Niby nic ale zawsze coś
Piątek, 21 września 2012
· Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Piątek nie należał do tych dni, że z dystansem poleciałem do przodu, faktem aura sprzyjała, ale obowiązki inne nie pozwoliły na nabijanie kilometrów.
Skończyło się na tym, że raptem rowerem do Przychodni zapisać tatę do lekarza i potem na zebranie do PTTKu. Miał być tradycyjny objazd ależ my się zagadali i skończyło się, że każdy w swoją stronę. Jadąc na Kalinową zdać klucze jak na złość łapię kapcia dobrze, że zapasową dętkę się wozi bo bym dymał bika przez pół miasta.
Jutro jak pogoda pozwoli wypad bikem na wieś. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Skończyło się na tym, że raptem rowerem do Przychodni zapisać tatę do lekarza i potem na zebranie do PTTKu. Miał być tradycyjny objazd ależ my się zagadali i skończyło się, że każdy w swoją stronę. Jadąc na Kalinową zdać klucze jak na złość łapię kapcia dobrze, że zapasową dętkę się wozi bo bym dymał bika przez pół miasta.
Jutro jak pogoda pozwoli wypad bikem na wieś. Zobaczymy co z tego wyjdzie.