Tydzień wczesnych dniówek i o 3 już człek na nogach. Rano praca, po niej trochę testowania bezdroży. Tym razem polany między S1, a działkami zagórskimi na Paderewie. Po czynionych tam oesach doszedłem do wniosku, że wszystkie drogi tam powstałe docierają do bajora. W domu pauza i na 17:30 kręcę na Dęblińską. Ogłosiłem wyjazd więc głupio nie pojechać jak pomysłodawca. Na miejscu Andrzej, Paweł i jeszcze jeden kolarz. Kręcimy testowo do Bytomia pomiędzy 94 i 79. Spontaniczny wariant okazał się ciekawy. Wylądowaliśmy na Żabich dołach, a stamtąd prosto pod sklep Romana.
Gdy już się zebrała grupa przed 20:00 udalimy się przez Piekary, Bobrowniki, Rogoźnik i Górę Siewierską do kawiarni w Dąbiu Chrobakowe. W pakiecie dla uczestników dobre ciacho i kawusia. Pierwotnie miałem na tym punkcie z chłopakami wracać na kwaterę, ale jakoś mało miałem więc jadąc przez Psary, Wojkowice, Dąbrowę Narodową i ponownie Żabie Doły z grupą nocnych rajdowców wróciłem do Bytomia.]
Ok. 1:30 z kolegą z rowerowych Mysłowic pognaliśmy 79 prosto do Mysłowic. Tam się żegnamy i samotnie już przez Niwkę zjazd na kwadrat. Na bazie kwadrans przed 3:00. 24h na nogach, kilometrów niespełna połowa zaplanowanego dystansu na sobotę, ale głównie chodziło sprawdzić wydolność.
I takoż udało się dwie imprezy ogarnąć, w sumie to nawet i trzy. Niedziela pod znakiem testowania mocowania chorągwi klubowej. Poranek rozpoczęty od poprowadzenia grupy na Śląskie Święto Cyklisty. I tak na początek prowadzę 16 osobową grupę do Mysłowic. Tam pod Muzeum pożarnictwa łączymy się z Mysłowicami i na dwie chorągwie udajemy objazdem przez Giszowiec, Janinę, D3S na start Głównego Peletonu Katowickiego. Do tego momentu 66 duszyczek. Orędzie do narodu pod NOSPR-em i w samo południe prowadzimy już ponad 200 osobowy peleton do Chorzowskiego Skansenu.
Półgodzinki przerwy, testy roweru cargo i tandemu i z moją trupą przez Siemce wracamy na Sosnowiec. Na Stawikach żegnam się ekipą i solo gonię pod Auchan załapać się na start Rajdu Papieskiego. Lekko po czasie docieram pod Auchan. Rzutem na taśmę pakiet startowy i jakoś znów łapię się na prowadzenie peletonu na plac papieski. Chwila skupienia na Mszy polowej i po przeskoku w cywil ciuchy powrót na inscenizację walk z okresu powstań śląskich i na kulminację koncert golców.
I tak sobie miło niedziela minęła, a przy okazji kolejne 3 Szwedziki złapałem do kolekcji. Siema z rana
Rankiem zdecydowałem się, że jadę na sobotnie nadgodzinową dniówkę. Merida w ruch, w końcu trzeba ją podocierać przed Jurą. W planach po pracy miało być Bukowno, ale jak skończyłem stwierdziłem, że mi się nie chce i wieczorem sobie pośmigam. Takoż się stało. W między czasie zakupy i przed 20:00 ponowny rozruch.
Na początek z Krzychem do DK uzbroić go w ekwipunek biwakowy na Portugalię, następnie Będzin zobaczyć co tam na dniach Miasta się dzieje i zjazd na Stawiki posilić się złocistym. Jeden na smaczek i zjazd na kwadrat.
I kolejny tydzień zleciał. Zenit ponownie w ruch. Z racji, że dziś na 8:00, a nie na 13:00 to po pracy prosto kręcę do Plastrów po nowy środkowy blat do Meridy, przy okazji wpadam do Oddziału zakupić znaczek dla Andrzeja.
Zakupiwszy ostatnie ogniwo do wymiany napędu w Meridzie śmigam do rodziców na popołudniową kawkę.
Zjazd na kwadrat i przystępuję do poskładania korby.
Rowerowo to tylko praca i powrót. Myślałem, że uda się już Meridę przegonić, ale środkowy blat na korbie jednak za bardzo zmęczony i chciał, nie chciał zamiennik jeszcze trzeba domówić.
Gruntowe prace serwisowe - wymiana napędu połączona z przesmarowaniem sterów i kół.
Dziś już nie wariuje z nocnymi pętelkami. Jedynie tak przez centrum powrót do domu, trochę się dotlenić przez wieczorno porannym procesem wymiany napędu i smarowaniem Meridy.
Jest ciepło i jest fajnie, jedynie te popołudnia nie pozwalają z + 30 się cieszyć. Niedziela nie kręcona bo imprezowa, poniedziałek też jakoś nie chciało mi się odpalać Zenita i poszedłem sobie znów z buta do pracy. Po niej basenik i tyle aktywności innej.
Dziś już dwa kółeczka. Miało być krótko, ale jakoś wieczorem przypływ energii. Wracam do domu po parę papierków i w blasku nocnych świateł kręcę do PTTK posortować to trochę. Wracając myślę, że na P3 zakręcę zobaczyć czy ciepła woda. Czemu nie dopiero 23:00 więc się tam udałem. Komarów plaga i sobie odpuściłem wieczorne kąpiele. Nawrót i zjazd do zajezdni.
A i z dwóch zaplanowanych na dziś Szwedów udało się bez problemu namierzyć tylko jednego.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym