DPD
Czwartek, 23 lutego 2017
· Komentarze(0)
Kategoria praca
Po dwóch dniach nie jeżdżenia dziś na 9:00 ruszam na Morawę. Choć jak cztery litery zwlokłem z wyrka zastanawiałem się, czy chce mi się w mżawce jechać.
Całe szczęście jak już przyszło jechać deszcz ustał i sprawa się sama rozwiązała i wybór środka transportu okazał się oczywisty - rower. Droga minęła dość sprawnie.
Nim przyszło mi wyruszać w drogę powrotną korzystam z firmowego kompresora i ładuję w opony Meridiana po jednym barze świeżego wozducha.
Od razu jazda zrobiła się bardziej płynna. Na śnieg i minusowe temperatury 2,5 bara było wystarczające, ale gdy powietrze się rozprężyło poczułem jakbym na flaku jechał.
Z racji, że kalendarz wybrał ten czwartek jako tłusty śmigam na patelnię do pączkarni, ale kolejka taka, że sobie opuściłem.
Pogoniłem na Kukułek, tam się zaopatruję w jeden gatunek z różą, a drugą turę kalorycznych frykasów zakupuję na Zielonogórskiej w Maciusiu. Z prowiantem prosto na kwaterę, gdzie czekała na mnie góra faworków made by Prezesowa.
Dziś tłuczenie, a jutro spalanie przy rozładunku TIRa
Całe szczęście jak już przyszło jechać deszcz ustał i sprawa się sama rozwiązała i wybór środka transportu okazał się oczywisty - rower. Droga minęła dość sprawnie.
Nim przyszło mi wyruszać w drogę powrotną korzystam z firmowego kompresora i ładuję w opony Meridiana po jednym barze świeżego wozducha.
Od razu jazda zrobiła się bardziej płynna. Na śnieg i minusowe temperatury 2,5 bara było wystarczające, ale gdy powietrze się rozprężyło poczułem jakbym na flaku jechał.
Z racji, że kalendarz wybrał ten czwartek jako tłusty śmigam na patelnię do pączkarni, ale kolejka taka, że sobie opuściłem.
Pogoniłem na Kukułek, tam się zaopatruję w jeden gatunek z różą, a drugą turę kalorycznych frykasów zakupuję na Zielonogórskiej w Maciusiu. Z prowiantem prosto na kwaterę, gdzie czekała na mnie góra faworków made by Prezesowa.
Dziś tłuczenie, a jutro spalanie przy rozładunku TIRa