Nie wiesz gdzie jechać, jedź przed siebie
Cały dzień praktycznie w domu przesiedziany. Dopiero popołudniu udaje się wyrwać na kręcenie.
Pierwsza próba dopasować się z Limitem na wspólną jazdę nieudana, do Będzina odebrać jakieś podziękowania też sobie na jutro zostawiłem. Dopiero po 17:00 udaje się zgrać na gadulcu z Marcinem na kręcenie. Gdy swojego rumaka wyprowadzam wpadam na Adiego i również werbuję go na jazdę. Pod Orlenem już jesteśmy w komplecie.
Plan chwilowy przejechać się, a zarazem pokazać Marcinowi trasę sobotniej wycieczki. Gdy już dotarliśmy pod Trójkąt nie było sensu wracać, burza mózgów i jedziemy na Kazimierz. Jak to ja idę za psa przewodnika i próbujemy się przedostać bokami. Faktem trochę zmieniłem trasę jaką zamierzaliśmy jechać i wyszedł totalny spontan jadąc za autobusem 150 docieramy na Bór pod CTL Maczki skąd przebijamy się lasem w kierunku Maczek, trochę znanymi i mniej znanymi leśnymi duktami brniemy przed siebie. Mając na uwadze spotkanie z porytymi psami, gdy tamte okolice penetrowałem z Limitem inną trasą niż wzdłuż Przemszy próbujemy ominąć ten odcinek trasy. Po licznych zmianach kierunku jazdy przebijaniu się przez piachy, połamane drzewa i inne wariactwa docieramy to przejścia pod torami skąd już drogę kojarzyłem. W lesie już ciemno przy pomocy lampek i tak odbijamy od czarnego szlaku i lądujemy w Długoszynie, ale jadąc za zielonym szlakiem docieramy do zamierzonej drogi prowadzącej do mostu granicznego na Białej Przemszy.
Gdy już wydostajemy się z lasu zarzucam na siebie komplet odblaskowy (klubowa kamizelka i opaski) i jedziemy już asfaltem na Kazimierz, gdzie żegnamy się z Marcinem i w dwójkę lecimy na Dąbrowę. Adiego coś noga pobolewa i w Parku Hallera urządzamy sobie krótki spacerek, który skończył się tak, że z buta przyszliśmy na Zagórze.
Wieczór miło spędzony