Rowerkiem na grudniowe zebranie Rady
Rano na fuchę. Pierwsza próba dojazdu okazuje się, że dziś chyba nic z tego wsio pozamykane powrót do domu, zdążyłem ciuchy przebrać na normalne i tel żebym jednak dotarł, zaś wskakuję w robocze ciuchy i w drogę. Z fuchą uwijam się dość szybko i o 13:00 już w domku. Szybki obiadek, znów przebieranki tym razem w trykocik rowerowy i jadę najpierw do PTTKu po dwa dokumenty. Rower już zdążył odcieknąć ze śnieżnej brei tworząc małą kałużę pod sobą. Zbieram się dalej czasu na spokojny dojazd to bez spiny spokojnie do Katowiców przez Szopki i Zawodzie, gdzie przy Zajezdni tramwajów 12.12.12 o 15:16 wybija mi DZIESIĘCIOTYSIĘCZNY kilometr w tym roku. Minutka przerwy na reset licznika i jadę dalej na Staromiejską.
Myślałem, że któryś się odważy jeszcze na kole przyjechać, a tak tym razem tylko ja dotarłem za pomocą dwóch kółek.
Po zebraniu w drogę powrotną bez większych objazdów. Ścieżką pod UE i dalej wzdłuż 86 na Sc. Za Orlenem na Borki i ląduję na Stawikach. Błoto na drogach się ścięło więc decyduję się i dalszą drogę do Środuli pokonuję asfaltem. Jakoś tak nudno więc znów w zaspy śniegowe, nawrót przy Orionie i już prosto wzdłuż Mieroszewskich do domu.
Sądząc po śladach widać, że nie tylko mnie pozytywna głupota dopada i krążą ludziska na bikach po śniegu.