Dziś mała roszada zmianowa. Z przyczyn różnych potrzebowałem wolne przedpołudnie. Nim udałem się realizować zaplanowany plan wziąłem się za doprowadzenie do porządku jednośladów. Zenit od poniedziałku czekał na wymianę dętki, a w Meridzie przyszło zmienić linkę od przerzutki.
Przedpołudnie pełne zajęć szybko minęło i nim się obejrzałem przyszła pora ruszyć na Inwestycyjną. Dojazd i powrót bez sensacji, nawet udało się na sucho obrócić.
Kolejny dzień rozkręcania się popracowego. Faktem myślałem, że nic z tego nie będzie. Niemalże całą dniówkę padało. Całe szczęście, że na dojeździe było sucho i nic nie zapowiadało załamania. Po zakończonej pracy chłopaki się śmieją, że chyba pogodę zamówiłem. Chmury odeszły i zrobiło się tak ciepło, że moment drogi się suche zrobiły.
Rundkę dziś wybieram po wschodniej stronie Sosnowca. Na początek Niwka, skąd odbijam na Bór, gdzie odbijam na drogę techniczną wzdłuż torów prowadzących na jaworznicki Długoszyn. Tam z kolei wpadam na czerwony pieszy, który spokojną drużką wyprowadza mnie na Górę Piachu. Fajna ta nowo odkryta droga będzie do wykorzystania. Wdrapawszy się na górę wpadam na drogę prowadzącą do Bukowna. Oj dawno tą długą prostą nie kręciłem. Po dojeździe do Bukowna odbijam na Sławków. Na wysokości Podlipia i Międzygórza dostrzegam rozległy front burzowy zmierzający w moim kierunku od Olkusza. Nieco zrażony tym faktem ryzykuję i zamiast najkrótszą drogą odbijam na Chwaliboskie do Tunelu. Trochę rozlewiska na wlocie, ale udało się przedostać się na drugą stronę. Kręcąc już w kierunku Strzemieszyc Małych dostrzegam jeszcze jeden tunel, ale mając burzę za plecami penetrację zostawiam na raz kolejny. Na wysokości Koksowni dostrzegam, że mam defekt w rowerze - postrzępiła się linka z przedniej przerzutki. W takim razie już bez kombinacji spokojny zjazd przez Szałasowiznę, Kazimierz i Porąbkę na Zagórze. Goniąca burza dopiero dorwała mnie pod domem Romana, gdzie się zadokowałem na okres kiedy przeleci ten opad atmosferyczny.
Dziś jakiś dziwny dzień się stał i zamiast rano zebrać się do pionu w głowie coś ułożyło się że nie muszę wstawać i po przestawieniu budzika śpię dalej.
Wnet telefon, czemu mnie jeszcze w pracy nie ma. Jak się zorientowałem i wróciłem ze snu do rzeczywistości wskakuję na Biga i tnę na firmę. Po przyjeździe okazuje się, że rekord ukręciłem i zszedłem poniżej 15 minut na dojeździe.
Dniówka szybko zlatuje. Odsiaduję to com się spóźnił i przed drugą ruszam na trasę. Jakoś pechowo zaczyna popadywać na wyjeździe. Na szczęście po parunastu minutach ustaje, ale asfalt mokry i sporo kałuż. Nie zraża mnie to i śmiga na bliżej nie określoną rundkę. Spontanicznie na początek Niwka. Następnie melduję się w Mysłowicach, skąd pognałem na Szopki. Dalej koło poniosło mnie na Zawodzie i tamtejsze tworzące się centrum przesiadkowe. Rzut okiem i przez Bogucice śmigam na Dąbrówkę, aby wskoczyć na drogę do Czeladzi.
Czeladź i Grodziec rozkopane i spowolniły nieco jazdę. Dopiero od zjazdu z Dorotki upłynniła się jazda. Następnie Brzozowica i na wys. Będzina Ksawery wpadam na polną drogę i kręcę do DG. Ostatnie odcinki to przelot przez Zagórze na kwadrat.
Na koniec aktywnego urlopu powrót na dwa kółka. Spontanicznie zdzwaniam się z Krzyśkiem na przejażdżkę po dąbrowskich kałużach. Po ustaleniu godziny dosiadam Biga i kręcę na punkt zborny. Ledwo ruszyliśmy, a tu zupełnie przypadkowo wpadamy na Rafała z chrześniakiem. Okazuje się, że ze Środuli zgarnia jeszcze drugiego i też kręcą na kałuże. Takoż to duet rozrósł się do trzech wujków i dwóch podopiecznych.
Po skompletowaniu załogi bocznymi dróżkami śmigamy na Zieloną, skąd na P3 i dalej na czwórkę. Za mostem łącznikowym, chłopaki tną asfaltem, a ja z racji, że dawno od Antoniowa nie kręciłem to wybrałem wariant terenowy, po czym mieliśmy się spotkać na Ratanicach.
Młodzi się rozkręcili i ostatecznie po ponownym spotkaniu pokręciliśmy na pitstop przy sklepie na Wojkowicach Kościelnych.
Krótka pauza i wracamy. Wspólnie jeszcze pod molo, skąd żegnam się z ekipą i tnę swoją trasą na kwadrat.
Sobota pod znakiem roweru miejskiego. Zrobili stację prawie, że pod domem to czemu nie skorzystać. Do południa prace porządkowe, a po południu z połowicą pokręcić się trochę po mieście. Rowery pobieramy przy rondzie papieskim i zakosem przez Andersa, Jagielońską i Dęblińską padamy na Dworzec w celu zakupu biletów. W podziemiach namierza mnie Tomasz i zaprasza na ploty do Egzo. Że stacja też i tam się znajduje to korzystamy z zaproszenia i kręcimy zdać pojazdy w znajdującej się opodal stacji po czym kawałem z buta na miejsce zborne. Po godzinie odpoczynku kręcimy na Zagórze. Chcieliśmy upolować po drodze tandem, ale jedyny w Parku na Środuli był przyblokowany i na singlach docieramy na centrum Zagórza, gdzie już dokujemy koła i z buta na kwadrat.
W sumie i te kółka tragiczne nie są. Siedzi się w miarę komfortowo. Na przemieszczanie po mieście może być, ale jak potrzeba sprawnie się przemieścić to jednak własny rower zdecydowanie wygodniejszy.
Psikus na ostatnią dniówkę przed urlopem. O ile do się dojechało. To na powrocie w rejonie Klimontowa na tyle w Zenicie miękko się zrobiło. Niby i zapas miałem w plecaku ale lenistwo i perspektywa deszczu zdecydowały o tym, że 2 kaemy podprowadziłem rower na kwadrat.
Coś z tymi środami mam, że jakoś się grzebię przy starcie. W efekcie mocniej trzeba dokręcić na dojeździe do pracy. Z uwagi na szybszy dojazd wybór padł na Wielkiego. Rzutem na taśmę melduję się na Inwestycyjnej. Pracy sporo i dniówka zlatuje dość szybko. Nieśpieszny powrót na kwadrat. Odpoczniwszy trochę zdzwaniam się z Krzyśkiem na wspólną przejażdżkę. Po ustaleniu szczegółów ruszam na spotkanie do Parku Sieleckiego. Wspólnie już kierunek Będzin i dalej wałami na klasyk pogoriowy. Pod molo pada pomysł, a może odwiedzimy Limita. Nie zapowiedzianych gości nie lubi, to szybka łączność w celu zapowiedzenia się i ruszamy na okrętkę przez P4, Chrobakowe, Dąbie, Goląsze do Psar pod Limitowaną bazę postojową.
Godzinka plot i pora ruszać dalej. Powrót przez Wojkowice do Czeladzi. Krzychu na Milowice, a ja przez Piaski na Pogoń i w kierunku domu. Na deser spacer z połowicą i również spontaniczny test rejestracji na Rowerze Miejskim połączony z półgodziną przejażdżką po mieście na tandemie.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym