Zabiegany, zwariowany piątunio.
Piątek, 23 września 2016
· Komentarze(1)
Jak to bywa dzień wolny od pracy do wolnych nie należy. Do tego plany mi się totalnie posypały i na biegu musiałem ratować sytuacje.
W sumie do południa poświęciłem czas na ogarnianie wpisów na stronie klubowej. W trakcie dostaję telefon z firmy, że jednak w sobotę mam robotę i muszę przyjść. Program przestawił mi się o 180 stopni. Na biegu miałem zorganizować kogoś do poprowadzenia rajdu seniora. Udaje się i dogaduję się z Maćkiem, że on przejmie na siebie to brzemię.
W planach dzisiejszego dnia mam jeszcze kilka rzeczy do ogarnięcia.
Na początek do salonu Orange, następnie kręcę na Grabową spotkać się z drugim Ja i pobrać od niego flo za ubezpieczenie w PTTK. Z funduszem jadę do Oddziału opłacić składkę, skąd następnie na Morawę, gdzie zaplanowałem poświęcić trochę czasu na serwis roweru kolegi z pracy.
W pracy urządziłem sobie warsztat i przystąpiłem do działania. Robota nawet szła, aż do momentu, gdy chciałem się dobrać do tylnego koła. Ma skubaniec jakiś dziwny wolnobieg i klasyczny klucz do ściągania był za duży. W takim razie chwilę odciągam się od pracy i śmigam do Plastrów zobaczyć czy coś pomogą. Niestety nic nie mają na stanie, ale udaje mi się zakupić kółeczka do wózka tylnej przerzutki z mojego Meridiana. Wracam na firmę dokończyć to co się da i przy okazji wymieniam kółeczka na nowe.
Po skończonej pracy śmigam nieco spóźniony na Dęblińską, gdzie umówiłem się z Maćkiem i Pawłem na przejazd jutrzejszej trasy.
Z racji, że jest już dość późno całej trasy nie kręcimy, tylko etap z którym może mieć problemy. Całość objazdu kończymy w parku sieleckim, skąd chłopaki śmigają gdzieś, a ja prosto już na kwadrat.
W sumie do południa poświęciłem czas na ogarnianie wpisów na stronie klubowej. W trakcie dostaję telefon z firmy, że jednak w sobotę mam robotę i muszę przyjść. Program przestawił mi się o 180 stopni. Na biegu miałem zorganizować kogoś do poprowadzenia rajdu seniora. Udaje się i dogaduję się z Maćkiem, że on przejmie na siebie to brzemię.
W planach dzisiejszego dnia mam jeszcze kilka rzeczy do ogarnięcia.
Na początek do salonu Orange, następnie kręcę na Grabową spotkać się z drugim Ja i pobrać od niego flo za ubezpieczenie w PTTK. Z funduszem jadę do Oddziału opłacić składkę, skąd następnie na Morawę, gdzie zaplanowałem poświęcić trochę czasu na serwis roweru kolegi z pracy.
W pracy urządziłem sobie warsztat i przystąpiłem do działania. Robota nawet szła, aż do momentu, gdy chciałem się dobrać do tylnego koła. Ma skubaniec jakiś dziwny wolnobieg i klasyczny klucz do ściągania był za duży. W takim razie chwilę odciągam się od pracy i śmigam do Plastrów zobaczyć czy coś pomogą. Niestety nic nie mają na stanie, ale udaje mi się zakupić kółeczka do wózka tylnej przerzutki z mojego Meridiana. Wracam na firmę dokończyć to co się da i przy okazji wymieniam kółeczka na nowe.
Po skończonej pracy śmigam nieco spóźniony na Dęblińską, gdzie umówiłem się z Maćkiem i Pawłem na przejazd jutrzejszej trasy.
Z racji, że jest już dość późno całej trasy nie kręcimy, tylko etap z którym może mieć problemy. Całość objazdu kończymy w parku sieleckim, skąd chłopaki śmigają gdzieś, a ja prosto już na kwadrat.