Wakacje z Cyklozą: Sosnowiec - Lubliniec

Sobota, 14 lipca 2012 · Komentarze(3)
Kategoria wycieczki
Opis wypadu jak znajdę trochę czasu :p
Edit:
Pobudka dość wcześnie by wszystko przygotować i wyruszyć przed czasem na miejsce zbiórki. Oczywiście problemy natury biologicznej spowodowały, że wyjście się opóźniło. Patrzę na zegarek 20 minut do startu,a Ja jeszcze w domu. Pełna mobilizacja wyjmuję z bratem nasze rumaki i w drogę. Napędzam pociąg i lecimy na Dęblińską, rześkie powietrze i wiatr w plecy fajnie się dopasowały nadając zmiany z Adamem docieramy na miejsce na punkt 7:00. Wbrew deszczowym prognozom poranek nas łanie przywitał. Sprawdzam obecność zbiorowe foto krótkie przedstawienie przebiegu wycieczki ruszamy.


17 ŚMIAŁKÓW I 2 NIEWIASTY ZDOBYWAJĄCE LUBLINIEC

Dzisiejszym przewodnikiem z racji pomysłu i znajomości terenu był dla odmiany Limit. Dziś rekordowa ilość klubowiczów, są też znajomi z BS: Rysiek, Filip, Amiga i Darek (dkj71), którego miałem dziś możliwość poznać. Ja ograniczyłem się do spraw formalnych i zamykania grupy. Z lekkim studenckim opóźnieniem, bo kto nas goni ruszamy. Na początku zmierzamy na Czeladź, jadąc na końcu z Ryśkiem jakimś dziwnym trafem pod Strusiami jesteśmy wcześniej niż grupa, ale to tylko jedna taka wpadka. Dalej już równym tempem prowadzeni przez Limita puki co znanymi Mi terenami zmierzamy dalej. Pierwszy postój z shoppingiem w Wymysłowie. Od tego miejsca większość drogi przedzieraliśmy się przez lasy. Nie było łatwo po drodze musieliśmy się przedrzeć przez pas bunkrów "Obszaru Warownego ŚLĄSK".
Na jednym z nich urządzam sobie z Ryśkiem taniec chocholi:D



Trasa miejscami dość ciężka piaskowa, ale po tych lasach można jechać i jechać.
W czasie zmierzania do punktu docelowego nie obyło się również od awarii. Uczestnikom udało się złapać przysłowiowego kapcia. Poszedł też bagażnik w którym puścił spaw. Po drodze jeszcze kilka przerw na jagody i nacieszenie oka krajobrazem. Około południa docieramy do Rezerwatu Jeleniak - Mikuliny. Ciekawe miejsce zwłaszcza, że dookoła piaskowe drogi, a tu teren bagienny.

Po 80 km na 13:00 docieramy do Lublińca. Przyznam się nie odrobiłem pracy domowej z ciekawostek o mieście i za dużo nie pozwiedzaliśmy. Mam nadzieje, że mi to wybaczycie.

Zbiorowe foto zdobywców Lublińca na Rynku i udajemy się na popas do Chaty Wuja Toma.



To co usłyszałem się sprawdziło. Lokal na 5. Za niedrogie pieniądze można naprawdę smacznie i dobrze zjeść. Gratulacje dla obsługi która migiem podawała zgłodniałym kolarzom futrunek.
Czas miło płynie na sieście poobiedniej ale trzeba się zabierać w drogę powrotną. Zakręcamy jeszcze do tutejszej biedronki i ruszamy. Aura zaczyna powoli grymasić, temperatura spada ale twardzi cykliści podążają dalej. Nawet przejechałem przez mieścinę kumpla z Bankowej ale nie udało się z nim skontaktować i pojechaliśmy dalej. Dłuższa przerwa w Boruszowicach. Lokal rodem z PRL-u przywitał nas muzyką z epoki. Po regeneracji sił zakręciliśmy pod Fabrykę Papieru - ponad programowy obiekt który z "za płota" mogliśmy obejrzeć.



W Tarnowskich Górach Darek łapie kolejną panę. Deszcz zaczyna być upierdliwy, mżawka uprzykrza nam powrót do domu. Chyba jeszcze w Tarnowskich odłączają się od nas Filip, Irek i dwóch Darków, a My lecimy dalej do Parku w Świerklańcu, gdzie chcemy podłapać się na sesję z Parą Młodą. Ale mimo starań Avacsa nie udało się. Nie to nie po porcji kolejnych kalorii ruszamy dalej ku domowi.

Na wzniesieniu w Rogoźniku załapujemy się na barwny zachód Słońca, a z drugiej strony w kroplach deszczu powstała tęcza. Chętni znalezienia garnca złota podążamy ku jej końcowi. Tęcza powoli zanikała i zmieniliśmy kurs na Będzin. Na Łagiszy żegnamy się z kolejnymi uczestnikami i w okrojonym składzie docieramy na Dęblińską. Żegnamy się z pozostałymi i każdy w swoją stronę.

Powrót już delikatniejszym tempem. W trzech Ja Limit i mój brat lecimy na Zagórze, gdzie młodego odsyłam do domu, a ja w nadzieji, że dociągnę do 200 jadę odprowadzić Adama. Nogi już jakość nie chcą kręcić, głowa też jakoś zaczyna boleć więc kończy się na tym, że na holuję go jeszcze do Zielonej. W Parku już każdy w swoją stronę. W efekcie brakło 8 km, ale już spasowałem miałem dość na dziś.

Dzięki wszystkim za uczestnictwo i zapraszam na kolejne wypady.
Pełna trasa przejazdu u Limita w opisie,
Cała galeria zdjęć dostępna na naszej klubowej stronie www.cykloza.sosnowiec.pl autorstwa Limita i Amigi.

Komentarze (3)

dziś pogoda barowa i w końcu mogę sobie w domu posiedzieć wiec spokojnie już dziś zamieszczę opowiadanie :D

gozdi89 10:58 wtorek, 17 lipca 2012

I dalej czekamy... Toż to już wtorek jest!

gizmo201 07:26 wtorek, 17 lipca 2012

Czekam, czekam...

amiga 08:06 poniedziałek, 16 lipca 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa tbree

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]