Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:1099.00 km (w terenie 95.00 km; 8.64%)
Czas w ruchu:56:59
Średnia prędkość:19.29 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:45.79 km i 2h 22m
Więcej statystyk

Szczęście w nieszczęściu - czyli wymiana felgi i kapci w Meridzie

Środa, 8 czerwca 2016 · Komentarze(2)
Kategoria rekreacja, serwis
Przykładałem się od dłuższego czasu do wymiany już mocno wyeksploatowanej przedniej felgi w Meridianie. Świadomy byłem, że może mi rajfa pęknąć, tylko było to kwestią czasu. O tym jak do tego doszło to za chwilę.

Na początek rowerowego dnia, po tym jak pozbyłem się chirurgicznych sznurówek ze środkowego palca udałem się Meridianem do Sosnowca. Tam w Oddziale zostawiam na przeszło dwie godziny mój mobilny pojazd i dokuję się w tym czasie w salonie Orange. Trochę tam kwestii było do załatwiania i się nieco dłużej zasiedziałem.

Następnie powrót po rower i ile fabryka dała przebijam się przez Szopienice i Zawodzie do Śródmieścia Kato na comiesięczne spotkanie Rady Prezesów. Od Szopienic przeganiam się z jednym króliczkiem, ale ja jednej zmianie świateł mi nawiał i już był problem go dogonić.
Nieco zagotowany wpadam na Staromiejską z 5 minutowym spóźnieniem. Jak to na spotkaniu kilka spraw organizacyjnych, wspominki tego co się niedawno odbyło, oraz zapraszanie na najbliższe wycieczki i rajdy. 

Po obfitym w newsy spotkaniu po około godzinie czasu zakręcam na Rynek zobaczyć te sławne gliwickie palmy. Jedni szydzą, drudzy bardzo z tej małej architektury bardzo zadowoleni. Widać to po frekwencji jaka jest na leżakach przy sztucznej rzece.

Myślę, co tu robić. W sumie to ssanie mi się załączyło postanawiam zawitać na IKEĘ wrzucić w siebie garstkę frytek. Przebijam się na dalszą część zrewitalizowanego śródmieścia, czyli teren Centrum konferencyjnego, NOSPR i Muzeum Śląskiego. Zamyślony przelatuję centralnie przez fontannę, dostając szprycę i jestem cały mokry. Momentalnie, robię show dookoła. Dalej już przez Bogucice na Rawę. Wrzucam w siebie frytasy z hudym dogiem, a na deser wpadam do salonu małżonki na małą czarną. Przy okazji oznajmia mi, że ma dziś wychodne. Proszę Cię bardzo, przynajmniej bez skrupułów mogę do północy pośmigać.

Żegnam się i uderzam w kierunku Siemianowic Śląskich z myślą przelotu przez Bażantarnię, Przełajkę i dalej przed siebie, gdzie koła poniosą. 

Śmiga się całkiem całkiem. W pewnym momencie uciekając przed jednym króliczkiem, który próbował mnie dogonić czuję jakieś dziwne bicie w kierownicę. Czyżby koło mi się gdzieś poluzowało. Nie daje mi to spokoju i zjeżdżam na pobocze. Luzów nie ma. Przekręcam kołem i ociera mi się o klocek. Centra - nie przecież w żadną dziurę nie wpadłem. Przyglądam się lepiej na obręcz, a tu psikus - se pękła. Wrrr. Niech to mam możliwość jazdy, a tu taki defekt. Gdzie tu po 18:00 nowe koło zaradzę, a na jutro rower potrzebny. Druga kwestia czy uda mi się na tej obręczy dotrzeć do domu, czy po młodego będę musiał dzwonić. Odblokowuję przedni hamulec i nawijam się na Czeladź objeżdżając terenem wysypisko. Przy Pałacu Saturna, dzwonię awaryjnie do młodego, żeby był w pogotowiu, bo próbuje dotrzeć do Decathlonu, tylko on mi został o tej porze. Tam też się umawiamy. Jadę zapobiegawczo, unikając przeciążeń, dziur i wreszcie docieram do sklepu. Zakupuję nowe koło, Merida do auta i śmigamy na kwadrat. Szczęście w nieszczęściu. Popsuło się - spodziewałem się tego. Szczęście, że prawie, że pod domem, a nie gdzieś na trasie.

Szkoda dnia marnować. Przystępuję do przeszczepu. Wymianie przy okazji podlegają opony, które na początku miecha kupiłem i czekałem, aż mi się ręka na tyle zagoi, że będę mógł się przy pojeździe pobawić.

Fura jak nowa. Meridian zyskał nieco większe o 0,5 cala opony. z 1.95 przerzuciłem, się z powrotem na 2,0. 
Czas na testy. Kij, że po 22:00.
Wskakuję na koło i w drogę. Szybki ponad godzinny szpil po Dąbrowie. Trochę podjazdów, trochę terenu. Oj komfort jazdy zupełnie inny. Chwilę przed północą stawiam się w domku. Prysznic i po nieco dłuższym przerzucaniu z boku na bok wreszcie zasypiam.

Katowicka Riwiera


Pęknęło 


materiały do przeszczepu

DPD

Wtorek, 7 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Dość rześki ten wtorek, chłodnawy wiatr przy tym słońcu sprawia, że decyduję się na zestaw połowiczny długi rękaw i krótkie batki.
Ruch sporawy na drodze, ale jedzie się płynnie i bez ekscesów na drodze nawet łapię się na zieloną falę i niepotrzebnie nie muszę zwalniać. Pod Rawą z zapasem czasowym, więc zakupy w kropkowanej na spokojnie.

Po pracy nadal warunki takie sobie, aby się rozgrzać czynię sobie sparing z D-tką od IKEI, kto pierwszy się na patelni znajdzie. 
Potem przelot przez Modrzejowską, by się przedostać na Warneńczyka. Tam chwilowy postój na kwadracie u Marcina i już dalej za drogą przez Kombajnistów do Parku na Środuli, Orion, wjazd na Mec i prosto do siebie na kwadrat.

Dzień na załatwianie sprawunków

Poniedziałek, 6 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Kilka sprawunków się nałożyło na siebie i żeby jakoś to sensownie połączyć znów się przydał jednoślad, aby się sprawnie i szybko przenieść z punktu do punktu.

A to przychodnia, jak się okazało dziś zamknięta, a to urząd, a to praca, poczta, PTTK, CIM i jeszcze majsterkowe zakupy w ciastoramie na koniec.

Niby słonecznie, a jakoś tak rześko na dworze.

DPD

Niedziela, 5 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Jakoś spać mi się nie chcialo i pobudka nastąpiła okolo 6:00. Skorzystałem z okazji i z rana udałem się na poranną niedzielną mszę.
Powrót, aplikacja jajecznicy i w oknie startowym 9:10 ruszam na Rawę zahaczając o biedrę robiąc popas na roboczodzień.

W salonie nudy. W odwiedziny wpadają pani Patykowa i Adi. Trochę zleciało czasu na masażach i rozmowach różnych. Wreszcie 19:00, zamykam bajzel i w drogę powrotną przez Zawodzie, dalej DK79 przelot przez Mysłowice do Modrzejowa. Odbijam na Wygodę i od ronda już ciągiem Wojska Polskiego, 11 listopada i Mieroszewskich prosto na kwadrat. Korciło mnie coś jeszcze śmignąć, ale coś kiepsko się poczułem i spasowałem. Jutro też jest dzień.

DPD

Sobota, 4 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Dnióweczka na RAWIE, jak ktoś ma życzenie się pomasować na fotelach to do 20:00 zapraszam.

Wczoraj po masie ręka nie odpadła, to dziś decyzja, że na salon kręcę jednośladem - starczy tej komunikacji miejskiej.

Przelot spokojny, przed pracą jeszcze zawijas do kropkowanej po upgrade popasowe.

Po pracy małym zawijasem przez Dąbrówkę, Piaski, Pogoń, Będzin i Dąbrowę zawijam na kwadrat.
Jutro powtórka na Rawę.

Ponownie na dwóch kółkach, Zarząd i czerwcowa KMK.

Piątek, 3 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Kategoria rekreacja
Człowiek odprawił Waldzia do Mongolii, a sam się przyblokował na parę dni. Całe szczęście ręka powoli wraca do stanu używalności na tyle, że się zdecydowałem ponownie uruchomić rower.

Wcześniejszych foto nie wrzucam. Na dzień dzisiejszy wygląda to tak. Niby jeden paluch, a ręka wyłączona z działania.


Na początek śmigam dość wartko do Oddziału na Zebranie Zarządu. Spraw tyle, że myślałem, że końca nie doczekam, bo w planach jeszcze miałem śmignąć do Kato na Masę.

Gdy już najważniejsze kwestie zostały poruszone, a było już około 18:30 dzwonię do Kota, jak tam masa. Na to słyszę, że mieli poślizg i chwilę wcześniej dopiero ruszyli. W takim razie wiedząc trasę śmigam na Borki i jadę grupie na przeciw łapiąc ich z tyłu Nowego Roździenia. Dalej już w peletonie jako asekurujący śmigamy po mieście. Chwilę przed 20:00 powrót pod NOSPR. Zbiorowe foto i uciekam z Maciejem w drogę powrotną na Sosnowiec. 

Odstawiam kolegę pod jego kwadrat, a sam turlam się na Sielec, zobaczyć jak tam pierwszy dzień urodzin miasta. Akurat trafiam na Stachurskiego. Chwilę się tam dokuję po czym też udaje się do siebie na kwadrat.

Nawet się na zdjęcia w peletonie złapałem, a CYKLOZA uwieczniona na banerze Masy