Czwartkowo jak każdodniowo rowerowo
Czwartek, 30 sierpnia 2012
· Komentarze(1)
Kategoria rekreacja
Ambitne prace nad tym aby sierpień zakończyć na 7000 tysiącach ale wątpię, że znajdę jutro na tyle czasu wolnego, żeby dociągnąć i 170 wykręcić.
Jeszcze dni wolne od szkoły, pracy i innych obowiązków więc na rower i do przodu.
Byczenie się do południa, małe zakupy i na 14 lecę na Milowice pod Timkena zgarnąć tatę z pracy. Razem na Małachowskiego po nowe ciżemy i na obiad, a jak to każdy szanujący się rowerzysta powiada "PO OBIEDZIE CZAS NAJLEPIEJ SPĘDZIĆ NA ROWERZE" więc idąc za mottem przewodnim półgodzinna przerwa na zmodyfikowany proces trawienny i Marcina nie ma. Załączam szwędacza i już mnie nie ma. Na początek na Orion zobaczyć co to SLDowcy za happening zorganizowali, na zalewajkę się nie załapałem no trudno :P zmieniam kierunek i kieruję się na Lenartowicza i dalej na Kazimierz do Parku. Tam trochę krążę między alejkami i innymi terenami zielonymi patrząc przy okazji jak kumplowi idzie robota przy skateparku. AHA zapomniałem ślę pozdrowienia dla jasnowłosej pani kierowcy która w żabie w drodze na Kazimierz umyślnie lub nie umyślnie nie pytałem zajechała mi drogę. Rozumie wyprzedzić i jechać dalej, ale wyprzedzić żeby zaraz dać po hamulcach i zatrzymać się przed marketem. Jakby nie mogła tę chwilę poczekać jak jej zrobię miejsce.
Z parku na Dąbrowę rzecz jasna na P3. Na molo spotykam Dominika, chwila rozmowy i ruszam dalej. Pętle i półpętle wokoło P3 i P2. Tam zleciało do 19:00. Już mam robić n- te kółko i wpadam na Anię K. zmiana kierunku i jadę kumpelę odprowadzić na Reden. Pogaduchy jak zwykle przez ostatni tydzień kolejne sprawozdanie z wyprawy nad morze. Każdy ciekawy. Spod bloku Ani różnymi zakolami pod dom. Lekki niedosyt i jadę na Pekin po mamę i już spacerkiem na Orion. Tam mama wsiada w K - przewóz, a ja sparing z busem i na Centrum Zagórza jesteśmy równocześnie. Setki nie wykręciłem ale i tak 70 do przodu jest. Jutro też coś pow. 50 będę chciał wykręcić może dodatkowo na Masę do sąsiadów z drugiej strony Brynicy.
Jeszcze dni wolne od szkoły, pracy i innych obowiązków więc na rower i do przodu.
Byczenie się do południa, małe zakupy i na 14 lecę na Milowice pod Timkena zgarnąć tatę z pracy. Razem na Małachowskiego po nowe ciżemy i na obiad, a jak to każdy szanujący się rowerzysta powiada "PO OBIEDZIE CZAS NAJLEPIEJ SPĘDZIĆ NA ROWERZE" więc idąc za mottem przewodnim półgodzinna przerwa na zmodyfikowany proces trawienny i Marcina nie ma. Załączam szwędacza i już mnie nie ma. Na początek na Orion zobaczyć co to SLDowcy za happening zorganizowali, na zalewajkę się nie załapałem no trudno :P zmieniam kierunek i kieruję się na Lenartowicza i dalej na Kazimierz do Parku. Tam trochę krążę między alejkami i innymi terenami zielonymi patrząc przy okazji jak kumplowi idzie robota przy skateparku. AHA zapomniałem ślę pozdrowienia dla jasnowłosej pani kierowcy która w żabie w drodze na Kazimierz umyślnie lub nie umyślnie nie pytałem zajechała mi drogę. Rozumie wyprzedzić i jechać dalej, ale wyprzedzić żeby zaraz dać po hamulcach i zatrzymać się przed marketem. Jakby nie mogła tę chwilę poczekać jak jej zrobię miejsce.
Z parku na Dąbrowę rzecz jasna na P3. Na molo spotykam Dominika, chwila rozmowy i ruszam dalej. Pętle i półpętle wokoło P3 i P2. Tam zleciało do 19:00. Już mam robić n- te kółko i wpadam na Anię K. zmiana kierunku i jadę kumpelę odprowadzić na Reden. Pogaduchy jak zwykle przez ostatni tydzień kolejne sprawozdanie z wyprawy nad morze. Każdy ciekawy. Spod bloku Ani różnymi zakolami pod dom. Lekki niedosyt i jadę na Pekin po mamę i już spacerkiem na Orion. Tam mama wsiada w K - przewóz, a ja sparing z busem i na Centrum Zagórza jesteśmy równocześnie. Setki nie wykręciłem ale i tak 70 do przodu jest. Jutro też coś pow. 50 będę chciał wykręcić może dodatkowo na Masę do sąsiadów z drugiej strony Brynicy.