No to pora na Październik
Powrót ze wsi po urlopie od wszystkich mediów oprócz fona pociągiem, przed 11:00 dotarłem do Dąbrowy nawet nie było większych problemów z miejscem na bika i przemieszczaniem się (wejścia, wyjścia i przesiadka w Częstochowie).
Dłuższa chwila oddechu w domu nadrobienie zaległości wpisowych i innych domowych i tak zleciało do 14:00. Urzędy do 15:00 wiec trzeba było się sprężać, szybko coś na ruszt i lecę na Center do US i ZUS po Zaświadczenia. Na ostatnią chwilę to udało się kolejki ominąć i od ręki wszystko powyciągać. Nie ma opierniczania wracam na Zagórze zostawiam co niepotrzebne i gonię na spotkanie z Limitem. W planach miałem mały objazd trasy na jutro, ale wiatr i chęci niewielkie więc wyszło tradycyjnie kierunek Pogorie. Czas ucieka na pogawędkach około rowerowych i klubowych. W mieście nie było tragedii ale jak wyskoczyliśmy na asfalt na P4 nie było za wesoło wmordewind usilnie dawał nam opór gdy próbowaliśmy utrzymać tempo + 30 nawet się to udało, ale umordowaliśmy się trochę. Na Mariankach wyrównując oddech wracamy do toku rozmów o przyszłości klubu i tak na przestoju prawie godzina uciekła. Szarówka się robi więc się żegnamy i lecę na P3, tutaj pustki więc przedostaję się do Parku Hallera, gdzie trochę się szwendam po parkowych alejkach i zawijam koło Nemo na Domek. Na deserek po zimnym nektarze i ambrozji z kumplem i tak dzień uciekł. Jutro klubowe pożegnanie lata, a w niedzielę może uda się czas znaleść i zakręcić do duszków na ich jamprezę rowerową.