuż DTŚ-ki na Chebzie. Dalej Świony, Chorzów tu bocznymi drogami na Tysiąclecie i już Katowicach. Spod Silesii na Bogucice, gdzie Kocurek nas zostawia, dalej Dąbrówka i Milowice. Brynica przekroczona. Przecinając Sosnowiec odłączają się kolejne osoby. Na Sielcu 3 dzień Dni Miasta. Jedziemy dalej. Środula odłącza Andrzej, co prawda miał mały kryzys w Chorzowie z powodu bólu kolana, ale zaparł się i dotarł cało na miejsce Za górką przyszła pora i na mnie razem z Ryśkiem odbijamy na Zagórze, a reszta tnie w kierunku Dąbrowy. W planach miałem jeszcze skoczyć na fajerwerki na zakończenie świętowania miasta ale nadchodzące chmury burzowe pokrzyżowały plany.
Dzień zaliczam do bardzo udanych.

No to zaczynamy


Złapani w kadrze: Rysiek


Olo


Domino


Biko i Robredo


Maciek i Stanisław


Kocur


Pierwsze 1000 zdjęć do granic Rudy
Opis linka

Przestojowo - wyjątkowo zakupowo

Środa, 5 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Mogło by już przestać siąpić z tego nieba. Od poniedziałku mały przestój rowerowy, trochę nauki i ogólnie deszczowe dni nie wpływały pozytywnie na ruszanie się specjalnie rowerkiem. Dziś tak jakoś się udało po uczelni złapać chwilę bez deszczu i udać się po większe zakupy do reala.