Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2013

Dystans całkowity:280.00 km (w terenie 39.00 km; 13.93%)
Czas w ruchu:17:24
Średnia prędkość:16.09 km/h
Maksymalna prędkość:46.20 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:17.50 km i 1h 05m
Więcej statystyk

Rowerowe Jasełka u Ghostów

Niedziela, 6 stycznia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria Inne, zimowe podrygi
Święto Objawienia Pańskiego zwane świętem 3 Króli od kilku lat weszło w kanon śródrocznych dni wolnych od pracy. Rowerowy światek też nie marnuje takich okazji łącząc kościelne obrzędy ze wspólnym spotkaniem się i pokręcenia w grupie znanych i mniej znanych twarzy.
Korzystając z zaproszenia Ghostów dziś wypad do Będzina na połączenie orszaku 3 Króli z rowerowymi Jasełkami.

Uzgodniwszy wcześniej z Waldkiem zgadujemy się u mnie pod blokiem na 11:00 i wolnym krokiem ruszamy pod Zamek zgarniając po drodze prezesa naszego PTTK. Ruszając już zaczynał prószyć śnieżek ale dla dzisiejszych bikerów nie jest rzeczą dziwną jazda w zimę i na wszystko byliśmy przygotowani. Docieramy prawie punktualnie pod Szopkę na wzgórzu zamkowym, hmm tylko gdzie reszta bikerów jest tylko Sławek który też rozgląda się za towarzystwem, tel do Hadzisa wymiana miejsc położenia i za chwilę ok. 30 osobowa grupa zimowych cyklistów jest w całości. Krótkie przywitanie i ruszamy pod kościół na Ksawerze skąd wszystko ma się zacząć.
Trochę przyszło postać w jednym położeniu wreszcie dotarli mędrcy na koniach to znak zaraz ruszamy. Ludziska patrzyli z niedowierzaniem jak na taką aurę można się bujać na kole. Ale widać, że powoli się oswajają z tą tendencją. Przepuszczamy cały peleton piechurów i ruszamy w swoją trasę z naszymi królami na rowerach. Na początek Ksawera, dalej Warpie, Górki Małobądzkie żeby na zakończenie dołączyć na Modrzejowskiej do peletonu orszakowego zmierzającego pod Szopkę. Jeszcze tylko mała przerwa na krótką inscenizację walki Janioła z Diobłem i prosto pod Kościół pw. Świętej Trójcy na ciepłą stawę i herbatę.

Zima robi się na całego witamy pierwszy śnieg w tym roku. Z powodu pewnie pogody tłumy piechoty znikały w expresowym tempie. My w sumie też co będziemy defilować sami. Parę fotek i obrad nt. co dalej. Przegłosowane pójdźmy wszyscy do Wisienki. Tak też się stało i na raty docieramy do TSG. W ciepełku rozmowy, futrunek zapiekankowy, grzaniec/lane/herbata/kawa co kto lubi.

Po jakieś godz. zaczyna dzień dobierać końca, znaczy się słońce chyli się ku schowaniu to i my się zbieramy w składzie Limit, Waldek i Ja ruszamy w drogę powrotną. Na początek odprowadzamy Waldka na Dańdówkę dalej już w dwójkę na Zagórze. Kilometrów mi trochę brakuje do równości to Limita jeszcze eskortuję pod rondo Merkury, gdzie i nasze drogi się rozchodzą. Adaś dalej na Psary, a ja na nawrót i Zagórze city.

Dzień spoko, rano późna jesień z biegiem dnia czasem śnieżek czasem deszcz pod wieczór regularna zima. Fajnie było się spotkać i do następnego grupowego eventu.


Cyklozowa reprezentacja na jasełkach


Zimowy powrót do miejsca kwaterunku.

Po zakupowo i krótka pętelka po osiedlu

Sobota, 5 stycznia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria zimowe podrygi
Dziś jak na sobotę za specjalnie dystans nie duży. Po wczorajszym prysznicu rowerka dziś trzeba było doprowadzić do używalności, zwłaszcza łańcuch, który zaczął przybierać pozłacane barwy.
Na początek bikem do Reala wydać trochę flo na zakupy, potem picowanie bika na jutrzejsze jasełka rowerowe (oby pogoda dopisała), potem małe testy po osiedlu i na tym się dzisiejsze kręcenie skończyło.

Praca i wieczorna pętelka z wisienką na koniec

Piątek, 4 stycznia 2013 · Komentarze(1)
Kolejny nijaki styczniowy dzień.
Pół dnia zleciało na robocie. Później dziś zaczęte to i skończyłem po zmroku. Myślę, zaś będzie dystans mini bo na tą pluchę kręcić jakoś mi się nie chciało. Nagle tel. od mamy co by jej na DG bilet zawieść, długo nie myśląc siodłam bika i w drogę. Deszczu nie ma, temp. w normie (hmm) nie ma to tamto korzystam z aury przekazuję przesyłkę i jadę jeszcze w plener.

Na początek na P3 na którą wjeżdżam od strony Gołonoga. Chwilowy postój na molo. Dziś sobie po lodzie nie pośmigam. Parę dni temu udało się z buta wokół mola przejść po lodzie, a dziś pokrywa lodowa trochę :schudła". Z Pogorii na Zieloną. Tutaj się pakuję w pierwsze błotko. Dalej na Będzin. Szwędasz kieruje na wały (zły pomysł), ale jak już się wjechało to trzeba było się jakoś przedostać do jakieś drogi brnąc po tej dziwnej nawierzchni, przed singielkiem zbijam w domki tak jak szlak prowadzi. Wszystko urypane po tak krótkim extremalnym odcinku. Z domków na Koszelew i bocznymi drogami zmierzam ku Słowiańskiej. Zaczyna padać, dość, że brudny to zaraz będę mokry a niech tam. Gubiąc nadmiary błota po drodze wreszcie docieram do Wisienki co by zaciągnąć trochę info nt. Niedzieli i rowerowych jasełek. Z Duchów jest tylko Artur, a reszta zjawia się niebawem. Śmiechy przy oglądaniu sylwestrowej galerii sweet foto. Pora zbijać, ciuchy wyschły ale na nic się to zdało na dworze aura bez zmian nadal siąpi z nieba, to już najkrótszą drogą do domku koło izby dla przesadzających z trunkami, Auchana, chatki Oli wylatując przy Makro.

W domku rower do pralni i pod szlauf. Jutro małe smarowanko, a potem się zobaczy.

Jak ja nie lubię takiej aury

Czwartek, 3 stycznia 2013 · Komentarze(2)
Miałem niecny plan przekroczenia setki w tym sezonie ale widocznie jeszcze nie teraz. Dzisiejszy dzień z użyciem bika, aż szkoda rejestrować ale każdy km jest ważny w ogólnej więc niech będzie.

Dystans dzisiejszy to trasa na robotę do plebana i z powrotem. Daleko mam nie :D. Miał być jeszcze PTTK z objazdem ale stwierdziłem co się wlecze nie uciecze innym razem nadrobię, a do PTTK skorzystałem z usług PKM-u.

Wieczorową porą po Sosnowcu

Środa, 2 stycznia 2013 · Komentarze(4)
Kategoria zimowe podrygi
Pogoda do jazdy nie zachęcała, do tego dopiero dziś wychodzą ze mnie efekty uboczne poniedziałkowej nocy. Dopiero po 15:00 decyduję, że zrobię sobie małą rundkę po mieście. Dzwonię do Limita, czy wybył już z pracy jak przeciętny Kowalski, który musiał drugiego znosić dniówkę, ale zapomniałem iż ma jeszcze urlop i korzysta z nie-zimy i krąży od rana i to gdzie za granicą "Brynicą".

Z planów wspólnego kręcenia nici to ruszam sam. Objazd tu i tam, ale po zmroku dziś zdecydowanie zimniej do tego przenikliwy wiaterek, to zawijam do "rondla" po kolejną dostawę biletów miesięcznych i zbijam w kierunku domu. Na światłach przy ślimaku, akurat czerwone slalomem między samochodami i zajmuję pole position czekając na zielone. Nagle ulubiony dźwięk klamek (jacyś bikerzy) odwracam się, a tu jak to zwykle bywa całkiem zupełnie przypadkowe spotkanie z Tomkiem i Moniką wracającymi z dniówki. Korzystając, że jest okazja chwilę pogawędzić i wspólnie pokręcić turlamy się pod Real, gdzie ogrzewamy się i co po niektórzy robią małe zakupy. Spoglądając na czasomierz, jednak nie decyduję się na dalszą jazdę. Żegnamy się i zmykam na Zagórze.

Miło się było spotkać, do zobaczenia na kolejnej zupełnie przypadkowej przejażdżce.

PS. Dzięki Kosma za radę, ogarnąłem to w końcu.

Noworoczna pętla zagłębiowska.

Wtorek, 1 stycznia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria zimowe podrygi
Po jakże udanej nocy sylwestrowej nawet zakwasy na udach nie przeszkodziły od rowerowego przywitania nowego roku.

Korciło mnie zebrać się większą ekipą ale jakoś z wyra dość późno się wygrzebałem i ghostowa ustawka mi przepadła, przyszło samemu ten obowiązek spełnić.

Na początek jakoś tak wyszło, że na rozgrzewkę ruszam na przegubowym na Manhattan odprowadzając przy tym pod dom Karolinkę. Krótka wymiana zdań i ruszam dalej swoje ukręcić. Załączam bikeaudio i kier. Wzgórze Gołonowskie, skąd dalej na P1. Teren urozmaicony zmarznięty piach, miejscami błoto, lód, powalone drzewka lub większe gałęzie. Z jedynki na dwójkę i P3. Chwila oddechu i dalej przez Zieloną w kierunku Ksawery. Korciło mnie wciągnąć się na Dorotkę i stamtąd zobaczyć zachód Słońca noworocznego dnia, ale zmieniłem plany i wałami aż pod Wisienkę. Czas mnie trochę zaczynał gonić więc nie wpadam w odwiedziny i dalej na Sosnowiec. Na Małachowskiego telekonferencja z Limitem (kolejna postanowienie noworoczne - NIE DZWONIĆ W CZASIE JAZDY) robiąc znów małą przerwę. Brakuje mi jeszcze km do jego dystansu to żeby się wyrobić szybko układam sobie mapkę w głowie i ruszam w kierunku Balatonu i dalej na Kazimierz.
Ciemno się robi do tego chłodny wiatr zawijam na chatkę.
Pierwsze km w tym roku zrobione. Teraz rowerek trochę na boczek odłożyć i pora się brać za nadrobienie zaległości w pracy licencjackiej.

A zapomniałem jak w tamtym roku nie narzekałem za bardzo na blachmrody, to dziś podpadła mi jedna paniusia wymuszając pierwszeństwo i bym się wmontował babce w autko.