I stał się singlem, czyli pechowy piątek
Piątek, 18 października 2019
· Komentarze(0)
Już od rana coś nie tak. Wymieniona w Bigu dętka przepuszcza i zaczęło się dopompowania. W pracy początek jak na piątek lajtowy, a potem trzeba było zwiększyć obroty zwiększyć aby wyjść o czasie. Dziś wyjątkowo mi na tym zależało.
Jednak trzeba było półgodzinki dużej zostać.
Po pracy prosto do Kato po jedno pisemko. Przejazd niby i sprawny, niby i nadgoniłem,a tu na finiszu (ehh). Łapię się króliczka, redukcja i nagle mnie odcina. Spoglądam na napęd i od razu chyba łańcuch strzelił. Ale na prostej. Zjazd na pobocze, spoglądam i jak w powiedzeniu (aby się nie śpieszyć) (epitet) poszła tylna przerzutka. Dokładnie wykręciło się kółeczko wózka. Niestety nie potrafiłem namierzyć gdzie ów przedmiot odskoczył. Na spinanie łańcucha mam mało czasu, więc trochę grawitacyjne, trochę jak hulajnogą dotaczam się w rejon ul. Francuskiej.
Tuż przed zamknięciem urzędu udaje mi się na szczęście otrzymać pismo.
Dalej rozkmina może wpadnę do jakiegoś rowerowego i zakupię nową przerzutkę. Dotaczając się do rynku nie udaje się załatwić - ostatnia nadzieja BA przy Supersamie. A tam psikus remont.
No cóż do 17:00 muszę się dostać na Zagórze. Wariant rower w busie nie wchodzi w rachubę i decyzja o amputacji łańcucha i spięcie na jedno przełożenie. Wariant 2/5. (Już drugi raz taka sytuacja w 9 letnim intensywniejszym kręceniem).
Spięcie w tym wariancie daje rade i udaje się jakoś o własnych kołach dotrzeć na Zagórze oczywiście rzutem na taśmę przez zamknięciem i podrzucić pismo do banku.
Wreszcie obiadek z opóźnieniem bo się dzień posypał i zjazd na kwadrat.
Zmęczyło mnie to pojedyncze przełożenie.
Jednak trzeba było półgodzinki dużej zostać.
Po pracy prosto do Kato po jedno pisemko. Przejazd niby i sprawny, niby i nadgoniłem,a tu na finiszu (ehh). Łapię się króliczka, redukcja i nagle mnie odcina. Spoglądam na napęd i od razu chyba łańcuch strzelił. Ale na prostej. Zjazd na pobocze, spoglądam i jak w powiedzeniu (aby się nie śpieszyć) (epitet) poszła tylna przerzutka. Dokładnie wykręciło się kółeczko wózka. Niestety nie potrafiłem namierzyć gdzie ów przedmiot odskoczył. Na spinanie łańcucha mam mało czasu, więc trochę grawitacyjne, trochę jak hulajnogą dotaczam się w rejon ul. Francuskiej.
Tuż przed zamknięciem urzędu udaje mi się na szczęście otrzymać pismo.
Dalej rozkmina może wpadnę do jakiegoś rowerowego i zakupię nową przerzutkę. Dotaczając się do rynku nie udaje się załatwić - ostatnia nadzieja BA przy Supersamie. A tam psikus remont.
No cóż do 17:00 muszę się dostać na Zagórze. Wariant rower w busie nie wchodzi w rachubę i decyzja o amputacji łańcucha i spięcie na jedno przełożenie. Wariant 2/5. (Już drugi raz taka sytuacja w 9 letnim intensywniejszym kręceniem).
Spięcie w tym wariancie daje rade i udaje się jakoś o własnych kołach dotrzeć na Zagórze oczywiście rzutem na taśmę przez zamknięciem i podrzucić pismo do banku.
Wreszcie obiadek z opóźnieniem bo się dzień posypał i zjazd na kwadrat.
Zmęczyło mnie to pojedyncze przełożenie.