Szlakiem Zabytków Techniki part 2 Tyskie Briwarium i pechowy finisz
Sobota, 11 maja 2013
· Komentarze(1)
Kategoria drugi napęd, wycieczki
Opis później.
EDIT:
Pora nadrobić sobotni wpis w niedzielą noc.
Hmm jak to było. Aha.
Prognozy na meteo nie były za owocne na drugi majowy weekend. Do końca nie byłem przekonany jak ten wypad nam wypali i jeszcze ta huśtawka pogodowa w tygodniu słonecznie nawet w piątek, a tu przyszła zaś sobota i załamanie pogody. Przed wyjazdem jeszcze analiza ICM i wychodzi na to, że słońca nie mamy się co spodziewać po drodze, ale całe szczęście i też na większe opady się nie zanosi.
Start dopiero na 9:00 więc na spokojnie pobudka i na 20 minut przed czasem zbieram bika i w drogę. Niepewny Łukasz również się decyduje i wspólnie ciągniemy na Dęblińską. Na Środuli zrasza nas mały deszczyk ale nie robi to za dużego wrażenia i robimy swoje. Stając na światłach przy Dęblińskiej dogania nas Limit ale coś mi nie pasuje gdzie reszta. A tu są łobuzy w bramie się schowali. Formalności, grupowe foto i ruszamy. Przez Stawiki, Szopienice docieramy na Nikisz. Mała przerwa przy Galerii Wilson na pieczątki i ruszamy na Giszowiec z myślą przywitania się i częściowej wspólnej jazdy z uczestnikami rajdu Na kole kole Nikisza. Okazuje się, że docieramy lekko spóźnieni i grupa zdążyła wystartować. Doganiamy ich w przejściu pod DK 86. Chwilę razem i się odłączamy zwiększając tempo kierujemy się lasami na Tychy. Przez Mucki i Hamerlę. Prowadzeni przez Maćka sprawnie ten odcinek pokonujemy przepuszczając biegnące stado saren przecinających nam drogę.
Pod browary docieramy nawet planowo. Ogarniam bilety. Zabezpieczamy rowery i siebie przed deszczem i ruszamy w przewodnikiem na ponad 2 godz. lekcję historii o produkcji izobronków jak i całego Tyskiego Browarium. Były też zagadnienia ekonomiczne mieliśmy okazję obejrzeć linię produkcyjną jak wygląda proces rozlewania piwa, w jaki sposób butelki, puszki i beczułki trafiają z Tych do konsumentów oraz jakie piwa są produkowane w Tychach oraz w Polskich i Zagranicznych browarach należących do Kampanii Piwowarskiej. Po teorii pora na praktykę zasiadamy w loży i smakujemy Złocistego napoju. Fajnie się siedzi,a tu pasowało by jeszcze coś na ruszta wrzucić i kilometrów zrobić. Opuszczamy browar i kierunek Paprocany. Tam przerwa na ciepły posiłek w różnych postaciach. Posileni ruszamy spontaniczną trasą z Tychów na Wyry i dalej na Mikołów. Przerwa na rynku i pora na dalszą jazdę. Z Miasta w Dolinie przebijamy się na Katowice, gdzie na Piotrowicach odprowadzamy Teresę i dalej już sama płeć męska rusza przez Dolinę 3 Stawów, Nikiszowiec, na Szopki. Skąd żeby nie wracać tą samą jedziemy na Dąbrówkę Małą i Bagry. Przerwa na elektrolity i ruszamy z powrotem na Dęblińską, gdzie się żegnamy.
Już w pomniejszonym składzie Ja, Łukasz, Domin i Waldi jedziemy w Kierunku Klimontowa. Nagle po jakiś 400 metrach od fontanny głośne syczenie. Byle nie to myślę. Okazuje się, że nie tylko dętka poszła ale i oponę uj trafił.
Na BP oględziny opony, analiza dalszej jazdy. Na szczęście udaje się jakoś tej awarii zaradzić pompując koło raptem na 2 atmosfery i jedziemy już delikatniej najpierw pod Cedlera, odprowadzając Waldiego i już prosto na Klimontów do Domina po pakunki ze sztafety Mittalu. Zapakowany w gadżety dla siebie i Limita wracam w lekkich opadach deszczu na Zagórze. Dla odstresowania kumple jeszcze wyciągają mnie na pokopanie sobie.
Cóż niedziela przestój, a w poniedziałek może uda się ogarnąć nowego laćka do tylnego koła.
EDIT:
Pora nadrobić sobotni wpis w niedzielą noc.
Hmm jak to było. Aha.
Prognozy na meteo nie były za owocne na drugi majowy weekend. Do końca nie byłem przekonany jak ten wypad nam wypali i jeszcze ta huśtawka pogodowa w tygodniu słonecznie nawet w piątek, a tu przyszła zaś sobota i załamanie pogody. Przed wyjazdem jeszcze analiza ICM i wychodzi na to, że słońca nie mamy się co spodziewać po drodze, ale całe szczęście i też na większe opady się nie zanosi.
Start dopiero na 9:00 więc na spokojnie pobudka i na 20 minut przed czasem zbieram bika i w drogę. Niepewny Łukasz również się decyduje i wspólnie ciągniemy na Dęblińską. Na Środuli zrasza nas mały deszczyk ale nie robi to za dużego wrażenia i robimy swoje. Stając na światłach przy Dęblińskiej dogania nas Limit ale coś mi nie pasuje gdzie reszta. A tu są łobuzy w bramie się schowali. Formalności, grupowe foto i ruszamy. Przez Stawiki, Szopienice docieramy na Nikisz. Mała przerwa przy Galerii Wilson na pieczątki i ruszamy na Giszowiec z myślą przywitania się i częściowej wspólnej jazdy z uczestnikami rajdu Na kole kole Nikisza. Okazuje się, że docieramy lekko spóźnieni i grupa zdążyła wystartować. Doganiamy ich w przejściu pod DK 86. Chwilę razem i się odłączamy zwiększając tempo kierujemy się lasami na Tychy. Przez Mucki i Hamerlę. Prowadzeni przez Maćka sprawnie ten odcinek pokonujemy przepuszczając biegnące stado saren przecinających nam drogę.
Pod browary docieramy nawet planowo. Ogarniam bilety. Zabezpieczamy rowery i siebie przed deszczem i ruszamy w przewodnikiem na ponad 2 godz. lekcję historii o produkcji izobronków jak i całego Tyskiego Browarium. Były też zagadnienia ekonomiczne mieliśmy okazję obejrzeć linię produkcyjną jak wygląda proces rozlewania piwa, w jaki sposób butelki, puszki i beczułki trafiają z Tych do konsumentów oraz jakie piwa są produkowane w Tychach oraz w Polskich i Zagranicznych browarach należących do Kampanii Piwowarskiej. Po teorii pora na praktykę zasiadamy w loży i smakujemy Złocistego napoju. Fajnie się siedzi,a tu pasowało by jeszcze coś na ruszta wrzucić i kilometrów zrobić. Opuszczamy browar i kierunek Paprocany. Tam przerwa na ciepły posiłek w różnych postaciach. Posileni ruszamy spontaniczną trasą z Tychów na Wyry i dalej na Mikołów. Przerwa na rynku i pora na dalszą jazdę. Z Miasta w Dolinie przebijamy się na Katowice, gdzie na Piotrowicach odprowadzamy Teresę i dalej już sama płeć męska rusza przez Dolinę 3 Stawów, Nikiszowiec, na Szopki. Skąd żeby nie wracać tą samą jedziemy na Dąbrówkę Małą i Bagry. Przerwa na elektrolity i ruszamy z powrotem na Dęblińską, gdzie się żegnamy.
Już w pomniejszonym składzie Ja, Łukasz, Domin i Waldi jedziemy w Kierunku Klimontowa. Nagle po jakiś 400 metrach od fontanny głośne syczenie. Byle nie to myślę. Okazuje się, że nie tylko dętka poszła ale i oponę uj trafił.
Na BP oględziny opony, analiza dalszej jazdy. Na szczęście udaje się jakoś tej awarii zaradzić pompując koło raptem na 2 atmosfery i jedziemy już delikatniej najpierw pod Cedlera, odprowadzając Waldiego i już prosto na Klimontów do Domina po pakunki ze sztafety Mittalu. Zapakowany w gadżety dla siebie i Limita wracam w lekkich opadach deszczu na Zagórze. Dla odstresowania kumple jeszcze wyciągają mnie na pokopanie sobie.
Cóż niedziela przestój, a w poniedziałek może uda się ogarnąć nowego laćka do tylnego koła.