Ot taka pętelka.
Nadrabianie wpisu na bs, ogłoszenia na Cyklozie odnośnie spotkania wigilijnego i tak zlatuje do południa.
Wrzucam coś na ruszt w ramach drugiego śniadania i po 13:00 odpalam Meridiana.
Głównym celem na dziś było odebranie zweryfikowanej książeczki Bartka. Ustawiam azymut na Jaworzno i w drogę.
Przelot przez Szymanowskiego, Porąbkę, Juliusz i terenem nieco się ubłacając wylatuję na końcu Maczek. Wjazd na Górę Piachu, Geosfera i po 45 minutach jestem na centrum. Ruch spory na drodze. Przebijam się między autami do siedziby jaworznickiego PTTK-u.
Tuż przed skrzyżowaniem Grunwaldzkiej i Matejki załącza mi się żółte światło i rzutem na taśmę uniemożliwiam jednemu narwanemu kierownikowi wjazd na pasy w grupę ok 10 przechodniów, kiedy pozostali kierowcy w tym ja stoimy i czekamy. Skończyło się na gwałtownym hamowaniu, kupie strachu ze strony pieszych i interwencji stróżów prawa, którzy narwanego kierowcę wzięli na bok.
Czy dostał mandat, czy pouczenie nie wiem bo pojechałem dalej załatwiać swoje. Odbieram książeczkę i myślę co dalej czynić.
Dnia jeszcze zostało więc korzystam ze sprzyjającej aury i kręcę sobie dalej do Imielina. Nawet żwawo mi to poszło, ale na miejscu potrzebowałem paliwa. Zjazd do biedry - baton, jogurt + 3 drożdżówki. Paliwo uzupełnione. Zrobiła się szarówka i zamiast dalej na Lędziny, kieruję się w kierunku mysłowickich Kosztów.
Akurat godziny popołudniowego szczytu sprawiają, że na tym odcinku musiałem dość zapobiegawczo jechać. I tak mimo ostrożnej jazdy trafił się jeden narwany tirowiec, przez którego musiałem asekuracyjne uciec z asfaltu niemalże zaliczając wywrotkę. Całe szczęście opanowałem rower i skończyło się tylko na nerwach.
Jazda od Kosztów do Śródmieścia to slalom między sznurkiem aut i co chwilowe stanie na światłach. Dopiero jak w śródmieściu odbiłem w kierunku giełdy dopiero można było spokojnie jechać.
W między czasie dzwoni Grzesiek, bym zakręcił do naszego Oddziału. Za giełdą odbijam na Naftową i na godzinę dokuję się PTTKu, gdzie wspólnymi siłami w trzech naprawiliśmy cieknący zlew.
Niedosyt jeszcze mam to po robocie odprowadzam Grześka na busa, a sam przemieszczam się na Pogoń, gdzie wskakuję na ścieżkę, którą to dociągam do Parku Zielona.
Zaczyna popadywać - ICM nie kłamał. Z Zielonej już prosto kieruję się na kwadrat. Powierzchowne czyszczenie pojazdu z nadmiernej ilości błotka po czym już na kwaterunek.