Po wczorajszym turze wpadły kolejne Szwedy, dziś po pracy jadę je aparatem ująć. Wracając zgaduję się z Krzyśkiem na małą rundkę po Pojezierzu. Udaje się również namówić Anię i w efekcie w trójkę nieśpiesznie się pokręciliśmy po okolicy.
Korzystając z fali dniówek udało się załapać na pierwszy etap 77 TDP. Dzień zaczęty od rundy pracowej, po której zjazd na kwadrat. Upgrade obiadowy i śledzenie początkowych kaemów peletonu. Jak już minęli Łosień ruszam pod Premię Specjalną na Plac Papieski oczekiwać na kolarzy.
Peleton przeleciał, a ja za nim długa metę do Kato. Pościg był spory bo w pewnym momencie ciągnąłem za sobą kilkanaście osób. Przy Dworcu przetasowanie i już każdy sobie dowolnym tempem i trasą udał się na rundy finiszowe do Kato.
Z racji covida - udało mi się złapać dobre miejsce do obserwacji przy samej linii mety. Ostatnia nawrotka gwar na mecie i nagle kraksa barierki w powietrze ryk syren służb ratowniczych. Niemiły widok. Czekam jeszcze na rozwój wydarzeń. Okazało się, że najbardziej poszkodowany kolarz holender zostaje przetransportowany helikopterem do Szpitala Górniczego w Sosnowcu.
Gdy już było możliwe opuszczenie strefy w której się znalazłem ruszam na kwadrat. Po drodze jeszcze krótkie spotkanie na stawikach z Cyklozowiczami.
W ramach niepogody Zenit. Tuż przed startem zaczęło padać. Spodziewając się tego deszczowe wdzianko poszło w ruch. Się okazało, że jak ruszyłem deszcz ustał i ponownie zaczęło marasić deszczem po dojeździe.
Powrót też udał się na sucho, mimo, że w powietrzu drobna mżawka się unosiła, ale nie była uciążliwa.
Na zakończenie pierwszego weekendu sierpnia wycieczkowa objazdówka po Powiecie Będzińskim z Górką Siewierską w tle. Z racji większej ilości czasu trochę większe kółeczko funduję Ani. Jak na razie lokalne 30 popołudniowe były dość męczące. Na dziś cały dzień i 50 do pokonania. Na początek pod Żyletę. Tam pokazy skoków na linie z wieżowca UŚ. Następnie Piaski i nasze zmagania na bez asekuracyjnym parku linowym. Trochę odpoczynku i przeskok do Parku Grabek. Z roku na rok coraz ładniej się prezentuje. Łyk wody i objeżdżając wysypko lądujemy na siemianowickim Pszczelniku. Tłoczno tu więc prosto na Bażantarnię, gdzie przy tężni ponowny pitstop.
Przelot przez Przełajkę i ponownie w macierzy. Przecinam Wojkowice i rozpoczynamy podjazd pod cmentarz w Strzyżowicach, skąd już prosto na górkę paralotniarzy.
Po ponownym odpoczynku z Panoramą Zagłębia w tle zjazd do Dąbia i dalej na P4. Bieżnią P4 na P3, gdzie ponowna pauza. Po odpoczynku juz prosto na Zagórze.
Warianty na sobotę były trzy: 1) Premium 400 + 2) Nieco mniej ambitnie Przełęcz Kocierska 3) Racławice Krakowskie.
Jednak za dobrze mi się spało i dawno bo budziku wstaję ok. 10:00. Widocznie snu mi brakowało. Wlazuję na Pc-ta i wpada mi alternatywa. Wszak pierwszy i rocznica Powstania Warszawskiego. Inicjatywa organizuje event i tworzy z przybyłych znak Polski Walczącej o godz. W. Myślę czemu nie. Mało czasu na organizację ludzi ale puszczam info na fb, posyłam esa klubowego i na 14:30 ruszam na miejsce zborne pod Barkę.
Zmobilizowała się garstka. 4 osobowym składem tniemy bokami na Bór i dalej wzdłuż torów na Długoszyn. Wskok na czerwony szlak i nim na Górę Piachu, skąd docelowo na Rynek w Jaworznie. Prawie godzinka pauzy na Rynku i ruszamy na objazd. Terenowo na Sosinę i dalej trzymając się terenu na Bór Biskupi. Wyskok na asfalt i pagórkowatą trasą przez Międzygórze do Sławkowa. Przecinamy 94 i godzimy do tunelu w Chwaliboskim. Wieczorem sprawnie się te paredziesiąt metrów pokonuje nieco wiecej widać niż w pełnym słońcu. Przy okazji odkrywam drogę do drugiego tunelu, ale gdzie wyprowadza zostawiam na kolejną rajzę po tych zaułkach. Wdrapujemy się na wzgórze "Prezesa", które okazuje się być lokalną górką paralotniarzy. Mamy okazję z jednym pogadać, który akurat zdążył wylądować. Dalsza rajza już bez zagięć Strzemieszyce, Szałasowizna, Ostrowy i dotarcie na Kazimierz. Tu się żegnam z towarzyszami i śmigam na Zagórze.
Eh. Chyba pierwszy lipiec od momentu prowadzenia BS, gdzie tauzena nie przekroczyłem. No cóż nakręcił się człowiek już przez te parę latek i spiny nie ma. Dwa to może ten rok sprawia, że staję się chwilowo "normalny". Jak by klub normalnie funkcjonował to swoje by się przerobiło, a tak jest czas dla bliskich, samego siebie i oganianiu innych aktywności.
Fakt faktem ostatni dzień lipca zaczęty wyboru Biga za pojazd na dziś z myślą, że może podskoczę po pracy do Romana na masę. Dniówka wydłużona bo się mi zasiedziało na magazynie z dwie godziny więcej i tak wyszedłem wcześniej niż biurowi - przed 16:00.
Poranny pomysł z Bytomiem z biegiem dnia zamienił się na rodzinny wypad rowerowy na P3 i skorzystania z pięknego popołudnia, ciepłej wody i nie zatłoczonej plaży. Takim to akcentem miesiąc dobiegł końca.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym