Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1721.00 km (w terenie 351.00 km; 20.40%)
Czas w ruchu:92:45
Średnia prędkość:18.56 km/h
Maksymalna prędkość:63.70 km/h
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:68.84 km i 3h 42m
Więcej statystyk

urzędowo-sklepowo-szwędaczowo-relaksacyjne kręcenie

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · Komentarze(3)
Kategoria rekreacja
Po weekendowej przerwie od roweru, nie wypadało tygodnia nie zacząć od roweru. Tym bardziej po wiejskim weselu pasowało nadmiary grupy OH wypocić z organizmu.

Kiedy większość braci rowerowej od rana błąkała się w pracy ja dolegiwałem w łóżku do południa nadrabiając weekendowy brak snu. Na gadu zgaduję się z Limitem, który nomen omen nie próżnował też przez weekend na objazdówkę. Po robocie podkręcił do mnie i lecimy w trasę początkowo parę spraw załatwić.

Odpalamy rumaki i kierunek Będzin - Urząd Miasta. Załatwiam co moje i kręcimy do Optyka i na serwis za sprawami Limita. Potem zaś do Urzędu po Zaświadczenie i do Wisienki. Chwila rozmowy z Nieckim i w drogę w poszukiwaniu szczęścia.

Jedziemy przez "12" na Syberkę i do M1 - schodzi trochę czasu na szukaniu szczęścia, ale tego co nas interesuje nie znajdujemy. Dostaję SMSa od Pawła, że szwędacz Mu się włączył i ugadaliśmy się na wspólne harce. Przy Kościele na Syberce się spotykamy i dołącza do nas nowa rowerowa postać Michał, kolega Pawła.

Wspólnie w czterech jeźdźców z Cyklozy udajemy się do Decathlona. Buszowanie po sklepie też bez skuteczne. Chyba się skończy na produkcji orginalnej teamowej koszulki. Przyszła pora na szwędacza. Włączamy odpowiedni tryb i ruszamy. Od Dk na Mydlice, Ksawerę w kierunku stacji kolejowej. Mijamy przejazd, kawałek dalej asfaltem do Przemszy. Limit stwierdził, że pora ochrzcić rower dawką błotka (za ładnie się świecił) i pociągnął nas terenem do drogi na Łagiszę. W Sarnowie przerwa na Big Milka ulubionego ICEa Limita (szczególnie jak uda mu się wygrać następnego, tzw. klątwa Big Milka, ale to opowieść na inny dzień) i inne płyny. Na krzyżówce się rozłączamy, Limit z nadzieją, że klątwa go nie dopadnie i w całości rower dowiezie go do celu jedzie do siebie na Psary, a nasza trójka uderza na P4. Brzegiem zbiornika docieramy na Piekło i na P3 gdzie poznaję kolejną bikerkę Karolinę. Tak się zagadujemy, że w tyle zostawiłem kompanów dzisiejszej jazdy i tak w duecie kilka krotnie objeżdżamy jezioro mijając się ze znanymi twarzami z MTB Teamu. Na drugim kółeczku, a może to jeszcze było na pierwszym dołączają do nas Dydek i Wili. Po jakiś czasie chłopki mykają na Zagórze, a Ja dalej spędzam miło czas z nowo poznaną koleżanką. Godzina policyjna się zbliża więc odprowadzam w okolice jej zakwaterowania i zawijam do domu.

PTTK and Pogoria Nocą.

Piątek, 6 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Do południa wypad po Braci do Goczałkowic, skończył się turnus pora do domu wracać. Wypis trochę się przeciąga i w domu po 14:00 jestem dopiero. Wrzucam na ruszt obiad i lecę do PTTK-u, wrzucić ogłoszenie o wycieczce: Wakacje z Cyklozą, którą nasz klub organizuje.
Powrót już na spokojnie trochę inną drogą zahaczając o Park na Środuli, za ciepło jakoś i nie chciało mi się rowerku męczyć na podjazdach. Od wschodu nadciąga jakaś nie za ciekawa chmura, zaraz będzie żabami rzucać bynajmniej się tak zapowiadało.
Wpadam do domu i z groźnie wyglądających chmur lekko powiało i się tylko zachmurzyło.

Przygotowując się do jutrzejszego wyjazdu chwila odpoczynku i farba z nosa poleciała widocznie trochę się przegrzałem na tym słońcu. Wieczorem gdy się ciśnienie wyrównało w organizmie wsiadam znów na bika i do Eleclerka na małe zakupy, które się przeciągają i wyszły nici z tripa z Limitem.Jadąc do sklepu krótki sparing z szosowcem. Od świateł do świateł. Wygrać wygrał ale siedziałem mu na kole wykręcając dzisiejszego maksa. Wracając do domu tel do Adama, czy jakoś się dopasujemy ale już zawijał do domu no nic, przypomniało mi się, że DOMS ostatnimi czasy wieczorami kręci. Dzwonię do niego i ustawka gotowa, podkręca do mnie o 21:30 i kręcimy na Pogorię. Przyjemna jazda po zmroku po Pogorii 3 i deszcz meteorytów (robactwa wbijającego się w nas w czasie jazdy) na P4, w oddali na horyzoncie zaczynają się jakieś flesze pokazywać i plaga dziwnych owadów atakuje więc się nawracamy i przy świetle (konkretnym) Damiana wracamy na trójkę. Chwila przerwy na promenadzie i wracamy na Zagórze.

Chyba wejdzie mi w nawyk ta jazda po zmroku. Dzięki Damian za wspólną jazdę.

Testy bika i after BS-owy na Stargańcu

Czwartek, 5 lipca 2012 · Komentarze(4)
Kategoria Inne
Miał być opis ale internet mi szwankuje więc krótko na razie
Do południa testy nowej Meridy przy załatwianiu spraw na mieście. Zakupy, kurierka, fryzjer itp.
Popołudniu afer grupy bikestats na Stargańcu. Zakończony powrotem do domu już dziś dokładnie 00:10. Premiera i chrzciny w błotku też były.

Z racji, że już 6 lipca także Ryśkowi sto lat w dniu urodzin.

Edit: Jednak się udało internet już dobrze hula więc się biorę za wpisa. Młoda godzina 01:38 ale co tam 5 godz snu mi wystarczy.
Dzień się zaczął dość energicznie po wczorajszym maratonie filmowym jakoś nie miałem chęci stawać, ale mamuśka desant zrobiła i musiałem wstać i tacie kasę dowieść na Mec. Wskakuję na nowego rumaka i na dzień dobry podjazd pod przychodnię, nawet lekko pokonany. Korzystając, że już tam jestem zakręcam do fryzjera, akurat wczesna pora więc załapałem się prawie bez czekania. Powrót, jakieś śniadanko, uzupełnianie dokumentacji Cyklozowej i rowerkiem do Reala bo już przeciąg się w lodówce zrobił. Godzina czasu jeszcze więc zawijam obiad w międzyczasie załatwiając sprawy z wyjazdem sobotnim na wesele kuzynki.

Zbliża się 16:00 zakręcam do Łukasza wyciągnąć go na Ognicho, ale nie da rady więc sprawdzam ile nowe cacko wyciągnie i gonię na miejsce zbiórki pod PTTK, za dużo ludzi nie ma. Rozglądam się i równo ze mną dotarł Marcin i jego kolega, dostrzegam jeszcze Edytę chwila rozmowy czekamy jeszcze czy ktoś się zjawi ale nikogo nie ma i w czterech ruszamy pod Teatr Wyspiana na spotkanie z Ryśkiem, który robił nam za przewodnika. Już na finiszu dogania nas Limit, który drałował za nami od samego Pttku. W 6 ruszamy na Starganiec. Rysiek prowadzi nas przez Dolinkę 3 Stawów, Brynów, Panewniki, i Ligotę do celu. Okazuje się, że po czasie a i tak pierwsi jesteśmy. No prawie, był już Amiga, główny prowodyr tego zajścia. Zmierzamy na miejsce postoju, a Darek poleciał po Tomka i Kosmę, którzy gdzieś się zagmatwali i mieli problemy z dotarciem. Pogaduchy, śmiechy chichy czas umilały jak czekaliśmy na całą ekipę. Zebrało się trochę luda jednych znam inni mnie znają ale byli też tacy co dzisiaj się zapoznałem. Po długich pogaduchach z Ryśkiem do Lasu szukać drzewska na ognicho, a Kosma z pozostałymi byli strażnikami ognia.
Po degustacji pierwszej porcji kiełbasy ruszamy z Krzyśkami i Ryśkiem po następne. Z przejażdżki do sklepu włączył się ścigacz Avacs robi za ciuchcię i gonimy do sklepu. W drodze powrotnej, ze sklepu przez niezrozumienie Krzysiek młodszy uczy Ryśka sztuki latania i spadania. Temat był potem na drugą część ogniska. Zaczyna się robić ciemno małe bestie w postaci komarów zaczynają atakować robię za strażaka Sama i ugaszam to co rozpaliliśmy i w ciemnościach wracamy do domu.

Pierwszy etap do ławeczki w Lesie murckowskim prowadzi Amiga, Rysiek zaraz przy akademikach odbija do siebie, a My tak trochę znanymi ścieżkami i mniej znanymi docieramy do miejsca postoju, gdzie opuszcza nas Amiga. Dalej prowadzi Tomek. Jadąc mijamy staw Janina, Giszowiec i docieramy do Mysłowic, gdzie robimy małe zakupy w żabce i za kawałek żegnamy się ze starszym Krzyśkiem z tandemu Full, wychodzę na pierwszego i napędzam ludzi. Na Modrzewiowie kolejne pożegnania, Limit z Edytą kręcą na Pogoń i w przypadku Adama do Psar, a Ja dalej z Tomkiem, Moniką i Krzyśkiem jedziemy do Kazimierza. Koło przejazdu, żegnam się z Ekipą, którzy zmierzali dalej. Na złość chcę startować i zamknęli szlabany. Pociąg towarowy bez końca, ale udało się przejechał, ruszam przez Szenwalda i Lenartowicza do domku. W drodze powrotnej dostrzegam z nad przeciwka jeszcze Marcina, który wcześniej zebrał się z imprezy. Pogaduchy i każdy w swoją stronę.

Dzień miło spędzony, dzięki wszystkim za dobrą zabawę i możliwość spotkania się w większym gronie.
Edit:
Grupa założycielska Bikestatsowych spotkań ustawkowych.


foto by Amiga

Kolejny rumak w stajni :p

Środa, 4 lipca 2012 · Komentarze(4)
Kategoria rekreacja
Po awarii Krossa przyszedł czas na nowego bika, tamten po operacji ma się dobrze ale przeszedł do nowego właściciela na zmianę korzystają z niego Tata i siostra.

Ciekawi was co mam - pewnie, że tak na razie powiem, że Meridę. Premiera jak się uda załatwić wszystkie sprawy czwartkowe nastąpi na Stargańcu.
Co do samego dnia można powiedzieć, że chodziarsko - rowerowy. Z Buta łażąc po centrum plus późno wieczorny szwędacz około 10 km wyliczyłem, do tego nie rejestrowanym nowym rowerem 6 km wracając do domu.

Dzień więc wyglądał następująco. Koło południa zbieram się do Pastrów Miodu po zabranie bika okazuje się, że będzie gotowy za godzinę więc włączam autonogi i z Centrum na Andersa do elektrowni pozałatwiać sprawy, wracając jeszcze parę innych spraw i wracam do Plastów. Rower gotowy jazda testowa, wpadam na chwilę do PTTKu i do domu na Obiad. Z racji, że mam nowy sprzęt popołudnie upłynęło na czyszczeniu Corrateca i przygotowania do procedury oddania. Dzielnie znosił moją jazdę razem ponad 1000 km zrobiliśmy. Wieczorem coś na ruszt i jadę nabić trochę dystansu do nowego i odprowadzam Tatę na Milowice do pracy. Na przedpremierowy pokaz załapał się Damian, na którego udało mi się wpaść około Kasztana. Na Pogoni odłączam się kierując się do TSG po umowy do TdP, które Hadzis mi zostawił. Wracając lecę na Pogoń do Pawła, przekazać Mu jego umowę. Trochę pogaduch i lecę ile fabryka dała do domu docierając coś po 22:00. Późne wieczory takie fajne więc na dobranoc włączył się szwędacz i z Adim spacerek po Zagórzu.

Wprawdzie w planach miał być wyjazd z Limiem i Edytą do Lublińca, ale niestety nie umię się jeszcze rozdwoić i pogodzić tylu spraw jednocześnie.

Ustawkowy dzień przygodowy

Wtorek, 3 lipca 2012 · Komentarze(1)
Kategoria rekreacja
Po dzisiejszym dniu dochodzę do wniosku, że jednak Zagórze to jakaś odmienna strefa klimatyczna.

Dzień miał być total rowerowy, a wyszło popołudnie. Rano już odpadł wypad rowerem do Jaworzna, z powodu fałszywego alarmu burzowego. Na Będzinie lało konkretnie, a u mnie ani kropli. Ważne dokumenty musiałem dostarczyć więc zapobiegawczo busem pojechałem. Opłaciło się bo powrót w doborowym towarzystwie. Załapałem się na podwózkę do center DG a za sterami driverka Malwina. Z center spacerek do domku, obiad i do Sosnowca, zaklepać nowego bika. Jutro premiera wówczas go odbiorę. Wracam na Corrateco do domku podkręcając tempo. Leje się ze mnie jak z fontanny. Patrzę na czas tel do Kariny jak z dzisiejszą ustawką. Jednak jest więc wlewam kolejne litry wody w organizm i w drogę pod Zamek w Będzinie. O dziwo nawet się nie spóźniłem co w moim przypadku jest rzadkością.
Nazbierało się nas 10 luda. Plan zakładał na Pogę i wyścigi na rowerkach wodnych. Wszyscy się doczłapali i ruszamy przez wały na P3. Człowiek z Cyklozą jednak ma zryty czajnik wiedząc i widząc, że burza nadciąga będzie cwańszy i jedzie jej na przeciw. Docieramy nad molo, i pod wypożyczalnie rowerków. Nawałnica coraz bliżej i nici z wodowania. Większość ekipy ustawkowej objeżdża zbiornik, a Ja z racji problemów z kolanem idę z dziewczynami zaklepać miejsca w knajpie na Podze. Z krótkiej przerwy zrobiła się dłuższa. Schowani pod dachem podziwiamy pokazy fleszów jakie matka natura nam przygotowała gadając na tematy około rowerowe. W końcu przestało padać przedostajemy się na Zieloną pod fontannę. Znów przerwa i pogaduchy. Nadeszła pora powrotu. Wiec ekipą robimy przeprawę przez błota na zielonej urządzając małe spa dla siebie i rowerów. I tak między domkami i wałami wracamy do Będzina. Kolega Marek jak dobrze pamiętam odbił na Gródków. Reszta dalej podążała odprowadzając się jeden po drugim i tak uciapciani błotkiem z bananami na twarzy uciekamy przed kolejną burzą. Na Syberce odłącza się Nekor, Wojtek, Karina i Marlena. Pod TSG żegnamy Hadzisa, a my z Limitem eskortujemy Edytkę pod same drzwi. W głowie niedosyt jazdy, ale perspektywa kolejnej burzy i fleszów jakoś mnie od tego odwiodła i przybrałem kurs na dom. Żegnamy się z Limitem na rozjeździe pod domem Edzi; On do siebie, a Ja przez Pogoń na Chemiczną, jak na złość nadziałem się na zamknięty szlaban i swoje trzeba było wystać. Parę razy jak pierdykło to zwątpiłem czy cały do domu dotrę. Szlabany w górę i gonię dalej przez Środulę na rondka, szczytem przez park - kolejna porcja błotka już mi nie zależało i tak cały w ciapki byłem, przez Orion na Centrum Zagórza. Ledwo rower schowałem i kolejna dawka deszczu spadła. Niestety Limit nie miał tego szczęścia i nadział się na chmurę moknąc doszczętnie.

Dzięki wszystkim za zabawne popołudnie.
Na odchodne zdjęcie dzisiejszej ekipy nad Pogorią bez Nekora, który stwierdził, że jest za pikny i robił zdjęcie.

Na pogawętce u Limita

Niedziela, 1 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Kolejny z tych dni, że nie ma się chęci nabijać kilometrów. Niedziela jak to Niedziela do południa spełnić obowiązek i jako przykładny katolik zamawiający pogodę u źródła do Kościoła. Po obiadku leżakowanie przy tej żarówie to nawet nie myślałem o jeździe. Po południu najpierw na Środulę do parku zobaczyć start główny GP Sosnowca w MTB. Dojeżdżam na miejsce spotykając Dydka i Wilego oraz innych bikerów, ale już po zabawie z racji mniejszej ilości uczestników wszystkie kategorie wiekowe były przesunięte. Chwila pogawędki, chłopaki zawijają na Pogę, a ja najpierw do Plejady po małe co nieco, telefon do Limita czy jednak się skusi na jazdę, po wczorajszych wojażach w górach dziś regenerował siły więc jadę do niego przez Czeladź i Wojkowice. Posiadówka się przeciągła bo trafiłem na burzę.Oglądając KAC VEGAS czas mijał przy dobrych humorach. W końcu przestało padać czekam jeszcze trochę niech asfalt się osuszy i zbieram się ok. 23 w drogę powrotną. Odziany w odblaskową zbroję i homologację kieruję się w stronę domu. Tym razem przez Sarnów, Preczów, Marianki, kawałek P4 zatrzymując się chwilę na koncercie żab, rechotających przy tamie. Przez tory przedostaję się na P3. Ciemno jak w d. tutaj dopiero tajfun przeszedł na ścieżce dużo połamanych gałęzi i innych badyli. Od trójki między domkami na Center DG i od ronda Mercury prosto na Zagórze do domu.