Klubowa wycieczka do Pszczyny
Ale od początku.
Pobudka o 6:00, godzina nie wiadomo kiedy zleciała i po 7:10 lecimy pod PTTK. Tak to jest jak troje z domu jedzie na wycieczkę (jeszcze to, jeszcze to, tego zapomniałem) i opóźnienie murowane.
Od razu pociągnąłem szybszym tempem i pięć min po czasie dotarłem pod fontannę. Ludzi się zebrało łącznie 16 osób. Wrzucam wszystkich na listę, tel do Limita ale on zaspał więc odpada, kolejny imprezowicz Marcin też się obudził i nas gonił aż pod Browar w Tychach. Po grupowym foto ciągnę początkową 12 na Muchowiec, gdzie dosiadali się Monika i Rysiek. Na Muchowcu chwila postoju z nadzieją, że Pan P dotrze, ale opornie mu szło i dostał namiary, żeby nas gonił pod Browar. Za Lotniskiem na Murckach dołącza Pani Teresa, małe formalności organizacyjne przywitanie i prowadzeni przez Pana Maćka zmierzamy na Tychy.
Temu się wena skończyła i prowadzenie znów objąłem Ja. Konsultacja z mapą i lecimy pod browar. Na miejscu czekał już kolega z Rudy (Man222), a Marcina nadal nie ma. Okazuje się, że jest jakiś km do celu i zaraz będzie. Po przerwie na regenerację sił i chwili odpoczynku dla Marcina który nas gonił od Sosnowca ruszyliśmy dalej w kierunku Paprocan do dworku myśliwskiego. Tam dłuższa chwila przerwy i jedziemy przez Kobiór i Czarków do mety dzisiejszej wycieczki. W samej Pszczynie jesteśmy parę min. przed 14:00 i z uwagi na to, że większość ludzi była już w punktach które przygotowałem więc na poczekaniu oznajmiam, że tam nie jedziemy i pojechaliśmy na Goczałkowice. Na początek ogrody Kapiasa - bardzo urocze miejsce, potem obiadek na Zdroju i na tamę. Pod jeziorem goczałkowickim dowiaduję się, że Rysiek został z tyłu i szuka licznika, do tego jeszcze się pogubił i poleciałem go naprowadzić na dobrą drogę i przy okazji spróbować może mi uda się tą małą pierdołę znaleść ale bez skutku. W Goczałkowicach zlatuje nam czasu i zamierzone zwiedzanie zamku skończyło się na tylko na sfoceniu z zewnątrz. Plan powrotu dość objazdowy prez Bieruń ale z uwagi, że dwójka z ludzi dziś ma jeszcze nockę w robocie więc musiałem tak doprowadzić by było dobrze i zdążyć na czas. Modyfikacja i opcja asfalt jak najszybciej. Powrót przez Pszczynę, Piasek i Tychy. Od Browaru sterowanie przejmuje Pani Teresa, która poprowadziła nas na Podlesie i Kostuchnę. Dzień się już skończył i po zmroku docieramy do Katowic. Już prawie 20:00 trzeba się sprężyć, przez Jankego, Brynów i Kościuszki, kieruję w stronę Muchowca i w dół na zielonej fali ul. Francuską do 3 Maja i dalej wzdłuż DK 86 do Sosnowca. Na Kresowej już 21:20 albo i dalej dziękuję pozostałym uczestnikom za wytrwałość i udajemy się do domu. Asię zostawiamy pod Pttkiem, Waldek uderzył sam w kierunku Dańdówki, a pozostali z nami na Zagórze. Temperatura ok. 10 na + nawet znośna, chodź końcówka dawała po nogach. Za cały dzień po 22:00 meldujemy się w domu. Popas, wpis i w kimę.
Spontan ruless.
GRUPA STARTUJĄCA Z SOSNOWCA,
PRZY PSZCZYŃSKIM ZAMKU
RYSIU I JEGO ZBROJA :p