Zagórze-Ochojec-Objazd-Zagórze
Po mało rowerowym weekendzie dziś chęć była na dłuższe zapętlanie niż zawsze. Pobudka rano i bikem do pracy, po 14:00 właściwie półgodziny później niż normalnie do domu wyrobić się w kwadrans z obiadem i przerzuceniem się w rowerowe ciuchy. Nawet się to udaje. W efekcie z domu wybywam o 15:00. Trzeba znów tempo naginać, żeby zdążyć na czas. Dziś trasa na Ochojec przebiegała przez Center Sosnowca, Szopki, Nikisz (gdzie prze szybie Wilson odbijam w teren i prosto na dolinkę 3 Stawów. Dalej na 3 garby i znów laskiem pod szpital. Za garbami udaje mi się wymienić z Tomkiem rowerowe pozdro, którego poprzez jego mrugające światełko z początku nie poznałem.
Po godzinnych ćwiczeniach pora na powrót. Temperatura znośna więc może uda się pociągnąć jakiś dystans. Do centrum Kato holuję się za 10-tką, skąd podprowadzam mamę na Oblatów do przychodni. Czekać mi się nie opłacało na nich więc ruszam dalej. Na początek poprzez pętlę Słoneczną na Siemce, gdzie minąwszy blokowiska skierowałem się na Bańgów i Przełajkę, gdzie na moście nad Brynicą przedostaję się na zagłębiowskie ziemie :P. Następnie Wojkowice i terenowym skrótem na Psary. Przy okazji, że tam jestem dzwonię do Limita, jest uchwytny więc na krzyżówce czekam chwilę na niego nabijając kalorie batonikiem. Po paru minutach dotarł trochę pogaduch, głównie nt. wakacyjnych rowerowych podbojów po Polsce. Ruszamy jeszcze do Lewiatana przed nim dłuższa chwila na gadki. Zimny wschodni wiatr daje już popalić no to się rozjeżdżamy. Limit już na kwaterę, a Ja Szkolną na Sarnów i Preczów wylatując na P4. Objazd asfaltem aż pod Piekło. Stamtąd na P3 i 3/4 okrążenia wokół zbiornika. Dalej na Gołonóg. Telefon się za mną chce zapalić, gdzie się włóczę. No to już opcji nie było nadkładać drogi i już najkrótszą drogą na Zagórze.