Objazdowo między burzowo
Wtorek, 2 czerwca 2015
· Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Rowerowy dzień zaczęty równo w południe. ICM-owskie prognozy i te radiowe zapowiadały możliwe dość gwałtowne burze popołudniem ale jakoś mnie to nie zraziło i nie odstraszyło. Awaryjnie pakuję deszczówko-wiatrówkę do plecaka i w drogę.
Czuć, że coś na rzeczy z tym deszczem bo od samego początku zmagam się z podmuchami wiatru co wróżyło kumulację chmur. Wbijam na trasę przy Makro, kawałek dociągając pod Plejadę. Dalej już bocznymi drogami przez Hutę Buczka, Pogoń, Mireckiego przedostaję się na Stawiki, skąd już na Borki i znów wylatuję na trasę przy Nowym Roździeniu w celu dotarcia do Rawy.
Zakładałem dostarczyć Prezesowej przesyłkę do pracy, kawka i dalej kręcić kilometry. Jednak kawka się przeciągnęła bo nadciągnęła burza. Z półgodzinnego postoju zrobiły się 3 godziny pauzy. Tutaj nad Kato strasznie się nie rozpadało, a dostając sygnał od Maćka dowiaduję się, że na Sosnowcu żabami ładuje.
Z uwagi na deszcz i inne okoliczności informuję ekipę Cyklozy o przesunięciu objazdu trasy rajdu na godzinę 17:00. Do domu wracać się już nie opłacało to w Rawie degustacja "obiadu" w wersji pizza x 2. Posilony parę minut po 16:00 ruszam w kierunku Dęblińskiej, gdzie umówiłem się z Maćkiem. Chwilę czekam, dociera i on. Razem ruszamy na Milowice, po drodze zgarniając Krzyśka i tak w trzech docieramy pod Halę Sportową. Na miejscu już na nas czekali Limit z Adim.
Po burzy duchota i pada hasło może małe co nieco przed pracą na schłodzenie. Pomysł nie przeszedł więc od razu zaczynamy objazd niedzielnego rajdu. Po kolei Park Tysiąclecia, Egzotarium, Stadion Ludowy, Stawiki i szlakiem Pogranicza przedzieramy się na TTC. Potem wałami Białej Przemszy do dzielnicy Bór i wbijamy się na asfalty docierając na koniec na Górkę Środulską.
Ekipa się rozjeżdża w swoje strony, a że mi zawsze mało i mam okazję nieco dłużej pośmigać odprowadzam Limita.
Zadanie trudne bo trasę rzeźbiliśmy tak aby nie pokrywała się z przejechanymi dzisiaj odcinkami dróg.
Z parku na Środulę i dalej pod wytrzeźwieniówkę. Przebijamy się na drugą stronę torów i dalej pod Nerkę. Pojenie mi się załącza. Pitstop przy sklepie. Na ruszt Big Milk poprawiony 0,5 Coli, i na deser cosik "regionalnego" z degustacją już na kwaterunku.
Pora śmigać dalej. Jedzie się już całkiem fajnie bo już nie ma takiej duchoty. Kierunek Łagisza i trochę jazdy na tlenie rywalizując na trzech podjazdach pod Sarnów. Na krzyżówce krótki postój na wyrównanie oddechu. Limit odbija do siebie, a Ja zwrot i przez Preczów docieram na Marianki w rejon Baru pod Dębami, skąd ścieżką wokół zbiornika P4 kręcę na P3. Zaraz za tamą mija mnie jeden z Ghostów. Króliczek hehe. Podpinam się zaraz za nim. Przebijamy się na trójkę koło kręgu grillowego. On na 29 ja na 26; sparing partner nie daje za wygraną i tniemy z przelotową 38 km/h. Piechurów i kijarzy sporo więc ciężko zaatakować i trzymam się z tyłu. Nadarza się okazja kawałek przed mostkiem wyprzedzam 42 na blacie, aż tu nagle jakiś owad mi wpada w oko pozbywam się intruza i na złość jeszcze do tego dwie rolkarki zaczęły wyprzedzać przed nami piechurów - zrobiło się ciasno. Próba minięcia bokiem kończy się, że odśrodkowa wyrzuca mnie na trawę i jadę prosto w drzewa. Akurat trafiam pomiędzy dwie brzozy i kończy się bez urazu. Wracam na trasę i kontynuuje rywalizację. Duszek zdążył wyhamować za mną i prześmignął między dziewczynami. Zdążył się obejrzeć się tylko za mną, czy czasem na drzewie się nie zatrzymałem i jak zobaczył, że wyratowałem się z opresji poleciał dalej. Parę sekund po nim spotykamy się przy molo. Krótka wymiana zdań i się rozjeżdżamy bo nie ma co stygnąć.
Pora na mnie to już na dziś koniec jazdy i prosto do domu.
Po powrocie prysznic i degustacja niby lokalnego trunku, niby Zagłębiowski, a w Browarze Raciborskim rozlewany. Browar Zamkowy z dobrych trunków słynie to i ten wyrób całkiem całkiem. Delikatny, w sam raz do poduszki.
Czuć, że coś na rzeczy z tym deszczem bo od samego początku zmagam się z podmuchami wiatru co wróżyło kumulację chmur. Wbijam na trasę przy Makro, kawałek dociągając pod Plejadę. Dalej już bocznymi drogami przez Hutę Buczka, Pogoń, Mireckiego przedostaję się na Stawiki, skąd już na Borki i znów wylatuję na trasę przy Nowym Roździeniu w celu dotarcia do Rawy.
Zakładałem dostarczyć Prezesowej przesyłkę do pracy, kawka i dalej kręcić kilometry. Jednak kawka się przeciągnęła bo nadciągnęła burza. Z półgodzinnego postoju zrobiły się 3 godziny pauzy. Tutaj nad Kato strasznie się nie rozpadało, a dostając sygnał od Maćka dowiaduję się, że na Sosnowcu żabami ładuje.
Z uwagi na deszcz i inne okoliczności informuję ekipę Cyklozy o przesunięciu objazdu trasy rajdu na godzinę 17:00. Do domu wracać się już nie opłacało to w Rawie degustacja "obiadu" w wersji pizza x 2. Posilony parę minut po 16:00 ruszam w kierunku Dęblińskiej, gdzie umówiłem się z Maćkiem. Chwilę czekam, dociera i on. Razem ruszamy na Milowice, po drodze zgarniając Krzyśka i tak w trzech docieramy pod Halę Sportową. Na miejscu już na nas czekali Limit z Adim.
Po burzy duchota i pada hasło może małe co nieco przed pracą na schłodzenie. Pomysł nie przeszedł więc od razu zaczynamy objazd niedzielnego rajdu. Po kolei Park Tysiąclecia, Egzotarium, Stadion Ludowy, Stawiki i szlakiem Pogranicza przedzieramy się na TTC. Potem wałami Białej Przemszy do dzielnicy Bór i wbijamy się na asfalty docierając na koniec na Górkę Środulską.
Ekipa się rozjeżdża w swoje strony, a że mi zawsze mało i mam okazję nieco dłużej pośmigać odprowadzam Limita.
Zadanie trudne bo trasę rzeźbiliśmy tak aby nie pokrywała się z przejechanymi dzisiaj odcinkami dróg.
Z parku na Środulę i dalej pod wytrzeźwieniówkę. Przebijamy się na drugą stronę torów i dalej pod Nerkę. Pojenie mi się załącza. Pitstop przy sklepie. Na ruszt Big Milk poprawiony 0,5 Coli, i na deser cosik "regionalnego" z degustacją już na kwaterunku.
Pora śmigać dalej. Jedzie się już całkiem fajnie bo już nie ma takiej duchoty. Kierunek Łagisza i trochę jazdy na tlenie rywalizując na trzech podjazdach pod Sarnów. Na krzyżówce krótki postój na wyrównanie oddechu. Limit odbija do siebie, a Ja zwrot i przez Preczów docieram na Marianki w rejon Baru pod Dębami, skąd ścieżką wokół zbiornika P4 kręcę na P3. Zaraz za tamą mija mnie jeden z Ghostów. Króliczek hehe. Podpinam się zaraz za nim. Przebijamy się na trójkę koło kręgu grillowego. On na 29 ja na 26; sparing partner nie daje za wygraną i tniemy z przelotową 38 km/h. Piechurów i kijarzy sporo więc ciężko zaatakować i trzymam się z tyłu. Nadarza się okazja kawałek przed mostkiem wyprzedzam 42 na blacie, aż tu nagle jakiś owad mi wpada w oko pozbywam się intruza i na złość jeszcze do tego dwie rolkarki zaczęły wyprzedzać przed nami piechurów - zrobiło się ciasno. Próba minięcia bokiem kończy się, że odśrodkowa wyrzuca mnie na trawę i jadę prosto w drzewa. Akurat trafiam pomiędzy dwie brzozy i kończy się bez urazu. Wracam na trasę i kontynuuje rywalizację. Duszek zdążył wyhamować za mną i prześmignął między dziewczynami. Zdążył się obejrzeć się tylko za mną, czy czasem na drzewie się nie zatrzymałem i jak zobaczył, że wyratowałem się z opresji poleciał dalej. Parę sekund po nim spotykamy się przy molo. Krótka wymiana zdań i się rozjeżdżamy bo nie ma co stygnąć.
Pora na mnie to już na dziś koniec jazdy i prosto do domu.
Po powrocie prysznic i degustacja niby lokalnego trunku, niby Zagłębiowski, a w Browarze Raciborskim rozlewany. Browar Zamkowy z dobrych trunków słynie to i ten wyrób całkiem całkiem. Delikatny, w sam raz do poduszki.