DP Bytomska Masa D
Piątek, 30 września 2016
· Komentarze(1)
Pod koniec miesiąca nieco więcej jazdy. Ale generalnie słabo, tylko jedna trasa pow. setki w tym miechu.
Pobudka jak na ostatni dzień września idzie dość opornie, jakoś niespokojnie spałem co sprawiło, że rano jestem dość zmierzły i nie mogę się z niczym wyrobić. Z lekkim poślizgiem udaję się na Morawę. Jazda z początku idzie też opornie, wczorajszy objazd nieco sił zużył, ale z każdym km było lepiej. Ruch sporawy na drogach, ale bez ekscesów.
Na bazie przebierka i jazda na dwa montaże. Powrót na bazę jeszcze w normalnych godzinach, więc planuje wprowadzić wczorajszy pomysł w czyn i udać się do Bytomia na masę. Udaje mi się też nakłonić Krzyśka na wypadzik za miedzę. Zgadujemy się pod firmą na Szopkach i ok. 16:30 kręcimy w owym kierunku. Z Szopienic na Dąbrówkę i dalej za drogą na Siemce, aby w Michałkowicach wlecieć na DK 94 i nią docelowo do Bytomia.
Tuż przed Rynkiem czuję, że na zadku zaś miękko. O rzesz ty, zaś pana. Tuptusiamy te parę metrów na Rynek i dokonuję oględzin i wymiany dętki. Obrót koła i jest winowajca. Nowa opona nie wytrzymała ataku wszywki. Wyciągam intruza i szybka wymiana bo do startu masy kilka minut.
Uporawszy się z problemem dołączamy do masowiczów. Dynio dziś w roli gospodarza, bo Roman akurat na targach rowerowych w Kielcach. Wybija 18:00 i startujemy. Młody Badura w trakcie gdy czynimy rundę honorową wokół Rynku nalicza się około 160 cyklistów.
W asyście służby medycznej i policji jedziemy na zaplanowaną trasę. Długo nie było trzeba, jak się włączyłem w pomoc przy zabezpieczaniu przejazdu. Tuż przez finiszem widzę defekt u jednej dziewczynki. Ramię od korby się poluzowało. Klucz głęboko w plecaku więc chwilowo ręką ile się da skręcam śrubę, a resztę operacji kończę już ma mecie Masy. Na koniec dziewczynka uznała, że jestem jej dzisiejszym bohaterem, bo mogła dzięki mnie dokończyć przejazd. Miło.
Towarzystwo się rozjechało, odnajduję Krzyśka i udajemy się do Cukierni na babeczkę i kawusię, a co. Posileni wpadamy na 94 i nią prosto już do Czeladzi. Tam okazuje się, że coś za szybko dotarliśmy i zamiast od razu na Szpital Wojewódzki to odbijamy na Milowice, gdzie wpadamy na czerwony rowerowy prowadzący na Stawiki. Niezły klimacik jechać tamtędy już po zmroku. Ze Stawików na Mireckiego i po chwili wpadamy na ścieżkę wzdłuż Będzińskiej, którą to już prosto na Szpital Wojewódzki, gdzie ostawiam Krzyśka, który jeszcze musi odbębnić nockę w pracy, a sam kręcę w kierunku Środuli. Już prawie pod domem sms od żony co bym jej kupił leki w całodobowej aptece. No cóż jeszcze raz zwrot i śmigam do najbliższej pod Plejadę. Dokonuję zakupu i już prosto na kwadrat.
No dzionek super zapełniony,do tego spotkanie z dawno nie widzianymi ludkami i kolejny tysiąc do przodu. Teraz czas dociągnąć do 8k km.
Pobudka jak na ostatni dzień września idzie dość opornie, jakoś niespokojnie spałem co sprawiło, że rano jestem dość zmierzły i nie mogę się z niczym wyrobić. Z lekkim poślizgiem udaję się na Morawę. Jazda z początku idzie też opornie, wczorajszy objazd nieco sił zużył, ale z każdym km było lepiej. Ruch sporawy na drogach, ale bez ekscesów.
Na bazie przebierka i jazda na dwa montaże. Powrót na bazę jeszcze w normalnych godzinach, więc planuje wprowadzić wczorajszy pomysł w czyn i udać się do Bytomia na masę. Udaje mi się też nakłonić Krzyśka na wypadzik za miedzę. Zgadujemy się pod firmą na Szopkach i ok. 16:30 kręcimy w owym kierunku. Z Szopienic na Dąbrówkę i dalej za drogą na Siemce, aby w Michałkowicach wlecieć na DK 94 i nią docelowo do Bytomia.
Tuż przed Rynkiem czuję, że na zadku zaś miękko. O rzesz ty, zaś pana. Tuptusiamy te parę metrów na Rynek i dokonuję oględzin i wymiany dętki. Obrót koła i jest winowajca. Nowa opona nie wytrzymała ataku wszywki. Wyciągam intruza i szybka wymiana bo do startu masy kilka minut.
Uporawszy się z problemem dołączamy do masowiczów. Dynio dziś w roli gospodarza, bo Roman akurat na targach rowerowych w Kielcach. Wybija 18:00 i startujemy. Młody Badura w trakcie gdy czynimy rundę honorową wokół Rynku nalicza się około 160 cyklistów.
W asyście służby medycznej i policji jedziemy na zaplanowaną trasę. Długo nie było trzeba, jak się włączyłem w pomoc przy zabezpieczaniu przejazdu. Tuż przez finiszem widzę defekt u jednej dziewczynki. Ramię od korby się poluzowało. Klucz głęboko w plecaku więc chwilowo ręką ile się da skręcam śrubę, a resztę operacji kończę już ma mecie Masy. Na koniec dziewczynka uznała, że jestem jej dzisiejszym bohaterem, bo mogła dzięki mnie dokończyć przejazd. Miło.
Towarzystwo się rozjechało, odnajduję Krzyśka i udajemy się do Cukierni na babeczkę i kawusię, a co. Posileni wpadamy na 94 i nią prosto już do Czeladzi. Tam okazuje się, że coś za szybko dotarliśmy i zamiast od razu na Szpital Wojewódzki to odbijamy na Milowice, gdzie wpadamy na czerwony rowerowy prowadzący na Stawiki. Niezły klimacik jechać tamtędy już po zmroku. Ze Stawików na Mireckiego i po chwili wpadamy na ścieżkę wzdłuż Będzińskiej, którą to już prosto na Szpital Wojewódzki, gdzie ostawiam Krzyśka, który jeszcze musi odbębnić nockę w pracy, a sam kręcę w kierunku Środuli. Już prawie pod domem sms od żony co bym jej kupił leki w całodobowej aptece. No cóż jeszcze raz zwrot i śmigam do najbliższej pod Plejadę. Dokonuję zakupu i już prosto na kwadrat.
No dzionek super zapełniony,do tego spotkanie z dawno nie widzianymi ludkami i kolejny tysiąc do przodu. Teraz czas dociągnąć do 8k km.