Objazdowo ze szwedem w tle i nocny bonus
Wczorajsze leżakowanie odpowiednio naładowało akumulatory przez co dziś nie było problemów z porannym wake up.
Ogarniam się nadrabiam wczorajszą notkę bs z nocnego tripu i biorę się za szykowanie śniadaniowej bomby witaminowo-energetycznej w postaci jajecznicy z 4 jaj, pomidorów i listków sałaty rzymskiej. Po ok. 10 minutach wyszło mi coś takiego:
Kolejne 15 minut i po kompozycji został pusty talerz. Pozmywać od razu bo potem nie będzie mi się chciało i ruszam kręcić kilometry załatwiając kilka spraw. Na początek trip na center Sosnowca do banku zobaczyć jakie są szanse nabyć większą many na drobne potrzeby. Wychodząc już z banku trafiam na burzę, by nie moknąć zjazd do przejścia na patelni i koło CIM-u przeczekuję największy deszcz.
Jak już się dało jechać ruszam w kierunku domu. Na Orionie dostrzegam kolejnego Szweda, hmm aparatu nie ma więc do domu po nikona i wracam w owe miejsce uwiecznić palacza na foto-story.
DEDYKACJA DLA PANA_P.
.
Powrót do domu przeczekać największą duchotę i wieczorem kierunek Kato na spotkanie z nią i jej bikem w celu ustalenia przeglądu.
W końcu plan udało się zrealizować. Do obiadu 20 dyszki, a po nocy kolejne 50.
Popołudniowa duchota ustaje i na kwadrans przed 19:00 ruszam na nocny trip. Na początek 94 i 86 zmierzam do Rawy spotkać się Martyną. Przesiadujemy do 20:00 po czym rolety w dół i na busa. 807 podjeżdża pani do busa, a ja kusem za autobusem. Na Moniuszki jestem pierwszy. 1 - 0 dla Mnie :D. Podnosimy poprzeczkę - dłuższy dystans i nie wiem do końca na którym przystanku mam kończyć. Z buta na busa pod Galerię dworcową. Chwila znów na pogawędki po czym dociera 48 i znów kusem za busem. Do autobany na zmianę ja prowadzę potem zmiana. Od Wujka trzymam się na dystans ale cały czas w zasięgu wzroku. Tak się miło ciągnie na holu, aż lądujemy na Ligocie.
Tym oto tanim sposobem bez korzystania ze zbiurkomu jeśli chodzi o mnie odprowadzam panią pod same drzwi. Godzina policyjna się zbliża pora opuszczać granice Śląska :D. Papa zawijam kiecę i lecę. Darek dobrze operuje światłami przez co na pętlę tramwajową na Brynowie docieram albo na pulsacyjnych pomarańczach, albo zielonej fali. Wracać podobną trasą się nie chce to azymut Giszowiec modyfikują trasę powrotną. Pokonuję 3 garby i docieram na Gisza, potem Nikisz i zjazd na 79 kierując się na Mysłowice, które również pokonuję na zielonej fali.
Przeskok na drugą stronę Przemszy i welcome to Zaglebie. W Sosnowcu to już prosta droga Modrzejów, Niwka, Pawiak, Dańdówka i znów pagórki zagórskie.
Na zjeździe z Mecu dostrzegam podnoszącego się rowerzystę, ruszam do niego zobaczyć czy wszystko w porządku. Na szczęście to tylko drobny upadek, zebrał się o własnych siłach, wspólnie turlamy się pod Orlena po czym każdy w swoją stronę.
Na koniec parafrazując klasyka CZY CIEMNO CZY JASNO śMIGAM BIKEM PRZEZ MIASTO. A teraz w kimę bo jutro zaś robota.