Za oknem zimowo zaczyna się dzień ....
Udało się bika doprowadzić do stanu używalności, no to nie ma co dnia marnować tylko trykot zakładać i w drogę.
Jak do południa jeszcze było powiedzmy jesiennie coś białego na poboczach ale drogi czarne to się w domu odsypiało imprezowy weekend. Jak się doprowadziłem do stanu używalności idę rumaka uposażyć w nowy (awaryjny) kapeć.
Przyszło trochę spraw pozałatwiać na centrum długo nie myśląc jadę bikem. Po dwóch km z jesieni zrobiła się zima, wracać niee jadę dalej ryjąc beret pieszechodom. Na Center docieram po ponad 20 minutach ale wybrałem dłuższą drogę, zapinam bika i załatwiam sprawnie Skarbówkę, potem Bank no tu zeszło ponad godzinę wychodzę a z roweru się bałwanek zrobił, ludzie dookoła męczą się z odśnieżaniem swoich blachosmrodów, a ja rachu ciachu szmatką i rower gotowy do jazdy, potem jeszcze na kościelną odebrać przesyłkę, po drodze wpadam na kumpla po fachu co się śniegu nie boi i brnie w swoim kierunku na dwóch kółkach rowerowe pozdro i każdy w swoją stronę. Powrót już bardziej ekstremalny po ślisko wszędzie na drogach więc decyduję się na chodniki i boczne dróżki.
Jak na pierwszy śnieg opony generalnie dobrze się spisywały, parę razy boksował tył ale niekontrolowanych poślizgów nie było.
Ruszyła nowa kategoria na śniegu zobaczymy ile mi się uda w tym roku wykręcić po białym podłożu.