Jazda z sakwami dzień drugi
Czwartek, 26 lipca 2012
· Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Już tylko dwa dni i ruszamy w nieznane.
Wedle rana znaczy się coś koło 11:00 ładuję trochę pierdół do sakwy i lecę przez Szopki do Katowic na Raciborską oddać próbki do badania. Jakoś się tak trochę inaczej jedzie dupa trochę cięższa no i wszystkie krawężniki i inne przeszkody delikatniej trzeba pokonywać, a tu dopiero 1/3 tonażu załadowana. Zajeżdżam po czasie okazuje się, że do 11:00 tylko próbki przyjmują ale jakoś udało się załatwić.
W drodze powrotnej przerwa na Kebaba przy placu Andrzeja.
Wracam dla odmiany wzdłuż DK 86 wylatując na Kresowej koło stadionu. Już miałem jechać dalej ale z nad przeciwka jechali Hans i Czarny Kot. Od słowa do słowa i objazd mi się wydłużył służyłem za konsultanta w sprawie wytyczenia ścieżki/szlaku rowerowego w Sosnowcu od Milowic do Trójkąta TTC. Z wcześniejszego powrotu do domu nic nie wyszło i prosto z trasy do PTTK z myślą, że może się jeszcze jakiś szalony z nami wybierze nad morze. Chyba wyjdzie, że tylko Ja i Limit pojedziemy sami. Czekamy z półgodziny nikogo nie ma więcej dla nas zamykamy Oddział i lecimy jeszcze kawałek razem. Na Ślimaku Adam odbija do siebie, a Ja do końca 3- Maja i wbijam się na 94 wyjeżdżając koło Marko i prosto do domu.
Wedle rana znaczy się coś koło 11:00 ładuję trochę pierdół do sakwy i lecę przez Szopki do Katowic na Raciborską oddać próbki do badania. Jakoś się tak trochę inaczej jedzie dupa trochę cięższa no i wszystkie krawężniki i inne przeszkody delikatniej trzeba pokonywać, a tu dopiero 1/3 tonażu załadowana. Zajeżdżam po czasie okazuje się, że do 11:00 tylko próbki przyjmują ale jakoś udało się załatwić.
W drodze powrotnej przerwa na Kebaba przy placu Andrzeja.
Wracam dla odmiany wzdłuż DK 86 wylatując na Kresowej koło stadionu. Już miałem jechać dalej ale z nad przeciwka jechali Hans i Czarny Kot. Od słowa do słowa i objazd mi się wydłużył służyłem za konsultanta w sprawie wytyczenia ścieżki/szlaku rowerowego w Sosnowcu od Milowic do Trójkąta TTC. Z wcześniejszego powrotu do domu nic nie wyszło i prosto z trasy do PTTK z myślą, że może się jeszcze jakiś szalony z nami wybierze nad morze. Chyba wyjdzie, że tylko Ja i Limit pojedziemy sami. Czekamy z półgodziny nikogo nie ma więcej dla nas zamykamy Oddział i lecimy jeszcze kawałek razem. Na Ślimaku Adam odbija do siebie, a Ja do końca 3- Maja i wbijam się na 94 wyjeżdżając koło Marko i prosto do domu.