DP i zakosami powrót do domu
Wtorek, 24 maja 2016
· Komentarze(0)
Kategoria praca
Nieszczęsny powrót do rzeczywistości. Tygodniowe zaślubiny pary prezesowskiej zakończone. Wczoraj po raz pierwszy od 3 lat w Prowellnesie wykorzystałem NŻ. Faktem miałem jedną rzecz do załatwienia, a i tak chwila jeszcze wolnego się przydała więc zamiast do pracy wybrałem się z małżonką do Częstochowy.
Wreszcie przyszła wiosna. Po raz pierwszy w tym roku podążam na Morawę całkowicie na krótko. Roboty za dużo nie ma. Może i by się beze mnie obyli, ale dniówkę trzeba było odhaczyć.
Po pracy miałem śmigać od razu do Waldiego na działkę po klubowy baner, ale miał on sprawę do Martyny, więc korzystając z okazji podrzucił jej na firmę nasze big logo. No to zmiana kierunku i najpierw kręcę na Rawę. Zakładam baner na ramę i długa do Oddziału, aby wrócił na swoje miejsce. Następnie udaję się na działki cedlerowskie z myślą, że jeszcze mi się uda Malinę spotkać przed odlotem do Mongolii - w kolejną waldziową wyprawę. Miłe zaskoczenie na miejscu zastaję nie tylko Waldka, a do tego jeszcze Patyka. Waldziu pokazuje bluzę, która się została po niedzielnych wojażach. Po charakterystycznym nadruku poznaję, że to zguba krzyśkowa. Namierzam go - jest w pracy. Żegnamy się z Waldim i kręcimy we dwóch na Szpital Wojewódzki. Miało być pięć minut, a tu za odkupne Krzysiek zaprasza nas na kawę i przy okazji poznajemy zaplecze techniczne tego szpitalnego molocha.
Po degustacji pora się żegnać. Nadal w dwóch kręcimy na Osiedle Akademickie, gdzie odbywają się Zagłębiowskie Juwenalia. Szału nie ma i po godzinie się żegnam z towarzystwem i kręcę do mojej ślubnej na Zagórze.
Wreszcie przyszła wiosna. Po raz pierwszy w tym roku podążam na Morawę całkowicie na krótko. Roboty za dużo nie ma. Może i by się beze mnie obyli, ale dniówkę trzeba było odhaczyć.
Po pracy miałem śmigać od razu do Waldiego na działkę po klubowy baner, ale miał on sprawę do Martyny, więc korzystając z okazji podrzucił jej na firmę nasze big logo. No to zmiana kierunku i najpierw kręcę na Rawę. Zakładam baner na ramę i długa do Oddziału, aby wrócił na swoje miejsce. Następnie udaję się na działki cedlerowskie z myślą, że jeszcze mi się uda Malinę spotkać przed odlotem do Mongolii - w kolejną waldziową wyprawę. Miłe zaskoczenie na miejscu zastaję nie tylko Waldka, a do tego jeszcze Patyka. Waldziu pokazuje bluzę, która się została po niedzielnych wojażach. Po charakterystycznym nadruku poznaję, że to zguba krzyśkowa. Namierzam go - jest w pracy. Żegnamy się z Waldim i kręcimy we dwóch na Szpital Wojewódzki. Miało być pięć minut, a tu za odkupne Krzysiek zaprasza nas na kawę i przy okazji poznajemy zaplecze techniczne tego szpitalnego molocha.
Po degustacji pora się żegnać. Nadal w dwóch kręcimy na Osiedle Akademickie, gdzie odbywają się Zagłębiowskie Juwenalia. Szału nie ma i po godzinie się żegnam z towarzystwem i kręcę do mojej ślubnej na Zagórze.