Poznajemy Szlak Zab. Techniki - etap 3 - Rudy
Trochę z opóźnieniem ale wcześniej nie było siły i czasu uzupełnić trip.
Sobota 25 maja każdy z uczestników wycieczki z niedowierzaniem spoglądał na poranne bezchmurne niebo zwłaszcza, że prognozy nie były za ciekawe i do tego piątek był dość paskudny. Ja jednak wiedziałem swoje, że jak coś organizuję to pogoda powinna być.
Pobudka parę minut po 6:00 pakowanie i analiza icm czy to co za oknem to tylko tak na dzień dobry czy ta tendencja tak jak się później okazało dotrwa do końca dnia.
Kwadrans po 7:00 ruszam na Dworzec PKP w Sosnowcu, gdzie była zbiórka grupy wypadowej. Na wysokości Parku Sieleckiego dostrzegam Pana Henryka, rowerowe przywitanie przednią kończyną i śmigam dalej. Ku mojemu zdziwieniu dociąga do mnie i oznajmia, że jedzie razem z nami do Rud. Tak też razem dotarliśmy na miejsce zbiórki. W przejściu pod dworcem jest już moje drugie Ja czyli Marcin, Maciej za chwilę dociąga Waldek, a zaraz po nim Paweł. Telefonicznie dogadane, że Limit rusza do Gliwic na rowerze i kolejny news dołącza do nas Edyta, która do Gliwic dociągnie autem. Kupujemy bilety u lokalnego przewoźnika kolei śląskiej i na peron. Jak na złość nikt się nie spodziewał po mimo i tak dość durnej floty nie przystosowanej do przewozu większej ilości rowerzystów podstawiają taki oto pociąg
Dzięki wyrozumiałej obsłudze jakoś udaje się naszej szóstce wmontować do składu po mimo, że w nim już trochę cyklistów było, a on wogóle nie był przystosowany. Wreszcie ruszamy. W Zabrzu na stacji dostrzegam Darka, który już z nami jechał od Sosnowca ale w tych wąskich przejściach przyznam się go nie poznałem. Wreszcie Gliwice. Opuszczamy średnio komfortowy środek transportu i udajemy się przed budynek tamtejszego dworca, gdzie czekali już na nas Limit z Edytą oraz nasi dzisiejsi przewodnicy w osobach Alfreda i Artura z gliwickiego klubu HYZY. Przywitanie zbiorowe foto i ruszamy.
Pierwsze kilometry zgraną ekipą pokonujemy bez problemu, no w sumie jeden mały szkopuł - Limit wchodząc w wiraż poleciał na bliskie spotkanie 3 stopnia z powierzchnią asfaltową. Na szczęście nic poważnego się nie stało i mogliśmy kontynuować trasę. Pierwsza przerwa pod Tesco w celu uzupełnienia zapasów przed wjazdem na szlaki leśne. Pogoda sprzyjająca nie za zimno nie gorąco i tak pokonujemy kolejne kilometry. Prowadzeni przez Frediego docieramy do urokliwego miejsca w rezerwacie Dąbrowa, gdzie prowadzi "droga do nieba"
Po drodze jeszcze inne również ciekawe obiekty dotyczące niedalekiej przeszłości takie jak obelisk upamiętniający więźniów radzieckich, bunkry oraz krzyż leśniczego Maxa Mendla.
Kolejna dłuższa przerwa w Łączej na drugie śniadanie. Przed nami jeszcze trochę atrakcji posileni opuszczamy znów asfalt i leśnymi duktami jedziemy na Kozieławy, gdzie Alfred opowiada o stratach po wielkim pożarze tamtejszych lasów z 1992 roku. Dodatkowych wieści na temat tego zdarzenia mogliśmy się dowiedzieć z tablic tematycznych znajdujących się na ścieżce edukacyjnej nadleśnictwa Stara Kuźnia, gdzie był kolejny punkt przystankowy.
Z racji, że dzień związany z kolejnictwem Alfred zabiera nas pod lokomotywy przy kopalni piasku w Kotlarni. PROSZĘ WSIADAĆ DRZWI ZAMYKAĆ :d
Zbliża się taka pora, że organizm woła jeść, za rekomendacjami przewodników udajemy się do Goszyc, gdzie w Złotym Bażancie posilamy się do syta. Krótka sjesta i kręcimy dalej. Punkt kolejny Kaplica św. Magdaleny, miejsce też związane z pożarami 1992 i innymi tajemnicami. Po opowieści Freda żółtym szlakiem zmierzamy do punktu kulminacyjnego Rud Raciborskich. Na początek oglądamy z zewnątrz pałac cysterski i wewnątrz Sanktuarium MB Rudzkiej, pieczętujemy się u plebana i w punkcie IT ku weryfikacji po czym udajemy się do Zabytkowej Stacji Kolejki Wąskotorowej.
Półgodzina przejażdżka na trasie Rudy - Paproć - Rudy. W porównaniu do wycieczki wąskotorówką na trasie w Biskupinie to szału nie było ale również klimatycznie.
Kolejny punkt na szlaku zabytków odhaczony. Zbieramy się w drogę powrotną. Z racji, że ochłodziło się trochę droga powrotna wiodła już asfaltem przez Bargłówkę, Sośnicowice, Łany Wielkie, Kozłów pod dworzec w Gliwicach. Tutaj ogólne pożegnanie. Pociągu powrotnego możemy się spodziewać za godzinę więc decydujemy się na powrót na kole. Żegnamy się z naszymi przewodnikami, Maciej z Edytą zbierają się autem. A nasza szóstka głównymi arteriami kierunek Bytom przez Zabrze. W obszarze stacjonowania Badury, żegnamy się z Limitem i dalej już w piątkę krajową 94 przez Siemce do Czeladzi. Tu kolejne przetasowanie. Paweł, Marcin i Waldek skręcają w prawo na Sosnowiec, a ja z panem Heniem na DG. W Centrum i my się, żegnamy mały pitstop na jogurcik i w planach jazda do domu, a tu telefon kumpel dzwoni, że są na P3, a że miałem do niego interes tam też się udałem w świetle lampek rowerowych poszukuję grupy piechurów - są. Wspólnie dokończamy okrążenie i przy plaży chłopaki zmierzają pod molo do auta, a ja kręcę już najkrótszą drogą do domu. Wyrypany docieram do domu minutę po północy. Szybki prysznic wrzucenie tylko danych liczbowych na BS i jutro znów wczesna pobudka i wyjazd na komunię w łódzkie.