Ekspedycja Rowerowa i pierwsza setka w sezonie
Niedziela, 7 czerwca 2015
· Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Kolejne bojowe zadanie postawione Prezesowi i jego załodze doszło do skutku.
Niedzielę zaczynam dość wcześnie bo już 5:45 jestem na nogach. Pakuję sakwę z artykułami promocyjnymi po czym ruszam na 7:00 do Kościoła - w końcu niedziela i o pomyślność rajdu warto złożyć modły.
Powrót, śniadanko i 8:50 startujemy z Maryną na miejsce zbiórki Ekspedycji. Na trasie w okolicach Ślimaka dogania nas mój Tata i w trójkę docieramy na Milowice. Za różowo to nie wygląda, w większości to stawili się klubowicze. Eskorta jest, tylko ludu mało.
Jednak do godziny 10:00 zebrało się nas 37 duszyczek. W międzyczasie kiedy, Gabrysia z MOSiRu witała uczestników, Ja ugadywałem ostatnie szczegóły z Policją na motorach, gdzie i około której mają nas zabezpieczać. W peletonie również ratownik medyczny i V-ce Prezydent Sosnowca p. Krzysztof Haładus. Osoba w obecnej kadencji władz odpowiedzialna za infrastrukturę rowerową.
Krótkie orędzie do narodu i ode mnie w ramach krótkiego BHP przejazdu i ruszamy. Grupa naprawdę bardzo zgrana przez co do pierwszego punktu programu Egzotarium docieramy o czasie. Skondensowana do minimum 20 minutowa prelekcja połączona ze zwiedzaniem, grupowe foto i pora jechać dalej. Kolejny punkt oddalony chyba, nawet nie kilometr w programie to Stadion Ludowy.
Podjeżdżamy kawalkadą i powtórka z rozrywki - gospodarze obiektu opowiadają o Stadionie i oprowadzają po różnych zakamarkach.
Akurat trochę wiedzy na rozgrzewkę. Zbieramy się i Szlakiem Pogranicza docieramy w samo południe pod Obelisk na TTC. Minutka na zdjęcia i oględziny po czym docieramy na kolejny mosirowski obiekt czyli Stadion AKS-u Niwka, gdzie czekał już na nas poprzedni Prezes Oddziału PTTK w Sosnowcu Staszek Czekalski z prelekcją dotyczącą historii związanej z Trójkątem. Tutaj też pojenie bo ciepławo na dworku i coś na ząb w postaci batonika.
Pora ruszać. Tym razem ciągnę peleton po trasie szykowanego nowego szlaku "Czarnego Morza" - łącznika między Szlakiem Pogranicza, a Lasku Zagórskiego. Niedługo po starcie po wjeździe do Osiedla Bór dostaję sygnał, że część osób się zamotała i nie wie gdzie jechać. Zostawiam pozostałych i wracam się po resztę, Naprowadzeni dołączają do reszty, a ja dostrzegam, że Limit z kilkoma osobami stoją jeszcze za winklem. Podciągam bliżej, a tu usterka w postaci złapanego kapcia u połowicy Mariusza. Wspólnymi siłami doprowadzamy rower do stanu używalności i dołączamy do reszty, która pochowała się w cieniu.
Już w komplecie. Jedziemy dalej. Ze zwiedzania to by było na tyle, przez co został uczestnikom tylko przejazd do mety.
Od ul. Traugutta jesteśmy eskortowani przez Policję, wcześniej z racji tego, że jechaliśmy terenem wspomagali nas jedynie na przejazdach przez bardziej ruchliwe drogi.
14 wybiła wtaczamy się na metę przy Stoku narciarskim. W ramach dodatkowych atrakcji kiełbaska z grilla, dużo wody i slalom gigant zorganizowany przez Policjantów.
Wręczenie nagród i zakończyliśmy oficjalną część. W kameralnym gronie, pozostała nas ekipa Cyklozy, mniej oficjalne popołudnie przeciągamy do 17:00. Komu w drogę temu pora. Waldziowi adie przed wyjazdem do Azerbejdżanu i w trójkę Ja, Martyna i Limit toczymy się na Zagórze. Skarbie moje zostaje już na kwaterze, Ja tylko pozostawiam zbędny balast i jadę Limita odprowadzić bo mam jakiś taki niedosyt kilometrów. Zakosami przez DG docieramy na P3. Ludu jak na procesji w Boże Ciało, albo i więcej. Odbijamy na Zieloną i czarnym szlakiem od Preczowa jedziemy do Psar.
Pod Pizzerią się żegnamy, Adam do siebie w lewo, a Ja włączam azymut P3. Robię rozruchowe dwie pętelki po bieżni, po czym miałem już ściągnąć do domu, ale spoglądam na licznik myśląc żal nie wykorzystać okazji dociągnięcia do setki postanawiam powrót jeszcze nieco zagiąć.
Pogorię opuszczam i kieruję się na Manhattan, następnie pod WORD i wpadam na ulicę Podlesie, którą docieram na Strzemieszyce w okolice Stacji PKP. Dalej Szałasowizna i za drogą docieram na sosnowiecki Kazimierz. Rundka po Parku, ale znajomków żadnych nie widzę. Pora zawijać na kwaterę. Wpadam na szlak Lasku Zagórskiego, którym to wylatuję na Mortimerze, skąd już prosto do domku.
No poziom setki w tym roku wreszcie osiągnięty.
Niedzielę zaczynam dość wcześnie bo już 5:45 jestem na nogach. Pakuję sakwę z artykułami promocyjnymi po czym ruszam na 7:00 do Kościoła - w końcu niedziela i o pomyślność rajdu warto złożyć modły.
Powrót, śniadanko i 8:50 startujemy z Maryną na miejsce zbiórki Ekspedycji. Na trasie w okolicach Ślimaka dogania nas mój Tata i w trójkę docieramy na Milowice. Za różowo to nie wygląda, w większości to stawili się klubowicze. Eskorta jest, tylko ludu mało.
Jednak do godziny 10:00 zebrało się nas 37 duszyczek. W międzyczasie kiedy, Gabrysia z MOSiRu witała uczestników, Ja ugadywałem ostatnie szczegóły z Policją na motorach, gdzie i około której mają nas zabezpieczać. W peletonie również ratownik medyczny i V-ce Prezydent Sosnowca p. Krzysztof Haładus. Osoba w obecnej kadencji władz odpowiedzialna za infrastrukturę rowerową.
Krótkie orędzie do narodu i ode mnie w ramach krótkiego BHP przejazdu i ruszamy. Grupa naprawdę bardzo zgrana przez co do pierwszego punktu programu Egzotarium docieramy o czasie. Skondensowana do minimum 20 minutowa prelekcja połączona ze zwiedzaniem, grupowe foto i pora jechać dalej. Kolejny punkt oddalony chyba, nawet nie kilometr w programie to Stadion Ludowy.
Podjeżdżamy kawalkadą i powtórka z rozrywki - gospodarze obiektu opowiadają o Stadionie i oprowadzają po różnych zakamarkach.
Akurat trochę wiedzy na rozgrzewkę. Zbieramy się i Szlakiem Pogranicza docieramy w samo południe pod Obelisk na TTC. Minutka na zdjęcia i oględziny po czym docieramy na kolejny mosirowski obiekt czyli Stadion AKS-u Niwka, gdzie czekał już na nas poprzedni Prezes Oddziału PTTK w Sosnowcu Staszek Czekalski z prelekcją dotyczącą historii związanej z Trójkątem. Tutaj też pojenie bo ciepławo na dworku i coś na ząb w postaci batonika.
Pora ruszać. Tym razem ciągnę peleton po trasie szykowanego nowego szlaku "Czarnego Morza" - łącznika między Szlakiem Pogranicza, a Lasku Zagórskiego. Niedługo po starcie po wjeździe do Osiedla Bór dostaję sygnał, że część osób się zamotała i nie wie gdzie jechać. Zostawiam pozostałych i wracam się po resztę, Naprowadzeni dołączają do reszty, a ja dostrzegam, że Limit z kilkoma osobami stoją jeszcze za winklem. Podciągam bliżej, a tu usterka w postaci złapanego kapcia u połowicy Mariusza. Wspólnymi siłami doprowadzamy rower do stanu używalności i dołączamy do reszty, która pochowała się w cieniu.
Już w komplecie. Jedziemy dalej. Ze zwiedzania to by było na tyle, przez co został uczestnikom tylko przejazd do mety.
Od ul. Traugutta jesteśmy eskortowani przez Policję, wcześniej z racji tego, że jechaliśmy terenem wspomagali nas jedynie na przejazdach przez bardziej ruchliwe drogi.
14 wybiła wtaczamy się na metę przy Stoku narciarskim. W ramach dodatkowych atrakcji kiełbaska z grilla, dużo wody i slalom gigant zorganizowany przez Policjantów.
Wręczenie nagród i zakończyliśmy oficjalną część. W kameralnym gronie, pozostała nas ekipa Cyklozy, mniej oficjalne popołudnie przeciągamy do 17:00. Komu w drogę temu pora. Waldziowi adie przed wyjazdem do Azerbejdżanu i w trójkę Ja, Martyna i Limit toczymy się na Zagórze. Skarbie moje zostaje już na kwaterze, Ja tylko pozostawiam zbędny balast i jadę Limita odprowadzić bo mam jakiś taki niedosyt kilometrów. Zakosami przez DG docieramy na P3. Ludu jak na procesji w Boże Ciało, albo i więcej. Odbijamy na Zieloną i czarnym szlakiem od Preczowa jedziemy do Psar.
Pod Pizzerią się żegnamy, Adam do siebie w lewo, a Ja włączam azymut P3. Robię rozruchowe dwie pętelki po bieżni, po czym miałem już ściągnąć do domu, ale spoglądam na licznik myśląc żal nie wykorzystać okazji dociągnięcia do setki postanawiam powrót jeszcze nieco zagiąć.
Pogorię opuszczam i kieruję się na Manhattan, następnie pod WORD i wpadam na ulicę Podlesie, którą docieram na Strzemieszyce w okolice Stacji PKP. Dalej Szałasowizna i za drogą docieram na sosnowiecki Kazimierz. Rundka po Parku, ale znajomków żadnych nie widzę. Pora zawijać na kwaterę. Wpadam na szlak Lasku Zagórskiego, którym to wylatuję na Mortimerze, skąd już prosto do domku.
No poziom setki w tym roku wreszcie osiągnięty.