Trip do granicy czyli dwusetka po raz drugi

Wtorek, 17 czerwca 2014 · Komentarze(3)
Kategoria wycieczki
Czyba pierwszy w tym roku dzień w 100% spędzony na rowerze i do tego nowa dystansowo życiówka. Pierwsza dwusetka, a za razem życiówka miała miejsce podczas zeszłorocznego maratonu Arcelor Mittal. 

Wszystie zmienne wpływające na to czy się pomysł wyjazdu na przeciw klubowiczom wyszły na plus. Pierwsze dzień - wtorek to jakdla mnie sobota więc wolne, pogoda zamówiona meridian sprawny na nowych laćkach i prawie bezwietrzny dzień.

Pobudka o 5:00, sześć godzin snu ale wystarczyło. Prysznic na przebudzenie, delikatne śniadanie i szykowanko do drogi. 
Start parę minut po 6:00 zestaw na długo bo jak na razie tylko +11. Z godziny na godzinę stopniowo jednak celciusz szedł w górę.

Do centrum DG na średnich młykach by się rozgrzać. Praktycznie na zielonej fali docieram do P3 duży blat, rmf w uszach i poszedł. Z bieżni na Piekło, Antoniów, Trzebiesławice i prosta na Siewierz. 

7:00 pitstop przy Zamku 5minut przerwy i lecim wojewódzką do Myszkowa. Zwrot na Postęp, gdzie melduję się o 8:00. Jedzie się świetnie - średnia 24,5 km/h. Postęp zdobyty to z postępem podpinam się za Case-em i tak trzymając się za nim ląduję w Poraju.

Niestety koparka w końcu odbija w boczną drogę i się skończyła bezoporowa jazda. 

Czas dobry korzystając z przystanku robię dłuższą przerwę na uzupełnienie kalorii, łączenie z Maćkiem, czy już wstali i jaki mają pomysł na trasę powrotą abym wiedział jaki azymut przybrać. Ciepło te zaczyna się robić to i przy okazji przebierka na krótki ciuch, spoglądam na mapę jakoby tu jechać - ustalone to w drogę.

Dochodzi 9:00 opuszczam Poraj i za mapą kierunek na Choroń, gdzie wpadam na czarny szlak omijac Biskupice. Szlak gdzieś odbija, a ja na Olsztyn. Znów łączność z klubowiczami - za moją podpowiedzią kierują się z noclegu w Kleszczowie do Radomska, na to ja przybieram kurs na nie zwiedzony jeszcze przeze mnie Mstów. Pod klasztorem coś w granicach 10:00. Kolejna dłuższa półgodzinna przerwa na zwiedzanie i wszamanie po czym ruszam na KONIN :D, skąd docieram do krajowej 91. 

Kontakt z Maćkiem, co by daleej ruszyli z Radomska 91-ką do Kłomnic, tam się powinieniem ich przejąć. 11:00 wybija, Kłomnice przeleciałem nie ma ich to ruszam dalej w kierunku Radomska. Jadę, ich nie widać wreszcie dosłownie nie planując tego zjeżdżamy się na granicy Województwa Śląskiego i Łódzkiego. Pierwsze 100 km wykręcone ze średnią 23,5 z czego 98%asfaltem.

Szampan zdążył po drodze wyparować to zostało mi tylko pogratulować trasy Limitowi, Maćkowi i Pawłowi, a wczoraj Krzyśkowi. Foto  przy tablicy graniczej przejmuję chłopaków i prowadzę spokojniejszymi drogami w kierunku domu.

Opuszamy krajówkę i kierujemy się na Garnek, tempo nie słabnie cały czas 25 do 30km/h. Z Garnka na Świętą Annę, pitstop na pieczątkowe potwierdzenie uzupełnienie płynów i wskakujemy na Wojewódzką 793 ruch mimo tygodnia znikomy to się pewnie jedzie. I tak po kolei Przyrów, Janów, Złoty Potok tutaj znów krótka przerwa, odcinek pagórkowaty rejonu ruin zamku Ostrężnik i zjazd do Żarek na obiadowanie. Posileni ruszamy przez Myszków do Siewierza, gdzie dołączamy do Limita, który jakoś się tak rozbujał, że tam się stołował.

Już w komplecie ruszamy dalej krążąc ku P4. Po drodze zgarniamy Marka z dwoma swoimi pociechami jadącgo w naszym kierunku i parkujemy na Ratanicach pojąc się radlerkami.

Dzień zbliża się ku końcowi na blacie już 196 km czyli nieplanowa dwusetka będzie zrealizowana. Na Mariankach żegamy się zLimitem, a ja ruszam odprowadzić resztę załogi. Wałami docieramy do Będzina, skąd dalej wzdłuż Przemszy na Sosnowiec. Z Maćkiem cześć pod samą klatką. Chwila jeszcze oddechu i z Pawłem brniemy na Naftową. My z kolei żeganamy się na wylocie do Mysłowic, Paweł w prawo na giełdę,a ja zwrot i kierunek na dom. No prawie bo jeszcze ląduję na Warneńczyka u drugiego Ja na bronku. Zmęczenie jednak wychodzi i już bez zainania najkrótkszą drogą odstawić bika i lulu bo jutro do roboty.

PRZEJĘCIE CHŁOPAKÓW NA GRANICY


NO TO RUSZAMY DO DOMU


AFRO ALA BIKERS

Komentarze (3)

czemu cały czas są może na tak obfite w kilometry jak ten ale już się 3 koła wykręciło

gozdi89 20:37 piątek, 20 czerwca 2014

Ktoś tu do świata żywych cyklistów wraca, dawno twoich wpisów nie widziałem na Bsie, pewnie praca

gizmo201 07:47 piątek, 20 czerwca 2014

Gratulacje dystansu. Imponujący. I fajnie, że nas złapałeś po drodze i przyprowadziłeś do domu. Jakoś tak raźniej się te ostatnie kilometry kręciło mając świadomość, że już drogi samemu nie trzeba pilnować :-)

limit 19:43 czwartek, 19 czerwca 2014
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa siety

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]