Ruda Przemsza, Pana, Sezon na BigMilka i Dezorientacja Orientu
Środa, 21 maja 2014
· Komentarze(0)
Cóż za dzień znów zaczęty po 10:00. Odbieranie wolnych dni po wydłużonym tygodniu pracy wpływa pozytywnie na spotkania ze znajomymi oraz nadrabianie innych zaległości.
Koło 12:00 po kontroli instalacji gazowej na nowej kwaterze znoszę bika i jadę do mamy zasiąść do PC-ta i nadrobić wpis z dnia poprzedniego. Na tym i inkszych zajęciach oraz obiadowaniu zlatuje do niemal, że 15:00.
Dzisiejsze rowerowanie nabiera rozpędu. Najkrótszą drogą gonię do PTTK-u zakupić znaczki członkowskie na ten rok. Uporawszy się zbieram się i zawijam na chwilę na Warszawską podrzucić Waldiemu przedłużoną legitymację. Chwila rozmowy i długa w kierunku Dańdówki na spotkanie z Limitem.
Mam małą obsówę czasową bo światła nie chcą współgrać i co skrzyżowanie pauza. Udaje mi si się wreszcie podpiąć w tunel za wozem patrolowym i sprawnie +40 przedostaję się na Ludwik. Jeszcze jedna prosta i na Wandzie dostrzegam Limita, który ruszył mi na przeciw. Przywitanie omówienie planu i ruszamy bokami na Niwkę. Przy okazji spoglądam czy otwarli już odcinek Szlaku Pogranicza przy Oczyszczalni od wjazdu przy Magnetti - jeszcze są tablice i barierka odnośnie prac budowlanych więc chyba nie skończyli. Przy Magnetti wlatujemy też na owy szlak ale w kierunku Trójkąta.
Na miejscu Limit, chce sfocić co tam na Trójkącie słychać, ale nim się pozbierał wchodzę pierwszy i dostrzegam, że Przemsza Czarna przefarbowana na Ryszawą.
Ryszawa; Czarna Przemsza.
Sfociwszy ten fakt ruszamy projektowanym Szlakiem Czarnego Morza w celu zrobienia Śladu GPS. Jedzie się płynnie praktycznie bez pauzy, ruch samochodowy znikomy, świateł brak czyli ludziska powinni być zadowoleni.
Jedzie się fajnie aż do czasu jak w rejonie ulicy Upadowej na mostku nad Bobrkiem łapię panę. No cóż rezerwa jest zakasam rękawy i do roboty.
Kapeć wymieniony lecim dalej w kierunku Juliusza i dalej na Wiejską. Znów mała przerwa tym razem w celu regeneracji układu chłodzenia. Wchłaniamy po Big Milku i 0,5 l gazowanej w moim przypadku.
Pora ruszać, by zdążyć jeszcze do DG. Dalej już bez problemów docieramy do Parku Leśna, skąd prowadzę przez Podlesie na Molo.
A tam same znajome twarzyczki. Za namową Moni decyduję się na przetestowanie swoich sił na mini rajdzie na Orientację, skuszony w podobny sposób zapisuje się również nowicjusz w tego typu rajdzie Limit. Niebawem dociera klubowy Krzysiek ale nie jest czasowy więc jedynie skończyło się na pogawędce przed startem. Do grona nie formalnego Teamu poszukującego 7 punktów na trasie dołącza również dawno nie widziany Doms oraz Jacek z latoroślą, którą przewoził w przyczepce. Na poszukiwaniu owych punktów zlatuje czas, nie udaje nam się odnaleźć jedynie PK 3, który okazał się być w innym miejscu niż tym co na mapach zaznaczony był. Udało się za razem zmieścić w ramach czasowych.
Docieramy na miejsce, a tam już większość startujących już była no cóż złote gacie Orientu nie dla nas, ale i tak zabawa była przednia. Nim się wszyscy rozjechali dociera Domino, który próbował swoich sił w kategorii biegowej. By upamiętnić ten debiut startowy i spotkanie dawno nie widzianych znajomków lądujemy na izobronku. Miło płynie czas, a tu zbliża się 23:00 i pora kończyć imprezę.
W trio Marcinów Gozdów dwóch i Doms ruszamy na Zagórze. Damian odbija na Długosza, a ja jeszcze odholowuję Marcina na początek ul. Kombajnisów, skąd i my się rozdzielamy. Nawrót i powrót na kwaterę zakończyć kolejny aktywnie spędzony dzień. W bazie znów przed północą.
Koło 12:00 po kontroli instalacji gazowej na nowej kwaterze znoszę bika i jadę do mamy zasiąść do PC-ta i nadrobić wpis z dnia poprzedniego. Na tym i inkszych zajęciach oraz obiadowaniu zlatuje do niemal, że 15:00.
Dzisiejsze rowerowanie nabiera rozpędu. Najkrótszą drogą gonię do PTTK-u zakupić znaczki członkowskie na ten rok. Uporawszy się zbieram się i zawijam na chwilę na Warszawską podrzucić Waldiemu przedłużoną legitymację. Chwila rozmowy i długa w kierunku Dańdówki na spotkanie z Limitem.
Mam małą obsówę czasową bo światła nie chcą współgrać i co skrzyżowanie pauza. Udaje mi si się wreszcie podpiąć w tunel za wozem patrolowym i sprawnie +40 przedostaję się na Ludwik. Jeszcze jedna prosta i na Wandzie dostrzegam Limita, który ruszył mi na przeciw. Przywitanie omówienie planu i ruszamy bokami na Niwkę. Przy okazji spoglądam czy otwarli już odcinek Szlaku Pogranicza przy Oczyszczalni od wjazdu przy Magnetti - jeszcze są tablice i barierka odnośnie prac budowlanych więc chyba nie skończyli. Przy Magnetti wlatujemy też na owy szlak ale w kierunku Trójkąta.
Na miejscu Limit, chce sfocić co tam na Trójkącie słychać, ale nim się pozbierał wchodzę pierwszy i dostrzegam, że Przemsza Czarna przefarbowana na Ryszawą.
Ryszawa; Czarna Przemsza.
Sfociwszy ten fakt ruszamy projektowanym Szlakiem Czarnego Morza w celu zrobienia Śladu GPS. Jedzie się płynnie praktycznie bez pauzy, ruch samochodowy znikomy, świateł brak czyli ludziska powinni być zadowoleni.
Jedzie się fajnie aż do czasu jak w rejonie ulicy Upadowej na mostku nad Bobrkiem łapię panę. No cóż rezerwa jest zakasam rękawy i do roboty.
Kapeć wymieniony lecim dalej w kierunku Juliusza i dalej na Wiejską. Znów mała przerwa tym razem w celu regeneracji układu chłodzenia. Wchłaniamy po Big Milku i 0,5 l gazowanej w moim przypadku.
Pora ruszać, by zdążyć jeszcze do DG. Dalej już bez problemów docieramy do Parku Leśna, skąd prowadzę przez Podlesie na Molo.
A tam same znajome twarzyczki. Za namową Moni decyduję się na przetestowanie swoich sił na mini rajdzie na Orientację, skuszony w podobny sposób zapisuje się również nowicjusz w tego typu rajdzie Limit. Niebawem dociera klubowy Krzysiek ale nie jest czasowy więc jedynie skończyło się na pogawędce przed startem. Do grona nie formalnego Teamu poszukującego 7 punktów na trasie dołącza również dawno nie widziany Doms oraz Jacek z latoroślą, którą przewoził w przyczepce. Na poszukiwaniu owych punktów zlatuje czas, nie udaje nam się odnaleźć jedynie PK 3, który okazał się być w innym miejscu niż tym co na mapach zaznaczony był. Udało się za razem zmieścić w ramach czasowych.
Docieramy na miejsce, a tam już większość startujących już była no cóż złote gacie Orientu nie dla nas, ale i tak zabawa była przednia. Nim się wszyscy rozjechali dociera Domino, który próbował swoich sił w kategorii biegowej. By upamiętnić ten debiut startowy i spotkanie dawno nie widzianych znajomków lądujemy na izobronku. Miło płynie czas, a tu zbliża się 23:00 i pora kończyć imprezę.
W trio Marcinów Gozdów dwóch i Doms ruszamy na Zagórze. Damian odbija na Długosza, a ja jeszcze odholowuję Marcina na początek ul. Kombajnisów, skąd i my się rozdzielamy. Nawrót i powrót na kwaterę zakończyć kolejny aktywnie spędzony dzień. W bazie znów przed północą.