Noc Cykliczna po raz czwarty
Na początek do DG do Pogorii na większe zakupy, potem czas zleciał na kucharzeniu i szykowaniu obiadu 2,5 kg frytek do upieczenia. Po obiedzie chwila oddechu i z braćmi do Decathlona. Wychodząc z Dk zgadujemy się z Adim i w czwórkę kręcimy pod dom. 10 min do zbiórki z chłopakami. Byłem w stanie wyjść o czasie ale co by tradycji się stało zadość przyszedłem o 2 min spóźniony. Przywitanie i lecimy na Dąbrowę po resztę znajomych i pod molo na kolejną objazdową nockę rowerową wokół dąbrowskich jezior. Wybija 20:00 jak zwykle porozdzielaliśmy się w peletonie i wpadłem na ekipę z BS-a. Jacek dziś spełniał swoje rodzicielskie obowiązki i zabrał ze sobą syna. W gąszczu cyklistów początkowo wspólnie z Limitem, który też przy wjeździe do lasu przy P4 się stracił pilotowaliśmy szkraba. Na P3 dawał radę, a w lesie przez te piachy z km na km bateria mu się wyłączała i na Wojkowicach gdy wyjechaliśmy na asfalt Jacek decyduje się wziąć syna na hol. Patent pozwolił nam trochę nadgonić tempa ale i tak dotarliśmy prawie na końcu. Jak to mówią na gotowe. Grill rozpalony tylko kiełbaski usmażyć. Trochę pogaduch. Z niektórymi to się ponad miesiąc nie widziałem. Chłodno się robi więc nie siedzę jak na poprzednich do późnych godzin nocnych i zawijam się z ekipą przed 23:00. W drodze do domu na Centrum DG doganiam Jacka i odprowadzam Go pod Komisariat na Klimontowie. Młody to chyba dziś padnie jak śliwka oprócz 8 km kawałka asfaltu na P4 to całą drogę o własnych siłach jechał.
Na jutro plany pokręcić coś więcej i dobić w końcu do 7 tyś, które liczyłem, że zrobię do końca sierpnia.