Po bardzo krótkiej z własnej nie przymuszonej woli nocy, zrywny poranek. Myślę na drugą to sobie pokimam. Nic bardziej mylnego. Telefon dzwoni za wczas, z drugiej strony na linii mama z prośbą co bym młodemu na DG podrzucił dokumenty bo osiołek zapomniał. No nic pionizacja i w drogę. I tak się zaczęło: następnie Rotacyjna, zakupy popasowe do pracowy, i kilka jeszcze tam punktów po drodze. Nim się orientuje już południe.i trzeba do pracy ruszać.
Dniówka równie szybko zlatuje jak czas dopołudniowy. Godzina końca pracy wybiła i już bez eksploracji prosta na kwaterę
Od 2 zmiany tydzień rozpoczęty. Nawet nie sądziłem, że zakończę go o 4 nad ranem. W ruch idzie Merida. Dniówka po inwentaryzacyjna zlatuje nie wiem kiedy. Wystarczył jeden dzień wybity z rutynowej pracy i od razu podwoiła się ilość zamówień do przygotowania.
Wracając do domu jakoś mnie nawiedziło na odwiedziny Tomasza. A że dawno się na klubowych imprezach nie pokazywał, więc inspekcja musiała się odbyć, a że i miałem smaka na green tea to się do Egzo udałem.
Pierwsza dawka zielonego i ściągamy na ploty jeszcze nasz klubowy urząd skarbowy w osobie Krzyśka. W doborowym towarzystwie rozmowy nocą trwają do 3 nad ranem. Wreszcie stwierdzamy dość plot i wracamy na nasze prycze.
Wspólnie z Krzysiem kręcimy pod Sąd na 1 Maja. Tam się żegnamy i w pojedynkę ciągnę przez Dańdówkę na Zagórze. Na kwadracie melduję się kwadrans przed 4:00. Heh, pora nie dziwna bo w przypadku ranki zaczynam proces pionizacji.
Szare i ponure to dzisiejsze popołudnie. Mimo to korzystając z okienka czasowego nieco zagiąć powrót do domu. Za cel przybrałem obczajenie nowego odcinka rowerowego łączącego Gołonóg z Pogorią I.
Takoż to prosto z pracy na Browar. Następnie Porąbka i za chwilę melduję się na Kazimierzu. Za drogą na Szałosowiznę i dalej przez Strzemieszyce i Laski pod Stację na Gołonogu. Odcinek już na wykończeniu, będzie kolejna alternatywa w poruszaniu się po pojezierzu. Następnie P3, Zielona i kręcę na Mydlice. Przeskok do Sosnowca na Józefowie i zjazd na kwadrat. Trochę kropelek deszczowych na trasie, ale na szczęście nie groźnych.
Eh pogoda ładna i mimo wyjątkowo porannej zmiany nie mogłem sobie pozwolić na jakieś zakosy w drugiej części dnia. Przejazd na wiadomej trasie przy użyciu Biga.
Niestety przeszczep do końca się nie udał. Na sucho wydawało się wszystko ok, a tu pod naciskiem nogi okazało się, że łańcuch przeskakuje przez zębaki 4-7. Widocznie 4 k na kasecie wystarczająco ją zmęczyło, aby nowy łańcuch w pełni pracował, albo źle odmierzyłem sobie odległość łańcucha.
Poza tym jazda dziś w oscylacji kilku stopni pow. zera.
Piąteczek zaczął się wcześniej niż reszta tygodnia bo na 8:00 do pracy. W zenicie pana, to żeby czasu nie tracić ruszam Wielkim do pracy. O ile w tamtą stronę sprawnie się przedostałem mając jedno przełożenie, tak na powrocie rower zastrajkował i wpół drogi przyszło mi potuptać na kwaterę. Organy do przeszczepu są tylko czasu brak aby poskładać do kupy. Eh dwa rowery i dwa do roboty.
Luz w tylnym kole zenita nie dawał mi spokoju. Wreszcie rano się zebrałem w sobie i postanowiłem rozkręcić piastę i zajrzeć co tam w łożyskach słychać. Koła się kręciły, ale w miskach kółeczka suchutkie. Przesmarowaniu oprócz tyłu uległo i przednie koło. Następnie po czynnościach serwisowych coś na ząb i objazdem przez Ostrowy kurs do pracy.
Już od rana coś nie tak. Wymieniona w Bigu dętka przepuszcza i zaczęło się dopompowania. W pracy początek jak na piątek lajtowy, a potem trzeba było zwiększyć obroty zwiększyć aby wyjść o czasie. Dziś wyjątkowo mi na tym zależało. Jednak trzeba było półgodzinki dużej zostać. Po pracy prosto do Kato po jedno pisemko. Przejazd niby i sprawny, niby i nadgoniłem,a tu na finiszu (ehh). Łapię się króliczka, redukcja i nagle mnie odcina. Spoglądam na napęd i od razu chyba łańcuch strzelił. Ale na prostej. Zjazd na pobocze, spoglądam i jak w powiedzeniu (aby się nie śpieszyć) (epitet) poszła tylna przerzutka. Dokładnie wykręciło się kółeczko wózka. Niestety nie potrafiłem namierzyć gdzie ów przedmiot odskoczył. Na spinanie łańcucha mam mało czasu, więc trochę grawitacyjne, trochę jak hulajnogą dotaczam się w rejon ul. Francuskiej. Tuż przed zamknięciem urzędu udaje mi się na szczęście otrzymać pismo. Dalej rozkmina może wpadnę do jakiegoś rowerowego i zakupię nową przerzutkę. Dotaczając się do rynku nie udaje się załatwić - ostatnia nadzieja BA przy Supersamie. A tam psikus remont. No cóż do 17:00 muszę się dostać na Zagórze. Wariant rower w busie nie wchodzi w rachubę i decyzja o amputacji łańcucha i spięcie na jedno przełożenie. Wariant 2/5. (Już drugi raz taka sytuacja w 9 letnim intensywniejszym kręceniem). Spięcie w tym wariancie daje rade i udaje się jakoś o własnych kołach dotrzeć na Zagórze oczywiście rzutem na taśmę przez zamknięciem i podrzucić pismo do banku. Wreszcie obiadek z opóźnieniem bo się dzień posypał i zjazd na kwadrat.
I tydzień mija z przeziębieniem w tle. Eh. Do tego jakaś kumulacja kapci. Już co prawda miałem jedną w rezerwie do klejenia. Ale nie sądziłem, że jeszcze 2 dojdą. Rano do pracy dotarłem bez problemów. Dopiero na wyjściu wskakuję na Zenita, a tu miękko z tyłu. Wymieniać mi się nie chce, więc 3 dopompowania i udało się dokulać na kwaterę. W domu dostrzegam, że i Bigu miękki przód. No masz, jeden i drugi do roboty. Plus taki, że przy okazji wymianie uległy okładziny hamulcowe w Bigu. Tamte już mocno zmęczone były. Jutro muszę nieco je dotrzeć i pamiętać, że na nowo szybko łapią.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym