Objazdowo limitowo :D
Z jazdy przedobiedniej to nie ma co za bardzo opisywać bo jedynie parę kilometrów w trakcie jazdy od punktu do punktu w celu załatwiania sprawunków.
Uporawszy się z większością i napełniwszy bukłak żołądkowy konsultuje się w jakim stadium jest Limit i pare minut po 15:00 spotykamy się na Szymanowskiego. Nawrót i kierunek M1 w Czeladzi. Po mimo nijakiej pogody ni to ciepło ni zimno miejscami leciało się całkiem przyjemnie.
Oględziny galerii w celu zakupu statywu i szybkim skanie promocji w art. sportowych.
Zakup zrobiony przyszedł czas na wybranie azymutu i przeoraniu trochę szlaków przez powrotem na chaciende. I tak Limit wiedzie mnie w sumie znajomymi terenami po bezdrożach Czeladzi po czym przecinamy graniczą rzekę Brynicę i lądujemy na Przełajce. Kawałek znajomą drogą po czym lądujemy w polach. Miejscami trzeba było dobrze młynkować by ciągnąć dalej. Ale takie drobne piachy po dokonaniach na Roztoczu dla Adama straszne nie były szedł jak żyleta. Ja musiałem się więcej na mocować. Z pól wylatujemy na Michałkowicach skąd powrót na Zagłebiowską ziemię w Wojkowicach. Przy Netto zwrot na Rogoźnik i dalej do Psar. Pitstop robimy przy lewiatanie gdzie każdy z nas robi mniejsze lub jeszcze mniejsze zakupy. Chwila jeszcze pogawędki i każdy w swoim kierunku.
Powrót już w barwach nocy. Od Limita tnę na Sarnów i Preczów do P4. Asfaltem na Piekło i przebijam się na P3. Pół okrążenia miało być i do dom ale złapałem króliczka więc z rozpędu jeszcze jedno w ramach rundy bonusowej. Rzut okiem na dystans i przez Zieloną wracam na DG i do siebie na Zagórze. 66 km. Jakoś tam nie równo więc jeszcze mała dokrętka na Pekin i powrót.
A zapomniałem w drodze powrotnej z kałuż przy Nemo spotykam Robredo.