Jest okazja to trzeba wykorzystać nawet jak aura nie za ciekawa.
Skoro świt do Euro. Dziś tylko do 12:00 bo kilka spraw na mieście do załatwienia. Powrót do domu. Przeładowanie w plecaku i śmigam. Na Center do urzędu, następnie Kato wyjaśnić wątpliwości w Okręgówce i powrót do Centrum. Wpadam do Plastów po kolejne klocki do hamowania i na deserek Oddział i papierolgii cd. Zlatuje na tym sporo czasu. Na koniec dnia wieczorna kawka u rodziców i powrót na kwadrat.
Dziś korzystam z okazji i prosto po pracy ruszam trochę się pokręcić. Przez Gołonóg na P3 następnie zwrot na Zagórze i jeszcze rundka przez Śródmieście na Pogoń i zjazd na kwadrat.
Miało być zamiast Zagórza, Będzin, Czeladź, ale na P3 nagle łańcuch zaczął dziwnie pracować. Spoglądam w tył, a tu wózek tylnej przerzutki nieco za wysoko. Po bliższych oględzinach dostrzegam, że łańcuch jest nie z tej strony kołowrotka, a kółeczko jest. Hmm. Popych do mola. Wyszło na jaw, że mi śrubka się odkręciła i stąd łańcuchowi udało się przedostać na drugą stronę. Dobrze, że cześci nie pogubiłem. Tak, ale apteczki pierwszej pomocy serwisowej wyjątkowo nie mam, a na stacji naprawczej imbusy jakieś łajzy zapierniczyły. Udaje mi się przy pomocy śrubokręta lekko skręcić i na jednym biegu 2/3 delikatnie dociągnąłem do domu poprawić usterkę. Zniechęcony miałem już do domu zjechać, a tu telefon od Ani, czy nie chce mi się jej odprowadzić do domu z pracy. Okazja jest, więc jak już rower ponownie sprawny udałem się na Center pod Rossmana. Przechwytuję Anię i razem spokojnym tempem pod jej kwaterę. Potem już prosto na Zagórze.
Zamykam miesiąc listopad. Można powiedzieć, że najlepszy jeżeli chodzi o dystans ze wszystkich listopadów od momentu jak jestem na bs. 1000 przekroczony. Na grudzień zostało 600 stówek do 10k km. Jak aura pozwoli, to się dokręci. I tak już button 2017 wskoczył na drugie miejsce po pamiętnym buttonie 2012, gdzie przekroczyłem 10,1k km.
Generalnie Big wheel zaliczył debiut po jeździe na śniegu. Wczoraj tylko 5 na dojazd do Euro i powrót, a dziś przy większej ilości mokrego, ale puchu czynię po pracy trochę zawijasów po Zagórzu.
Myślałem, że wczorajsze bliskie spotkanie z asfaltem będzie odczuwalne rano, a tu poza lekko przetartym ochraniaczem buta i zerwanej zaślepki od gripa to nic nie dolega.
Pobudka i zjazd do strefy Euro. Do południa czas szybko płynie i zbieram się do domu. Krótka drzemka i kręcę do Oddziału na zebranie Zarządu. Dużo spraw do poruszenia i zlatuje do 21:00. Tuż przez zakończeniem dzwonił Tomek. Nie odbierałem, ale już po zakończeniu oddzwaniam.
I tak spontanie ląduję na Pogoni w celu oględzin nowego nabytku. Wybór padł na Big Nine 300. Co by dobrze się kręciło nastąpiła dezintegracja. Do naszego duetu dołączył Krzychu. Wieczór się wydłużył do 2 w nocy. Wszystko pięknie miło tylko, Ja na 6 muszę się w pracy zameldować. Będzie ciężko.
Po wczorajszej setce przy + 3 stopniach nawet całkiem się dobrze czuję i poranne czynności idą sprawnie. Śniadanko i w dół do Euro. Po pracy zawijam do domu zmienić odzienie i sru do Oddziału rozpalić w piecu, co by przy obradach ciepło było.
Nadeszła 17:00 i się klubowicze stawili, trochę formalności trochę integracji i udaje się kilka pomysłów zaplanować.
Dziś rowerowo tylko ja i Limit, więc po spotkaniu odprowadzam Adama pod Zamek w Będzinie. Tam się rozdzielamy.
Już miałem jechać do domu, ale jakoś tak wyszło, że wylądowałem u Krzyśka na plotach. W drodze do niego przy zjeździe na Racławicką zaliczam spektakularnego szlifa. Szybko jednak się pozbierałem i pojechałem dalej. Herbatka rozgrzewająca i po godzinie zbieram się już na Zagórze.
Oj długi to był dzionek. Chyba ten czarny piątek to tylko w centrach handlowych jedynie odczuwalny. W Euro dzień jak dzień. Dnióweczka od 6 rozpoczęta. Nim się oglądam i już koniec. Lekki obiadek, drobne zakupy i ciekawsza część dnia. Chwilę przed 16:00 ruszam do Będzina zgarnąć Dominikę spod Zamku i razem kręcimy pod fontannę. Na miejscu zbiórki dwóch Pawłów, Krzysiek i jeszcze jeden kolega. Czyli 6-cio osobowa reprezentacja. Bez zwłoki ruszamy do Bytomia. Wzdłuż kolei piaskowej pod Timkena i dalej Piaski i zjazd na 94. Na Bytomski Rynek docieramy na punkt 18:00. Chwila oczekiwania na Policję i ruszamy. Ludków jak dobrze zapamiętałem 56. Roman na swoim bicyklu prowadzi. Po godzinie zawijamy z powrotem na Rynek. Zimno się robi. Pomysł rozgrzewającej kawy nie przeszedł więc tylko łyk herbatki i wracamy. Też bez finezji czyli 94 do Czeladzi. Tam się rozjeżdżamy. Ekipa na Sosnowiec, a Ja odprowadzam panią na Ząbkowice. Tutaj włącza mi się tryb objazd. Na początek Grodziec i podjazd pod Dorotkę. Objeżdżamy szczyt i zjeżdżamy pod szkołę w Gródkowie.(czy Grodkowie, nigdy nie pamiętam która poprawna). Aby się rozgrzać zjazd z asfaltu i wpadamy na żółty szlak prowadzący do Psar. O ile pierwsza część z tyłu Magazynów Lidla przejezdna, trochę większych kałuż, to druga za budowanym centrum logistycznym nie do przejechania. Budowlańcy zaczęli tworzyć nową drogę. Niby utwardzone więc jedziemy, a tu nagle koniec drogi, a przed nami przeszło 2 metrowa ściana piachu. W tył zwrot i próbujemy dostać się na wiadukt przy Chacie z Zalipia. Tutaj udaje się dotrzeć. Wjazd na wiadukt, ale zjechać tylko można na DK 86. No cóż dobrze, że pobocze szerokie i spokojnie kilometrowy odcinek pokonujemy do świateł między Psarami, a Sarnowem. Potem już zjazd do Marianek i brzegiem P4 na Piekło. Zmęczenie daje się we znaki. Papa i każdy w swoją stronę. Wpadam na P3 i prawie mam bliskie spotkanie z sarnami. O ile jedną zauważyłem, to druga wskoczyła mi tuż przed koło. Z kolei Dominika wpadała na dziki. Heh. Potem już bez przygód. Od mola na Łęknice i długa na Zagórze. Pod domem idealnie licznik przeskakuje na 100 km.
Do Euro i powrót. Mimo, że dniówka już o 13:00 zakończona to nie udało mi się od razu wyskoczyć na objazdy. Dopiero po zachodzie o 17:00 ponowny rozruch. Godziny szczytu i jeszcze pałętający się między blaszakami rower. Z kwadratu zjazd do DG. Od Merkurego zaczynam sparing z przecinakiem 21 jadącym do Sosnowca. Długa na Będzin, nawrót na Nerce i kierunek Sosnowiec. Zgodnie za torami, a to ja pierwszy na przystanku, a to przecinak i na zmianę w zależności od układu świateł. Taka zabawa aż do Dworca PKP w Sosnowcu. Tam go odstawiam i kręcę na Dańdówkę, skąd przez Fińskie Domki i krótki treściwy podjazd ul. Łódzkiej zjazd do Zagórza.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym