Dziś dniówka na południe. Wyjazd z domu po 11:00. Chłodnawo, ale znośnie. Nim się oglądam wybija 19:00 i pora się zbierać w drogę powrotną. Powrót trochę na około przez Pogoń, Będzin Warpie, Dąbrowskie Mydlice i zjazd przy Nemo na Zagórze.
Myślałem, że tendencja poniedziałkowego załamania aury dłużej potrwa, a tu dziś sucho, nie pada tylko jest zimno.
Pobudka i po 8:00 ruszam na Morawę. Jedzie się płynnie, co ciekawe wolniejszy przejazd w porównaniu do wczoraj.
17:00 wybija, przebierka w bike ciuch i ruszam w kierunku domu. Przypomniało mi się, że musiałem jedną rzecz w dąbrowskim Realu załatwić, więc by nie gonić przez miasto jadę tam zakolem.
Na początek wzdłuż stawów Hubertus, potem przeskok na szlak czerwony, którym docieram do Mikołajczyka. Przelatuję przez Watta i Kopalnianą wpadając na szlak zielony. Jadę nim aż do małego mostku, przejazd pod nim, Browar, Galot, Porąbka i znów szlak zielony, którym docieram do Parku Kuronia. Jak by było widniej poleciał bym przez las, ale sobie podarowałem tą przyjemność i normalnie drogą dokręciłem prosto do Reala przy DK 94. Wpadam na szybko do punktu Sygma Banku. Jak już pozałatwiałem sprawunki w tył zwrot i prosto na kwadrat.
Powrót ze Szczecina. Droga mnie dość zmęczyła i rano jakoś niedosłyszałem budzika. Jak już się ocknąłem po kolejnej próbie budzika, okazuje się, że uciekła mi godzina. Spoglądam za okno, a tam plucha i biało.
Zestaw zimowy, kromka w zęby i 9:20 jestem na kołach. Samochodów dość sporo jak na tą godzinę. Ja na nich mam pozor, oni na mnie, co wpływa na fakt, że średnia na 10 km dojazdu do pracy w takich warunkach wyszła w okolicach 29 km/h.
Aura po pracy nie zmieniła się. Powrotna droga do domu bez zbędnych objazdów, ale zmieniona. Przedzieram się pod rondo Gierka, a tam wpadam na ścieżkę rowerową, którą to jadę prosto na Zagórze.
Przeziębienie nie daje za wygraną, ale ja też nie odpuszczam.
Zamiast leżeć w wyrku to na godzinkę rowerek musi być. Nim jednak wyskoczyłem na dwa koła, kontrolnie udałem się do lekarza zobaczyć co on tam powie. Choróbsko pewnie się wystraszyło bo z biegiem dnia zaczęło się robić mi lepiej.
Około 15:00 ruszam już na rowerze pod fabrykę Limita, przechwytuję go i razem śmigamy do agencji reklamy ustalić szczegóły zamówienia gadżetów klubowych. W sumie po tym miałem śmigać jeszcze do Decathlonu, ale jak to ja, dać choremu rower, W sumie najlepszy antybiotyk. Postanawiam odprowadzić jeszcze Limita do Będzina. Tak się dobrze kulało, że dotarliśmy na osiedle zamkowe. Tam się rozdzielamy. Ja odbijam na ulicę Siemońską, którą docieram na Ksawerę, potem Koszelew i docieram od ul. Zagórskiej do Dyskontu sportowego. Szybkie zakupy obuwia i już przez Józefów jazda na kwadrat.
Przeziębienie na razie nade mną góruje. Większość dnia przesiedziana w domu. Dopiero około 17:00 odpalam mobilny pojazd i ruszam pozałatwiać kilka spraw. Miałem też zakręcić do lekarza, ale kolejka taka, że mi się odechciało. W ramach krótkiego i spokojnego przejazdu podążyłem do fryzjera, a potem jeszcze na Klimontów przechwycić rower Tomasza.
Jak to poniedziałek ruszam na 9:00 na firmę rozliczyć targi. Coś mnie przeziębienie dopadło, mimo to jazda innym środkiem transportu nie weszła w rachubę.
Jednak osłabienie zrobiło swoje i kręciłem na połowie mocy. Po pracy miałem wracać najkrótszą drogą pod kołdrę się wygrzewać, ale słonecznej aurze nie mogłem się oprzeć i postanowiłem nieco pokręcić.
By nie przesadzać za bardzo. Spokojnym tempem z Morawy poleciałem do Centrum Kato przez Dolinę 3 Stawów. Wyjechałem na Paderewie. Spoglądam jak funkcjonuje w Śródmieściu strefa 30 i jak idą postępy w modernizacji "Rynku". Krótki pitstop przy rozbieranym budynku PKP przy Spodku. Kurzawa na kilkaset metrów.
Potem przelot przez Katowicką Strefę Kultury i docieram na Rawę, gdzie dokuję na dłuższą chwilę. W sumie chwila przeciągnęła się do 3 godzin - do zamknięcia Galerii.
Odprowadzam Martynkę na busa i po dojechaniu osiemsety, również wracam do domu. Wzdłuż "86" kręcę pod Orlena, gdzie odbijam przez Borki na Stawiki. Następnie Dęblińska, skąd kręcę pod Rondo Gierka. Uwaga zmieniło się zapowiadane oznaczenie i formalnie rondo rondem się stało. Z mediów dowiaduję się, że również skrzyżowanie Piłsudskiego/ Mireckiego również ma się rondem stanąć. Następnie śmigam już ścieżką od Sądu przy 1 Maja, przez Ludwik, Wawel, Kombajnistów, Park na Środuli i Mieroszewskich prosto na kwadrat.
W sumie to miał być dzień bez roweru, a tu nadarzyła się okazja. Torba uszykowana na wyjazd do Boguchwały.
Zostawiam manele i na pusto śmigam na 10:00 do pracy przygotować auto na targi. Do wyjazdu jeszcze godzina. Opuszczam bazę, szybka kawa na Rawie i bez błądzenia bo czasu mało wracam do domu. Prysznic, przebiera w cywilciuch i w drogę.
Dzień już rozbujany od 5:00, kiedy to samochodem z kumplem ruszam do roboty.
Przesiadka na trafica i dniówka na dostawach od Nowego Sącza po Ustroń. Poranny przymrozek, potem małopolskie mgły, a potem wspaniałe widoki gór jak wyjechaliśmy nad poziom opadającej w doliny mgły.
Powrót do domu ok. 17:00. Wrzucam cosik na ruszt i śmigam już Meridianem do Oddziału po porcję opasek odblaskowych dla Limita. Biorę co trzeba i ruszam w kierunku kwatery Limita.
Jakoś nie miałem koncepcji jazdy, więc pojechałem na żywioł, modyfikując tak trasę, aby ani razu się nie zatrzymywać.
Z Dęblińskiej sunę Piłsudskiego pod DK 86. Przy okazji rzut okiem na nowe rondko. Za krajówką odbijam w Stalową i jadąc nią docieram na Piaski. Kawałek jadę Nowopogońską, by odbić na Mysłowicką. Przy Biedronce przeskakuję na drugą stronę DK 94 i gonię drogą do Wojkowic obok szpitala w Czeladzi. Przy budowie drogi w Wojkowicach zjeżdżam w drogę terenową, którą to wyskakuję w Psarach. Długa prosta i docieram do Adama.
Chwila na zagrzanie się i rozmowy około klubowe. Pora się żegnać. Wpadam na Szkolną i kręcę nią w kierunku Sarnowa i dalej na Preczów i Marianki. Przelot przez P4 i P3. Przy molo spotykam Janka. Chwilka zlatuje na rozmowach, ale 5 stopni daje się we znaki i zbieramy się każdy w swoją stronę. Z Pogorii to już prosta na Zagórze.
W drodze do Limanowej. Jeden z plusów tej pracy. Widoki na żywo - bajka.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym