TdP etap 4, dziś z Tomaszem
Dziś dotrzeć do Nowego Sącza - mało realne jak dla mnie to została opcja pożegnania kolarzy w Jaworznie,
Od rana słonce daje popalić, powietrze bardziej nagrzane jak wczoraj. Tomek wczoraj się zapowiadał, że chciałby jechać na start do Jaworzna. Rankiem zbieram się do brata jaką podjął decyzję. Trochę się wahał, ze względu na upał, ale się wreszcie namyślił. Drobne korekcie przy rowerach i z lekkim poślizgiem czasowym o 11:20 ruszamy do Jaworzna. Młody nie rozgrzany to wybieram wariant na około z pominięciem podjazdu na Szczakowej. Startujemy w kierunku Niwki. Do Dańdówki, puki były dwa pasy jechało się w miarę sensownie, ale przy Cedlerze ograniczenie do jednego pasa i natłok samochodów spowodował, że zjechaliśmy na Traugutta i kontynuowaliśmy jazdę bocznymi drogami wzdłuż S1, którymi planuję pociągnąć szlak Czarnego Morza.
Miłe zaskoczenie mnie spotkało, postępy w realizacji projektu: szlak już praktycznie jest oznaczony w kolorze zielonym. Dzwonię do Romana z newsem. Okazuje się, że oznaczenie powstało dość nie dawno i poprawiane są również tablice informacyjne. Dobra wiadomość, że wreszcie sprawa ruszyła do przodu. Na tygodniu będę musiał objechać całość i zobaczyć, czy czegoś nie pominęli.
Tyłami docieramy pod Stadion AKS-u, skąd dalej wpadamy na chodnik i przez Jęzor docieramy pod Fashion Hausa i za drogą do Jaworzna. Łubowiec, Osiedle Stałe, Pechnik i docieramy na Rynek, gdzie znajduje się brama startowa. Sporo wiary, spiker przedstawia koleje teamy przy oficjalnych zapisach. 10 minut do startu. Zabieram młodego kawałek dalej, gdzie nie ma takiego tłumu, niech sobie poogląda na rundzie honorowej. Chwila zamieszania i peleton śmiga w kierunku Chrzanowa, skąd ruszą ze startu ostrego.
Ludziska wracają do swoich zajęć, na rynku ekipa tour-u zaczyna robić porządki, a my zasiadamy w cieniu i aplikujemy sobie po waniliowym GRANCIE.
Nic tu po nas. Jak już sobie Tomek odsapnął zaczynamy od podjazdu i kierujemy się do Geosfery. Krótki spacer po obiekcie, rozglądając się co nowego przybyło lub co się zmieniło i ruszamy czerwonym szlakiem na Sosinę. Środek tygodnia, ale mimo to sporo ludzi. Spoglądam na czasomierz i na brata. Widzę, że to słońce mu nie służy, z resztą ja też jakiś taki niemrawy. Powoli zawijamy w kierunku domu z objazdem przez PKM. Przez lokomotywownie kręcimy na Maczki. W tle co chwilę słyszę syreny strażackie, ale w około nie widzę smugi dymu, to trochę mnie to dziwi. Wylatujemy z Maczek, mija nas wóz bojowy, pod Balatonem kolejne dwa i to na sygnałach, czyżby, gdzieś las się zajął.
Potem Porąbka i docieramy pod Zajezdnię, gdzie oczekuje na nas Limit. Wspólnie kręcimy na kwadrat, gdzie ostawiam młodego, a ja jeszcze z Limitem śmigam na DG omawiając sprawy różne, głównie wypad dookoła województwa.
Na stówkę, dziś chęci nie mam, ssanie się włącza i czeka robota w domu. Po tym jak Adami udaje się zakupić szprychy, kręcimy jeszcze pod rondo Hendriksa, Limit śmiga dalej, a ja w tył zwrot i prosto do domu, robiąc krótką przerwę w celu dokumentacji graffiti Powstania Warszawskiego w przejściu podziemnym niedaleko mojej kwatery.
NA STARCIE W JAWORZNIE SPORA GRUPKA KIBICÓW
PRACOWNICY TAURONA SPECJALNĄ PRZERWĘ MIELI, BY POKIBICOWAĆ
I POJECHALI
TESTY MAKRO W FOTOTELEFONIE
NOWY NABYTEK NA ZAGÓRZU - KU CZCI POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
I Z DRUGIEGO KĄTA