Od 2 zmiany tydzień rozpoczęty. Nawet nie sądziłem, że zakończę go o 4 nad ranem. W ruch idzie Merida. Dniówka po inwentaryzacyjna zlatuje nie wiem kiedy. Wystarczył jeden dzień wybity z rutynowej pracy i od razu podwoiła się ilość zamówień do przygotowania.
Wracając do domu jakoś mnie nawiedziło na odwiedziny Tomasza. A że dawno się na klubowych imprezach nie pokazywał, więc inspekcja musiała się odbyć, a że i miałem smaka na green tea to się do Egzo udałem.
Pierwsza dawka zielonego i ściągamy na ploty jeszcze nasz klubowy urząd skarbowy w osobie Krzyśka. W doborowym towarzystwie rozmowy nocą trwają do 3 nad ranem. Wreszcie stwierdzamy dość plot i wracamy na nasze prycze.
Wspólnie z Krzysiem kręcimy pod Sąd na 1 Maja. Tam się żegnamy i w pojedynkę ciągnę przez Dańdówkę na Zagórze. Na kwadracie melduję się kwadrans przed 4:00. Heh, pora nie dziwna bo w przypadku ranki zaczynam proces pionizacji.
Pierwotnie tej trasy nie zakładałem z uwagi na popołudniowe deszcze. Na szczęście miło się rozczarowałem i na tyle znośnie było, że aż żal się było zbiorową komunikacją się tłuc.
Po powrocie z pracy zenit na parking, a w ruch idzie wielki. Coś na ruszt i w drogę. Bez kombinowania główną arterią miejską do Centrum i dalej przez Stawiki przebijam się na Borki i dalej wzdłuż 86 do Kato. Godziny szczytu, więc jedzie się średnio, ale płynnie w porównaniu do samochodziarzy kiszących się na zakorkowanych drogach.
Docierając do Gwiazd wrażenie miałem że zaraz zacznie śniegiem sypać. Widoczność zmalała za sprawą mgły i się momentalnie ochłodziło. Na szczęście nie zdążyło się rozpadać i na sucho docieram na Staromiejską. Po godzinnym spotkaniu powrót na Sosnowiec. Na dworze odczuwalny deszcz, ale nie tak intensywny aby deszczówkę na siebie zarzucać. Powrót dla odmiany przez Mysłowice krajową 79. Na Niwce przy kościele zwrot i kierunek Zagórze. O ile na terenie Mysłowic deszcz ustąpił, to ponownie mokry opad dopadł mnie ponownie na Dańdówce.
Szare i ponure to dzisiejsze popołudnie. Mimo to korzystając z okienka czasowego nieco zagiąć powrót do domu. Za cel przybrałem obczajenie nowego odcinka rowerowego łączącego Gołonóg z Pogorią I.
Takoż to prosto z pracy na Browar. Następnie Porąbka i za chwilę melduję się na Kazimierzu. Za drogą na Szałosowiznę i dalej przez Strzemieszyce i Laski pod Stację na Gołonogu. Odcinek już na wykończeniu, będzie kolejna alternatywa w poruszaniu się po pojezierzu. Następnie P3, Zielona i kręcę na Mydlice. Przeskok do Sosnowca na Józefowie i zjazd na kwadrat. Trochę kropelek deszczowych na trasie, ale na szczęście nie groźnych.
1Oj deszczowy ten nasz rajd wyszedł. Do ostatniej chwili gryzłem się czy nie odwołać. Ale za dużo osób było zaangażowane i ruszyła maszyna.
Rano do kościoła, w końcu niedziela. Potem szybko w ciuchy rowerowe i prosto na miejsce zbiórki. Spora grupka się zebrała Cykloza i trochę gremium spoza struktur klubowych. Jest zimno, ale jeszcze nie pada. Rozpoczynamy od zwiedzenia Lapidarium AK, następnie pomnik Nieznanego Żołnierza. Następnie po wystąpieniu Artura ruszamy na kolejny punkt - cmentarz na Pekinie, gdzie mieści się mogiła 300 mieszkańców Sosnowca poległych w egzekucji na tym że cmentarzu w 1945 roku. ( Więźniów obozu, który mieścił się przy obecnej ul. 1 Maja.)
Potem częściowo asfaltem, częściowo terenem kręcimy na Maczki, gdzie dołączają koledzy z Jaworzna. Wspólnie już w nieuniknionym deszczu kręcimy na OST, gdzie mieścił się dawny obóz pracy i późniejsze więzienie dla młodocianych więźniów politycznych. Krótka opowiastka i kręcimy już na metę. Deszczyk i niska temperatura dają się we znaki, ale humory dopisują. Omijam jeden punkt, który przy innej okazji odwiedzimy. Na mecie już przybyły inne grupy. Nam się nie śpieszyło i dotarliśmy jako ostatni. Wśród grup, współorganizator Murcki. Były i rowerowe Mysłowice, Jaworzniaki z niepokonanych i koledzy z Gliwic (Huzy) plus osoby z Gronia i pozostali niezrzeszeni, albo nie przyuważeni z racji deszczowych pelerynek.
Chyba wszyscy czekali na nas, bo myślę, dotrzemy na gotowe, a tu sami zabraliśmy się za rozpalanie rusztu grillowego. Marcin z Markiem z fundacji zajęli pozostałych wytrwałych prezentacją o saperach, a my walczyliśmy aby mokre drzewo zapłonęło. Jak już cugu dostało to potem już mieliśmy gdzie się ogrzać. Integracja ogniskowa trwała do 15. Tak też w programie zakładałem. Faktem niektórzy zostali jeszcze na after, ale miałem jeszcze plany, pożegnałem się i udałem się na kwadrat.
Normalnie na ten rok koniec z oficjalnymi wyjazdami. Przynajmniej pod egidą Cyklozy. Teraz czas na pomyślunek co tam na kolejny sezon wymyślić.
Zachciało mi się uruchomić insze mięśnie nóg i spróbować sił przejść na nogach w określonym czasie z Zagórza do Bazyliki Piekarskiej. O 4:10 wyjście z domu i dojście pod św. Jacka, gdzie półgodziny później miałem się spotkać z Józkiem. Potem już we dwóch podążyliśmy w wyznaczonym celu. Na Przełajce w półdrogi dołączyły do nas Swieta z Agą i w większym składzie dotarliśmy na 10:15 miejsce. 30 kaemów bitego jednym ciągiem marszu pękło. Wyszła propozycja powrotu nożnego, ale kontuzja się odezwała i spasowałem.
Powrót na popkę. A jutro zaś jeszcze inaczej, jak co piątek. Poranek zleciał nie wiem kiedy. Za oknem całkiem całkiem, a tu do pracy przyszło jechać. Na powrocie duże ochłodzenie. Chociaż możliwe, że tylko na dołku. Wtaczając się na Zagórze odczuwalnie cieplej się nieco zrobiło.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym