DPD - jakieś zmęczenie materiału
Sobota, 2 kwietnia 2016
· Komentarze(0)
Kategoria praca
Dziś nieco wcześniej na firmę. Pobudka przed 6:00. Dzień powoli się budzi, zerkam za okno, a tam mgła.
Lekkie śniadanie i 6:30 startuję na Morawę. Już pierwsze kilometry dają się we znaki. Licznik wskazuje 2 na minusie i do tego duża wilgotność sprawia, że jedzie się dość nieprzyjemnie. Dopiero jak minąłem dworzec PKP czułem się rozgrzany.
Przebierka w cywil ciuch, przesiadka na Trafika i kurs do Ustronia i powrót na bazę.
Nim wybiło południe zbieram się w drogę powrotną do domu. Nie wiem czy ten zimny wiatr, czy poranne przechłodzenie sprawiło, że dość opornie szła mi droga powrotna do domu. Niby słonecznie, ale podmuchy wiatru dawały się we znaki.
Po popołudniowej drzemce zamiast rowerka dla odprężenia trochę trekingu z Martyną po lasku zagórskim.
Lekkie śniadanie i 6:30 startuję na Morawę. Już pierwsze kilometry dają się we znaki. Licznik wskazuje 2 na minusie i do tego duża wilgotność sprawia, że jedzie się dość nieprzyjemnie. Dopiero jak minąłem dworzec PKP czułem się rozgrzany.
Przebierka w cywil ciuch, przesiadka na Trafika i kurs do Ustronia i powrót na bazę.
Nim wybiło południe zbieram się w drogę powrotną do domu. Nie wiem czy ten zimny wiatr, czy poranne przechłodzenie sprawiło, że dość opornie szła mi droga powrotna do domu. Niby słonecznie, ale podmuchy wiatru dawały się we znaki.
Po popołudniowej drzemce zamiast rowerka dla odprężenia trochę trekingu z Martyną po lasku zagórskim.