DPD

Niedziela, 7 sierpnia 2016 · Komentarze(2)
Kategoria praca
Po takich wojażach przydałby się dzień wolnego, a tu przyszło śmigać na salon. Pobudka idzie dość opornie, łeb jak sklep, migrena taka, że mam wrażenie, że mi zaraz głowa się rozleci. Ogarniam jakieś śniadanie i wybywam z domu 9:10. Za oknem słońce, ale wiatr chłodny na tyle, że po kilometrze przyodziewam się w wiatrówkę. Sama jazda też idzie topornie, do tego stopnia, że przyszło mi na myśl, czemu nie wybrałem zbiórkomu. Pod Rawą melduję się punkt 10:00. W pracy tabletka, liter kawy i powoli, powoli wracałem do rzeczywistości. 
Dniówka nawet nawet mi zleciała. Wieczorem, gdy przyszło wracać biorytm zdecydowanie lepszy. Jazda płynna. Termicznie też mam wrażenie, że nieco cieplej. Na kwadrat wracam w 85% identyczną drogą.

Komentarze (2)

Jak zwał tak zwał, do życia się nie nadawałem

gozdi89 13:36 poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Jaka migrena? Hrabia jesteś? Ciebie po chamsku łeb napier... ;-p

limit 11:57 poniedziałek, 8 sierpnia 2016
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa accza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]