DPD PTTK OD
Poniedziałek, 13 kwietnia 2015
· Komentarze(4)
Kategoria praca
Weekend nie rowerowy spędzony w Nowym Sączu. Znaczy się w pracy, chociaż pogoda na tyle sprzyjająca była, że mogłem sobie spacerem w międzyczasie miejscowość pozwiedzać.
Dziś prognozy nijakie, w miarę ciepło, ale z porywistym wiatrem. Ruszam na firmę dopiero na 10:00. Przez upierdliwy wiatr w twarzoczaszkę czas przejazdu nieco gorszy niż standard, ale spóźnienie jednak wyszło.
Rozliczam się z targów, dopraszam się wreszcie urlopu na weekend rajdowy do Krakowa i zbieram się o 13:00 do domu. Jazda niemalże identyczną drogą jak przyjechałem, ale wiatr nie zachęcał do zakosów i do tego od center zaczęło padać więc został wariant jazdy po najmniejszych oporach.
Jak docieram pod dom deszcz ustaje - cóż za ironia.
Zmykam na obiad, godzina przerwy i znów na koło i powrót na center. Nim jednak do tego doszło zgaduję się z Limitem i razem ruszamy na center do siedziby cyklozowiczów. Pod dworcem ciasno, ale nie robi na mnie to żadnego wrażenia i sprawnie slalomem przedzieram się pod krzyżówkę z Dęblińską. Spoglądam za siebie Limit się stracił, a zamiast niego wyłania się Mario. No ciekawe wsysło Adama.
Wtaczamy się do Oddziału, a jego nie ma. Okazuje się, że zachciało mu się wizję lokalną sporządzić z postępów prac na Piłsudskiego.
Obrady zleciały do 18:00. Opuszczamy lokal i na objazd. Z racji, że jeźdźców tylko trzech było, to tak ustawiamy marszrutę by każdemu było po drodze.
Najpierw odwozimy Mariusza na Stary Sosnowiec (dzielnica Kiepurolandu :D), następnie powrót na szlak pogranicza i w dwóch bujamy się na Milowice. Powrót na asfalt i wlot do Czeladzi. Dalej za Strusiami przecinamy Brynicę i wpadamy do sąsiadów zza rzeki. Przez Przałajkę na Wojkowice i lądujemy u Limita na włościach. Chwila pogaduch i już samemu z Psar śmigam przez Preczów na P4. Przeskok na bieżnię w celu zlokalizowania znakomych. Nikogo niet to jadę dalej. Przecinką przez Łęknice w rejon Kauflanda i już prosto wzdłuż głównej drogi z Gołonoga na Zagórze.
Myślałem, że uda się już dziś do 1000 dokręcić, ale aura nie sprzyjała to na jutro zostało jeszcze dwie dyszki dokręcić.
Dziś prognozy nijakie, w miarę ciepło, ale z porywistym wiatrem. Ruszam na firmę dopiero na 10:00. Przez upierdliwy wiatr w twarzoczaszkę czas przejazdu nieco gorszy niż standard, ale spóźnienie jednak wyszło.
Rozliczam się z targów, dopraszam się wreszcie urlopu na weekend rajdowy do Krakowa i zbieram się o 13:00 do domu. Jazda niemalże identyczną drogą jak przyjechałem, ale wiatr nie zachęcał do zakosów i do tego od center zaczęło padać więc został wariant jazdy po najmniejszych oporach.
Jak docieram pod dom deszcz ustaje - cóż za ironia.
Zmykam na obiad, godzina przerwy i znów na koło i powrót na center. Nim jednak do tego doszło zgaduję się z Limitem i razem ruszamy na center do siedziby cyklozowiczów. Pod dworcem ciasno, ale nie robi na mnie to żadnego wrażenia i sprawnie slalomem przedzieram się pod krzyżówkę z Dęblińską. Spoglądam za siebie Limit się stracił, a zamiast niego wyłania się Mario. No ciekawe wsysło Adama.
Wtaczamy się do Oddziału, a jego nie ma. Okazuje się, że zachciało mu się wizję lokalną sporządzić z postępów prac na Piłsudskiego.
Obrady zleciały do 18:00. Opuszczamy lokal i na objazd. Z racji, że jeźdźców tylko trzech było, to tak ustawiamy marszrutę by każdemu było po drodze.
Najpierw odwozimy Mariusza na Stary Sosnowiec (dzielnica Kiepurolandu :D), następnie powrót na szlak pogranicza i w dwóch bujamy się na Milowice. Powrót na asfalt i wlot do Czeladzi. Dalej za Strusiami przecinamy Brynicę i wpadamy do sąsiadów zza rzeki. Przez Przałajkę na Wojkowice i lądujemy u Limita na włościach. Chwila pogaduch i już samemu z Psar śmigam przez Preczów na P4. Przeskok na bieżnię w celu zlokalizowania znakomych. Nikogo niet to jadę dalej. Przecinką przez Łęknice w rejon Kauflanda i już prosto wzdłuż głównej drogi z Gołonoga na Zagórze.
Myślałem, że uda się już dziś do 1000 dokręcić, ale aura nie sprzyjała to na jutro zostało jeszcze dwie dyszki dokręcić.